wtorek, 31 grudnia 2019


16.12.
Cień raka przepływa nad każdym jak drapieżny ptak.
W zgodzie z prawidłami statystyki, genetyki i czegoś tam jeszcze wybiera i atakuje. Ofiara najpierw zamiera, potem zaciekle walczy, albo poddaje się szybko. Jej towarzysze głównie wieją w popłochu i zapisują się na RTG, USG, MRI, CT. Cudzym doświadczeniem nauczeni rozglądać się jeszcze uważniej.

17.12.
Wyobraziłam sobie życie jako supeł, z każdym rokiem bardziej zaciśnięty, zagmatwany i ciężki, chociaż jednocześnie bliski, swój.

18.12.
„Mógłby płakać, ale wierzył, że łzy są dla żywych tym samym, czym kwiaty dla zmarłych: dowodem na daremność uczuć.”
Richard Flanagan Klaśnięcie jednej dłoni

19.12.
Z uszkodzonego nośnika udało się informatykom odzyskać jedyny jaki miałam (zawsze robię co najmniej dwie kopie!?) folder ze zdjęciami z naszej najpiękniejszej wycieczki – po Irlandii. Cieszę się, jakbym znalazła drogocenną pamiątkę.
Irlandia jest dla mnie wyjątkowym miejscem. Zdjęcia natomiast najlepszym wspomnieniem.

Lodowaty uścisk historii z tymi sądami. Będzie o nich w podręcznikach.

20.12.
W tak zwanych galeriach handlowych jest atmosfera Świąt. Ludzie się tam nawet już przenieśli. Wszędzie ozdoby i muzyka z filmowego bożego narodzenia. W domach ciemno a na parkingach przy centrach, wydawałoby się ogromnych, nie ma gdzie postawić samochodu. Ale dobrze, niech i tak zostanie, magia może być gdziekolwiek.

The Witcher (bo nie nazwę go Wiedźminem): trzy razy NIE.

21.12.
Obejrzałam Dla niej wszystko z Russelem Crowe w znakomitej formie (2010). Bardzo dobry dramat sensacyjny. Nie trzeba zważać na drobne błędy, w których pławią się ci wszyscy krytycy zarozumiali, film jest świetny, trzyma w napięciu niemal od pierwszej sceny.
Nie wolno tylko czytać recenzji na F., bo to przeważnie bezczelne spoilery i szukanie dziury w całym.

22.12.
Przygotowania świąteczne, ale i czas na odpoczynek.

„Mówiła śpiewnie i powoli, ze wznoszącą się intonacją na końcu zdania, i to właśnie tę wymowę Sonja przyswoiła na resztę życia, bo nieświadomie pragnęła być taka jak ta dziewczynka, która nie postrzegała siebie jako nieporadnej grubaski, lecz jako osobę, która może czerpać z życia pełnymi garściami.”
Richard Flanagan Klaśnięcie jednej dłoni

Napisałam list do Richarda Flanagana i wyślę go na Tasmanię.

23.12.
„Nie chodziło o to, co zostało powiedziane, lecz o narastającą masę słów niewypowiedzianych, o milczenie, które dawniej łączyło ich jak metalowe klamry, a teraz tworzyło rosnącą przepaść”.
Richard Flanagan Klaśnięcie jednej dłoni

Dwóch papieży to optymistyczny, wiarygodny, mistrzowski pod względem aktorskim film, oraz przepiękna, wolna od turystów Kaplica Sykstyńska.
Zastanawiam się, kim są zawodowi recenzenci na pewnej internetowej, popularnej stronie dotyczącej tematyki filmowej. Życiowymi frustratami, niespełnionymi pisarzami/aktorami/reżyserami, którym żółty jad zalał mózgi i pióra?

24.12.
Od rana szykowanie Wigilii, wszyscy dzisiaj przychodzą do nas. Dzieci ubierają choinkę, już dwie godziny stoję nad barszczem, wyszedł przepyszny, kompot prawie wypadł z kotła, przygotowałam trzy rodzaje śledzi, nakryliśmy do stołu, gdzie zapalone nowiutkie świece, ułożyliśmy gałązki, serwetki w zimowe ptaszki. Zapachy. Wygłupy.
Zaduma nad kawą w skradzionej minucie spokoju.
Tamte Święta, zapamiętane chwile z dalekich lat, szczegóły wyraźne, powracające diamenty szczęścia.

Wreszcie wieczór, nastrój, którego szukamy.
Trochę smutny świat bez śniegu.

25.12.
Znowu biały obrus na specjalne okazje, odświętna zastawa, której nie myje się w zmywarce, bo szkoda pięknych zdobień, wymyślne potrawy, bliscy, tworzenie wspomnień.

Ale już popołudnie spędzamy na grach: Siedem cudów świata oraz zupełnie nowe odkrycie - CV.
Filip Miłuński zrealizował wspaniały pomysł, stworzył fascynującą konstrukcję i zasady, a  Piotr Socha narysował zabawne ilustracje. Wciągająca, urozmaicona gra, żal, kiedy jedna rozgrywka się kończy, na szczęście można zacząć kolejną!

26.12.
Tęsknić, nie tęsknić.
Czekać, nie czekać.
Żyć, nie żyć.

Niepokój zbliżającego się nieuchronnie końca roku.
Nie dopuszczam do siebie zakłóceń, chcę to przeżyć, zajrzeć głębiej.
Cisza już, pozmywane, posprzątane, na choince kolorowe lampki milczą, pies śpi, świece prawie wypalone, jeden płomień filuje.
Niech zostanie zamknięte.

27.12.
Te osoby, jedna, najwyżej dwie w życiu, które były na początku, towarzyszyły nam gdy powstawały poglądy, tworzył się trzon osobowości, a najważniejsze cechy szukały swojego miejsca; kiedy uczucia zamienialiśmy w czyny – wracają po latach.
To jest Gośka, z którą spotkanie po miesiącu, dwóch czy po pół roku zaczynamy tak, jakbyśmy widziały się wczoraj. Nawiązujemy przerwane wątki a wypita dawno temu kawa dopiero lekko wystygła.
Chociaż dzisiaj wyjątkowo czułam się, jakby czas zatoczyło koło.

28.12.
Zbyt dużo godzin w aptece.
Bóle głowy, katary, przewlekłe zapalenia zatok, rozmaite kaszle, gorączka. Biegunka. Rzucanie palenia. Depresja.

„Tymczasem na ulicy budził się szmer i za szybami sklepu coraz częściej przesuwali się przechodnie. To służąca, to drwal, jejmość w kapturze, to chłopak od szewca, to jegomość w rogatywce szli w jedną i drugą stronę jak figury w ruchomej panoramie. (...) Coraz więcej ludzi, coraz więcej wozów, aż nareszcie utworzył się jeden wielki potok uliczny, z którego co chwila ktoś wpadał do nas za sprawunkiem.
- Pieprzu za trojaka,,,
- Proszę funt kawy...
- Niech pan da ryżu...
- Pół funta mydła...
- Za grosz liści bobkowych...” 
Bolesław Prus Lalka

29.12.
Hrabia Paweł Edmund Strzelecki, ten, który nazwał najwyższy szczyt Australii Górą Kościuszki, zwiedzał i odkrywał również Tasmanię. W 1845 roku, po powrocie z wyprawy dookoła Ziemi, napisał wielkie naukowe dzieło: "Fizyczny opis Nowej Południowej Walii i Ziemi van Diemena (czyli Tasmanii)" oraz nakreślił dokładną mapę geologiczną tych terenów - mapa ma siedem metrów długości i półtora metra szerokości. Opracowanie Strzeleckiego, zawierające wyniki badań geologicznych, etnograficznych, mineralogicznych, meteorologicznych, informacje o faunie, florze, rolnictwie, zebrane dane o historii kolonialnej Australii i Tasmanii wciąż stanowi bogate źródło wiedzy o tamtej części świata. Zrobił to bez komórki, Internetu, odzieży termicznej, wielkich portów lotniczych, właściwie bez żadnych lotnisk, antybiotyków, innych leków, jedzenia w tubkach o długim terminie przydatności do spożycia.
Mało tego, w latach Wielkiego Głodu w Irlandii w latach 1845-1849 pracował w Brytyjskim Stowarzyszeniu Pomocy, gdzie skupił się na dożywianiu i niesieniu pomocy materialnej dzieciom. Okazał się osobą o wielkim talencie organizacyjnym, został wkrótce superintendentem Generalnej Agencji w Dublinie, a w roku 1849 jego program żywienia objął ponad 200 tysięcy dzieci w szkołach.
Dokonał tego w jednym życiu.
Niesamowita historia, gotowy scenariusz.

30.12.
Miały być czyszczone tylko ząbki i obcinane pazurki a okazało się, że lewe oko zostało w listopadzie trochę zaleczone, a teraz choroba rozwinęła się na obu, czego nie było widać. Dzisiaj w trakcie narkozy lekarze przeprowadzili zabieg na oczach, Azja ma grudkowe zapalenie trzecich powiek. Dodatkowo ma podwyższony poziom kreatyniny, co może oznaczać chore nerki. Psina umordowana, leży tutaj czujna i wystraszona, niepewna i żałosna. A my nad nią jak dwie zmartwione  kwoki.

31.12.
Dzisiaj Azja już w lepszej formie, otucha wstępuje w nasze serca.
Spotkała mnie poza tym mała przykrość, bardzo duża przyjemność, napisałam list, przeczytałam ciekawy artykuł, odpowiedziałam na kilka miłych sms-ów z noworocznymi życzeniami, grałam znowu w gry.
Nie mam wielkiej nadziei, że ludzie kiedyś zmądrzeją, ponieważ sądząc po ilości odpalanych w ciągu dnia petard i tego, co będzie się dziać w nocy są wciąż egoistyczni, krótkowzroczni, okrutni i głupi.


niedziela, 15 grudnia 2019


1.12.
Kolejny odcinek The Crown - Tyvysog Cymru (Książę Walii), gdzie dwie fantastyczne role zagrali Mark Lewis Jones - walijskiego nacjonalisty, nauczyciela i polityka oraz Josh O’Connor - Karola, księcia Walii. Bardzo ciekawa historia i wspaniale napisany scenariusz. Taki film może służyć jako inspiracja do dyskusji na dosłownie każdym spotkaniu, zebraniu, randce i z całą pewnością może skończyć się kłótnią.
Ukazuje nieznane oblicze księcia Karola, Walii, fragment historii wyspy a przede wszystkim porusza temat wolności i polityki.
Kreśli inną perspektywę w odniesieniu do nacjonalizmu, społecznego barbarzyństwa.
Bo przecież w wydaniu walijskim, irlandzkim czy katalońskim to najczystszy patriotyzm.
Przerażające są interpretacje historii, polityczne manipulacje i siła mediów. Ich wpływ na podejmowane później przez społeczeństwa demokratyczne decyzje.

Poza wszystkim, jak tam jest pięknie, w tej Walii.

2.12.
Jestem zmęczona. Jestem zmęczona. Jestem zmęczona.

3.12.
Spotkałam się, rozmawiałam, dobrze się bawiłam ze świetną kobietą.

4.12.
Przygnębiające jest to, to, to i tamto.
Co zrobiłam, żeby przetrwać?
Obejrzałam film Trauma z Samem Worthingtonem. Nie trzeba nic czytać, sprawdzać, tylko oglądać. Wciągający thriller, nie obrażający niczyjej inteligencji.

5.12.
Cały, dosłownie cały dzień po pracy szukałam nowej torebki. Poczułam mus nie do opanowania. Najpierw pojechałam i szukałam osobiście. Potem dałam sobie spokój i zasiadłam do komputera. Około 22 kupiłam via Internet. Przyjdzie w poniedziałek. Zobaczymy, czy wytrzyma próbę czasu (od zamówienia do zapoznania) oraz wszystkie inne próby związane z zakupami tą ryzykowna drogą.

6.12.
Mikołajów nie spotkałam, może w niedzielę.

7.12.
Przeżyłam dzisiaj dzień negocjacji.
Pewnej mamie odradziłam zakup syropu dla 5 miesięcznego dziecka. Wyrób jest przeznaczony dla dzieci od trzech lat, w dodatku nic nie warty.
Tacie dwunastolatka nie sprzedałam tabletek na powstrzymanie obrzęku śluzówki nosa i kataru u przeziębionego syna. Lek podany doustnie może wywołać objawy wynikające z pobudzenia ośrodkowego układu nerwowego. Katar i ból głowy nie są dostatecznym powodem, dla którego pseudoefedryną trzeba karmić drobnego chudzielca. Dostał krople do nosa, zadziałają miejscowo.
Doradziłam pacjentce, żeby nie realizowała recepty na lek przeciwdepresyjny, którego stosowanie przerwała trzy tygodnie temu, bez konsultacji z psychiatrą. W dodatku próbuje zajść w ciążę. Ma zadzwonić do swojego lekarza.
 Rozmawiałam też z innymi osobami i pomogłam im w podjęciu ważnych terapeutycznie decyzji, oraz dokonaniu właściwych zakupów, żeby nie było, adekwatnych do ich potrzeb zdrowotnych.
Potrafię wyczuć, kiedy ludzie chcą rozmawiać i słuchać moich wyjaśnień. Lubię, kiedy odchodzą zadowoleni i przekonani, że poczują się lepiej.

8.12.
Mikołaj wreszcie przyszedł.

9.12.
Dzień wolny zrobiłam sobie z powodów organizacyjnych, zakupy, gotowanie, plany na święta, wyszukiwanie przepisów (i tak potrawy będą te same co zawsze).
Torebka jest piękna.

10.12.
Media karmią nas głównie złem.
Wypadkami, zabójstwami, chorobami, przekrętami, pożarami, katastrofami, kompromitacją.
A dzisiaj wyjątkowo pani Olga Tokarczuk odebrała nagrodę Nobla i uznano to za wielki news. 
Powiedziała:
„Jest to fenomen na wielką skalę także i dlatego, że dzisiaj powszechnie potrafimy posługiwać się pismem i wielu ludzi osiąga tę, kiedyś zastrzeżoną dla nielicznych umiejętność wyrażania siebie samego w słowie i w opowieści. Paradoksalnie jednak, wygląda to na chór złożony z samych solistów. Głosy nakładają się na siebie, rywalizują o uwagę, poruszają po podobnych traktach, ostatecznie wzajemnie się zagłuszając.”
„Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy”, co zostało już po wielokroć zacytowane. Lecz powyższe stwierdzenie, przepraszam bardzo, to akurat tani slogan, przy tym nieprawdziwy. Oczywiście, że zauważamy.
„Tylko literatura jest w stanie pozwolić nam wejść głęboko w życie drugiej istoty. Zrozumieć jej racje, dzielić jej uczucia, przeżyć jej los. (...) Możliwe jest nawet, że nasz umysł wyewoluował ku opowieści jako procesowi nadawania sensu milionom bodźców, które nas otaczają.”

To fragmenty z wystąpienia podczas gali, które choć godne, jednak niezgodne z moim odbiorem świata, literatury i ludzi.
Dla mnie pani Olga Tokarczuk nie jest „Królową Literatury”.

11.12.
No i okazało się, że Zosia ma przeczytać Biegunów na rozszerzeniu z polskiego, czyli chcąc nie chcąc i ja sięgnę po nich, tak widać miało być.
Ale na razie czytam Klaśnięcie jednej dłoni Richarda Flanagana. Trudno będzie dorównać.

12.12.
Postać Nicole Barber w Marriage Story Scarlett Johansson zagrała z samego środka siebie.
Film jest boleśnie smutny, smutkiem prawdy o życiu, chociaż chwilami absurdalnie zabawny.
Poruszył mnie, będę go pamiętać.

13.12.
38 rocznica wprowadzenia stanu wojennego.
Dowiedziałam się o tym fakcie w kościele na mszy o 9 rano. Ksiądz powiedział, że w Polsce jest wojna, więc pobiegłam do domu, żeby powiedzieć to rodzicom. Nie wiedzieli o czym mówię, więc włączyli telewizor, gdzie zaczął bez końca przemawiać generał. Brak mimiki i monotonny głos sprawiły, że nie poczułam lęku. Okazało się, że nie działają telefony.
Poza tym pamiętam tylko mróz.
Ale czy to była akurat ta zima? Nie wiem.
Skojarzenie jest dość trafne.
Gdyby zdarzenie to miało miejsce dzisiaj, odcięcie komunikacji za pomocą telefonu mogłoby przynieść zupełnie inne skutki społeczne.

14.12.
W wielu mieszkaniach w nocy okna są szczelnie zasłonięte. Ale znaczna część osób nie odgradza się od ciemności.
W takim jasnym oknie widziałam lokatora. Przytulony do telefonu z jednej, a śpiącym dzieckiem z drugiej strony głowy kreślił zygzaki po swojej rozświetlonej kuchni. Coś tam przygotowywał, może sprzątał. Ciekawe, czy wie co robił? Czy pamięta o czym rozmawiał? Gdzie była jego świadomość podczas tych czynności.
A przecież to był słodki obrazek.

15.12.
Pakuję prezenty pod choinkę, potem nie będzie kiedy.
Gotuję wigilijny bigos, później go zamrożę, grzyby niesamowicie pachną.
Mój pies kręci się po kuchni, gdy tylko się tam pojawiam. Chodzi bezszelestnie, wtapia się w meble, opiera o moje nogi ze spuszczonym łebkiem pilnuje, czy coś nie spadło z blatu. Kiedy kroję marchewkę albo paprykę (jej ulubione warzywa) siada tak, żeby obserwować moje oczy i wpatruje się. Bo wie.



sobota, 30 listopada 2019

16.11.
Delikatnie dotykam gruszki w Lidlu.
- Oj, twarda jak kamień – mruczę pod nosem, zawiedziona,
- Twardziutka, chrupiąca – chwali pani obok, zadowolona i pakuje pięć.

Jadę nocą. Widok z ulicy Wyszyńskiego do góry na oświetloną Katedrę i Wieżę Trynitarską, przepiękny. Rzut okiem w mroczny, tajemniczy Żmigród. Potem na prawo Krakowska Brama z sekundą Starego Miasta. Dalej Lubartowską na sam dół, mijam po lewej stojący przy Świętoduskiej kościół świętego Józefa z podświetloną, tajemniczą rzeźbą. Natomiast na dnie tej historycznie kaprawej, wspaniałej ulicy czysty kryminał, dwa radiowozy i karetka, kamienice na niebiesko.
Przejechały Aleją Solidarności, klimat zrobiły.

17.11.
Wychodzenie ze szpitala. Powrót do domu.
Obolały, ale cztery domowe kąty na razie krzepią jak najlepszy rosół.
Własne łóżko, łazienka, względny spokój.

18.11.
Udałyśmy się z czerwonym okiem Azji do najmilszego weterynarza, dr Roberta.
Oko chore, ale okazuje się, że do tego półtora kilograma nadwagi się ma (i 100 gramów) oraz ostre ząbki potrzebujące skalingu. Piękna, całkowicie odnowiona lecznica, ale to nie jest tak ważne, jak pracujący w niej ludzie, którzy uśmiechają się do każdego psa.

19.11.  
Rozkoszuję się metodycznie niezwykłym gramem czasu, kiedy obecność drugiego człowieka jest jednocześnie łagodna i porywająca.

20.11.
Druga rocznica śmierci Igi.
Jak krzyż przy drodze. Śmierć obok życia.
Pierwsza przyjęta; drugie nieprzewidywalne, bolesne.

21.11.
Pasażer jest ledwie biernym uczestnikiem podróży. Owszem, wybrał kierunek, zaplanował termin i kupił bilet. Ale same pociągi to czysta magia.
Już dworce są ekscytujące. Tam zaczyna się wyprawa, idealny pierwszy etap opowieści. Budynek trwa sobie zwyczajnie, będąc świadkiem gorących emocji. Może zostać także miejscem tajemniczego zakończenia. Mężczyzna w długim płaszczu odchodzi w mrok pustego peronu, jego kroki odbijają się echem od murów i głuchną w oddali, zapada cisza. Na peronie leży pozostawiona nocy Grażyna, milcząca i martwa na wieki.

22.11.
Cudze życie.
Jeśli nawet znam kogoś i wciąż mnie interesuje, to stopień poznania, dopuszczenia do siebie, pozyskania zaufania, będzie zbyt mały. Tylko młodość jest nieobliczalnie łatwowierna.
Niewidoma i głucha.
Później chciałoby się jeszcze wierzyć, że wszystko może się zdarzyć. Ale wtedy już wiadomo, że nie.
Później jest późno.

23.11.
Małe stacje w prowincjonalnych miasteczkach, pobudowane na uboczu, gdzie porzucono dwie ławki oświetlone łysą żarówką, z mrokiem rozsnutym po kątach. Podłoga hipnotyzuje obłąkaną szachownicą, pogłos, brudna toaleta, brudne ściany i smutek opuszczenia dopełniają obrazu.

Przystanki pośrodku bezludnych prerii, budki sklecone z kilku desek, których rolę wyznaczają biegnące nieopodal kolejowe tory, wszędzie przestrzeń, sklepienie nieba błękitne i wysokie, Słońce w zenicie.

24.11.
Nie wiedziałam co wydarzyło się w Aberfan. Dzięki serialowi The Crown poznałam to tragiczne, ale jakże charakterystyczne dla historii wydarzenie. Bagatelizowanie ostrzeżeń, zadufanie, arogancja a przede wszystkim ignorancja. Ile to razy zdarzały się wielkie tragedie, gdzie potem rwano włosy z głowy, powoływano komisje, aby ustalić kto zawinił a następnie wracano do tego co zawsze. Niekompetencji i polityki.
 Na mojej liście ulubionych seriali, gdzie pierwsze miejsce zajmuje Breaking Bad a drugie pierwszy sezon Detektywa, The Crown jest trzecim. Mam wielki szacunek do rodziny królewskiej za to, że zgodziła się na jego realizację. Właśnie w ten sposób.

25.11.
Zosia pisze prace z języka polskiego właściwie bez przerwy. Podoba mi się jak czerpie z każdego napotkanego źródła, przekłada informacje na konteksty i interpretacje do swoich esejów, czy co tam akurat ma na warsztacie.

Przy okazji, z powodu pytań do sprawdzianu z kategorii Jakie obrazy wisiały na ścianach we dworze? czy Jakie drzewa rosły wokół dworu w Soplicowie? odświeżyłyśmy sobie Pana Tadeusza Andrzeja Wajdy. Jeszcze raz najlepsza obsada, poetycka, malarska reżyseria a przede wszystkim Mickiewicz, przy którym słów brak.

26.11.
Chociaż nie można ściągnąć nikogo myślami - myślę w nadziei, że mnie pierwszej się to uda.
Zapełniam świat wyobrażonymi historiami, rzeczywistość do nich mało przystaje.
Gdybym umiała śpiewać albo tańczyć, ale ja tylko potrafię marzyć.

27.11.
Wielkie gmachy w metropoliach, wystawiające im godne świadectwo, bogate, tłoczne, gwarantujące poczucie bezpieczeństwa i pewność dojechania na miejsce. Porządkujące świat gwizdki konduktorów. Potężne lokomotywy w swoich strefach odpoczynku, stoją w równych rzędach i błyszczą jak świeżo wyczesane konie, którym opiekun nie żałował zgrzebła i szczotek.
Stacje w czarno-białych miastach, pełne milczących podróżnych, jak mrówki przemieszczających się z miejsc A do miejsc B, bez emocji odgrywających niezrozumiałe role. Szum taśmy ORWO.
Geometryczne perony, na które bezgłośnie zajeżdżają odlane z jednej formy składy. Wsiadają tam identyczne postacie z nierealnego świata, martwe, nudne i blade.
Krwawe dworce w dżungli, gdzie tory kolei śmierci budowali jeńcy pojmani podczas wojny oraz niewolnicy-robotnicy; ich umęczone ciała kładły się wzdłuż i pozostały tam na zawsze, jako ciche cienie.

28.11.
Jan Twardowski Czekanie
         
kiedy na miłość niecierpliwie czekasz
pomiędzy dzwonkiem a otwarciem drzwi
czasem wepchnie się kurczak za chudy na rosół
opluje deszcz
nie kracz
jeszcze podziękujesz Bogu
gdy przyjdzie tylko pies

29.11.
Są stacje węzłowe, gdzie wszystko może się zdarzyć i krańcowe, które są optymistycznie początkowymi.
Są stacje rozrządowe, na których wre ruch wśród samych pociągów, zamieniają się wagonami, przestawiają do przodu, do tyłu, zawierają nowe znajomości, istny raj dla wielbicieli klocków.
Ładunkowe i przeładunkowe dla amatorów układania w szafach dużego kalibru.
Stacje pozornie melancholijne, postojowe. Na nich z rana odbywa się wielkie sprzątanie, mycie, czesanie, zmiana pościeli a potem czekanie na nową drogę. Tylko dokąd, oto jest pytanie.
Miłość do pociągów wydaje się marzeniem o podróży, które ma niewielkie szanse na spełnienie.

30.11.
Czytam dzisiaj wiersze.
Takiego rodzaju, że tylko pić i śpiewać.



piątek, 15 listopada 2019


1.11.
Plan rozbity jak stary wazon, do którego przywiązuje się zbyt wiele znaczeń.
Oczekiwania już rozwiane. Tyle co dym warte.
Lodowata i obojętna rzeczywistość patrzy przez mnie na wylot.

2.11.
Znać daje niepojęta ludzka natura, kumulacje napięć, prawo ostatniej kropli, dni świąteczne, niecodzienne.
W aptece zwykle wtedy przebiegają rozmowy nie do zapomnienia.
Najgorsza dzisiaj przypadła Basi, która dyżurowała ze mną. Pani chlustała jadem na bezbronną i niewinną. Zażądała, aby koleżanka dokonała natychmiast zmiany pracy, ponieważ nie dysponuje podzielnością uwagi. Którą Basia skoncentrowała, jakże słusznie, na recepcie.
Ludzie nie rozumieją, że wszystkie rodzaje recept wymagają chwili spokoju i skupienia. Trzeba pomyśleć. Często policzyć. Sprawdzić. Kiedyś w aptece było cicho, matki uspokajały dzieci, panowała atmosfera szacunku i powagi.
Kiedy Basia zdezorientowana atakiem zapytała zdumiona, lecz grzeczna „Słucham?” dowiedziała się, że jest do tego głucha.

3.11.
Zosia całymi dniami pisze rozprawki/eseje/analizy po polsku, angielsku, niemiecku oraz rozwiązuje zadania z matematyki. Mogę jej pomóc wyłącznie w korekcie twórczości związanej z rozszerzeniem z polskiego.
Dzisiaj o wolności. Temat podstawowej matury z tego roku.
Podoba mi się włączenie przez nią „Dżumy” Alberta Camusa jako przykładu rozważań o wolności wyboru.

4.11.
Każde wspomnienie układa się, warstwa po warstwie bezgłośnie, niezauważalnie.
A potem wraca jak ciepły powiew wiatru z południa.

5.11.
Codziennie objeżdżam malutkie rondo w drodze do pracy. Podobne zadanie mają prowadzący długie, przegubowe autobusy miejskie, chociaż oni właściwie tylko przecinają je na wskroś. Ze względu na proporcje i rozmiary, im jest ciężej. Większość kierowców aut osobowych szybko wdziera się na koło, wykorzystując powolną trudność dużych samochodów.
A ja zawsze ich przepuszczam. Wjeżdżam i królewskim gestem znad kierownicy pokazuję, że ależ proszę bardzo, państwo przodem, droga jest wolna. I zawsze, ale to zawsze prowadzący miejską komunikację kłaniają mi się do samej ziemi znad swojej kierownicy i posyłają szerokie uśmiechy. Potem mrugają jeszcze, jadąc przede mną. I bardzo miło dzień się zaczyna.

6.11.
Można być z kimś i pozostać sobą?
Czy bycie sobą dopuszcza kompromis, ustępstwa? Może są osoby, które będąc sobą kompletnie nikim nie są. Ich bycie sobą na tym polega, żeby być tworzywem.
A może długotrwała podległość generuje fanatyczną niepodległość.

Dzisiaj widziałam film Zaćma Ryszarda Bugajskiego, do obejrzenia którego zachęciła mnie obecność w obsadzie Janusza Gajosa. Uważam, że warto obejrzeć. Warto pomyśleć. Zbrodniarz, uważa się za porządnego obywatela i oczekuje szacunku.
Tak jest.

7.11.
Rano obserwowałyśmy z Azją kwiczoła, który spokojnie i z wdziękiem połykał kuleczki jarzębiny. Nic sobie z nas nie robił. Wyglądał, jak ze świątecznego obrazka.

Druga przygoda była mniej przyjemna. Dostałam SMS „Komornik sadowy informuje o zadluzeniu w kwocie 2,31 zl. Prosimy o splate lub sprawa zostanie skierowana do sadu...” (żeby to do sadu). Zapachniało mi brzydko, szybko więc sprawdziłam, co sieć wie o podobnych tekstach. Minimalnie uspokaja fakt, że to proceder znany do dwóch lat. Dlaczego, jeżeli znany, nadal się toczy? Gdzie policja, jakieś inne służby od internetowego złodziejstwa?

8.11.
W piątki jeżdżę wieczorami odebrać Zosię ze szkoły teatralnej.
Dzisiaj pada deszcz, miasto jest tajemnicze i smutne, jakie najbardziej lubię. Przepływa tędy muzyka Fismola. Latarnie i lampy wydobywają kształty i uczucia z zaułków, bram, spomiędzy już prawie bezlistnych drzew, z najgłębszych cieni. Przepiękna nostalgia, zwłaszcza, że to okolice Starego Miasta, listopadowo zapyziałego i ponurego. Krajobraz wyprany z barw, tylko szaro. Kiedy mam chwilę w zapasie objeżdżam co smętniejsze uliczki, gdzie jeszcze są kocie łby, odłupany tynk obok moknącego murala, pusto, cicho. Stapiam się z tym, nasycam, karmię swoją duszę.

9.11.
W aptece pan pakował do torby pakiety po trzy opakowania leków, jak Walter White paczki banknotów. Powiedział: „wolałbym, żeby to były paczki banknotów, niż leki”.
Skojarzenia w czasoprzestrzeni. Jesteśmy jednym.

10.11.
Obejrzałam Prawdziwe męstwo – film, którym bracia Cohen chcieli wskrzesić western, odkurzyć klasykę, ale nic z tego, dialogi są sztywne, akcja jeszcze bardziej, niewiele zdziałał Matt Damon i Josh Brolin. Jeffa Bridgesa nigdy nie lubiłam.
Oni chyba nie czytają tych scenariuszy przed podpisaniem umowy.

11.11.
Przy okazji Narodowego Święta Niepodległości chciałam przypomnieć sobie, co dokładnie wydarzyło się 11 listopada i dlaczego akurat tę datę wybrano za najważniejszą po 123 latach. Było kilka wyjątkowych dni, które różnym frakcjom i partiom tamtego okresu wydawały się pasować do narodowego święta, ale ostatecznie wybrano, jak wybrano.
Działo się to w 1918 roku:
7 października ogłoszono niepodległość Polski przez Radę Regencyjną Królestwa Polskiego;
7 listopada powstał w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej Ignacego Daszyńskiego;
11 listopada w Compiѐgne podpisano rozjem kończący I wojnę światową i tego samego dnia Rada Regencyjna złożyła na ręce Józefa Piłsudskiego władzę nad wojskiem;
12 listopada Rada Regencyjna powierzyła misję utworzenia rządu Józefowi Piłsudskiemu;
14 listopada Rada Regencyjna dokonała samorozwiązania, Józef Piłsudski objął pełną władzę, a Warszawę opuścili okupanci.
I korzystając z okazji, dwa kryształowe cytaty:
Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić.
Przyszły Marszałek wypowiedział to zdanie dokładnie 101 lat temu do wiernych współpracowników, po powrocie z niewoli, na wieść o utworzeniu (ludowego) rządu w Lublinie.
oraz
Z traktatami, moi panowie, jest tak samo jak z kwiatami i dziewictwem. To trwa tyle, ile trwa.
Pytania?

12.11.
Niepokój, niepokój, wieczne zwątpienie.
Znowu cudzoziemska konferencja, ale już nawet międzynarodowe połączenie robi się zwyczajne.
Potem rozmowy via Messenger.
Może przez tę całą przyspieszoną komunikację czuję się zagubiona. Kiedyś pisałam listy, romantycznie, dbałam o każde słowo, nie istniały klawisze backspace ani delete, ani klawiatura nawet.
Zdanie trzeba było dobrze przemyśleć przed napisaniem.

13.11.
Cały dzień coachingu (sic!) grupowego „w temacie” zarządzania zespołem. Dziwne. Straciłam po tym wenę. Czuję się rozłożoną na czynniki pierwsze, zapakowaną do szuflady z uogólniającym napisem i pozamiataną.

14.11.
Pociąg z Leonem Niemczykiem,
The General z Busterem Keatonem,
Uciekający pociąg z Jonem Voightem,
3:10 do Yumy z Russelem Crowe,
Express Polarny z Tomem Hanksem,
Kod Nieśmiertelności z Jakiem Gyllenhaalem,
seria o Harrym Potterze z Hogwart Expressem.

Chyba Pociąg, jeśli chodzi o film,
na pewno scena na dworcu w Skierniewicach (Lalka Jerzym Kamasem), jeśli chodzi o pociąg.

15.11.
Tato mój chory bardzo.
Świat codzienny kompletnie wyrzucony z kolein.

czwartek, 31 października 2019


16.10.
„Stop pedofilii”
Seksualizacja nie równa się edukacji seksualnej.
Podobnie jak manipulacja nie jest informacją.

17.10.
Dzień wizyt osobistych a nie, jak zwykle internetowych: między innymi w biurze podróży.
Będziemy wybierać przepiękną krainę, do której wyruszymy w przyszłym roku.

18.10.
W niedużym środowisku (klasa, biuro) jedna osoba jest w stanie zamęczyć pozostałe. Dosłownie pozbawić je chęci do pracy i życia. Najczęściej są to jednostki stanowiące centrum świata. Liczą się ich zabawki, dzieci, depresje, cokolwiek.
Uczucia manifestują bez zahamowań i czują się z tym niezwykle pewnie.
Nie da się ich pozbyć ani lekceważyć. Koniecznie trzeba je oswoić. 

19. 10.
Cały dzień w aptece. E-recepta jest jak nieznany pies. Nie wiadomo co zrobi; ugryzie, czy potraktuje łaskawie. Okazuje się, że jednak większość jest przyjazna.
Trzeba tylko jeszcze bardziej uważać.

20.10.
Piękna pogoda, pachnąca liśćmi, październikowa niedziela. Doceniam dzisiaj każdą słoneczną chwilę. Las jak złota cerkiew.

21.10.
W dyskusji cenię najbardziej, kiedy rozmówca podaje argumenty oparte na najbliższych prawdy danych, uzyskanych przez porównanie informacji z wielu źródeł. Przywołuje nazwiska, daty, nazwy i owe źródła. Nie daje się ponieść emocjom, gdyż emocje pozbawiają go wiarygodności. Po nieopanowanej wrzawie wznieconej przez polemistę potrafi wrócić do przerwanego wątku i kontynuować go z niezmąconym spokojem. Tak rozmawia Jerzyk.

22.10.
Rozpoczęłam jesienne porządki w szafach. Poczułam przez chwilę o co chodzi z tym slow life, radosnym pozbywaniem się rzeczy, tak modnym w tym sezonie, albo poprzednim. Wyobraziłam sobie wolność i schludną pustkę. Nawet prawie zerwałam się, ale nie - jeszcze nie jestem gotowa.

23.10.
Spotkanie z wieloma osobami przez Zoom Cloud Meeting. Siedzę sobie w fotelu, pies obok mnie leży na dywanie, a ja rozmawiam z ludźmi z innego kraju, którzy są dziesiątki kilometrów stąd, każdy w swoim domu.
Trochę jak Skype, ale on kojarzy mi się tylko z Jerzykiem w Londynie.
Teraz to praca, niesamowite, jak technologia ją ułatwia.

24.10.
Dusi mnie już ta pogoda, mam wrażenie, że brakuje mi powietrza. Potrzebuję chłodu, wilgoci, prawdziwego deszczu. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam porządne kałuże. Przecież nie dlatego ich brakuje, że takie mamy wspaniałe gładkie ulice i równe chodniki, albo super drożne studzienki, nie ma ich bo jest sucho.
To słowo jak pustynia, trzeba je popijać wodą.

25.10.
Jestem w jednym z najbardziej przygnębiających miejsc – tak zwanej galerii handlowej późnym wieczorem, kiedy już najbardziej znudzeni spacerowicze szykują się do wyjścia, wymęczone ekspedientki odliczają czas do końca zmiany, smęci niemrawa muzyka, w kółko te samo reklamy migają na ogromnych ekranach, tysiące rzeczy czeka na sprzedaż. Słabych, nieładnych, niepotrzebnych nikomu.

Zosia znalazła u nas w telewizorze stację RTL.
Oglądamy Ninja Warrior Germany komentowany w najpiękniejszym języku świata, czyli niemieckim.
Tak, że tak.

26.10.
„Pochodzenie, to największy problem czekolady. Nie czuć tego w pysznym produkcie, ale droga, jaką czekolada musi przebyć od ziarna do tabliczki, pełna jest korupcji, przemocy i wyzysku” odcinek Bitter Chocolate, serii Rotten.
Kolejny towar, na którym jedni robią fortuny, a drudzy obrywają po dupie i dzieje się to teraz, w naszym cywilizowanym XXI wieku, we wspaniałych, wysoko rozwiniętych krajach, walczących o prawa człowieka, zwierząt itd.
60% kakao pochodzi z Afryki Zachodniej, ale jego ceny dyktują giełdy w Londynie i NY.
Hodowcy zarabiają tam poniżej jednego dolara na dzień.
Przy kakao pracuje około 30 000 dzieci.
Pięć milionów hodowców sprzedaje ziarno pięciu skupującym je firmom, które dyktują ceny.
Taki bolesny skrót odcinka.

27.10.
Azja ostatnio jest ciągle głodna. Na spacerach dowiaduję się, że nie tylko ona. Wieszczy to (na drodze zrozumiałej logiki że „pies wie”) ciężką, mroźną zimę. I tutaj często słyszę, że „przynajmniej te bakterie i wirusy powybija”. Ale w takim razie co z południem Europy oraz innymi krajami z całej strefy międzyzwrotnikowej, z całorocznym dodatnim bilansem cieplnym? Co z ich bakteriami i wirusami?

Słońce krąży wokół Ziemi a Polska jest sercem Europy.

28.10.
„Pokot”, do którego podchodziłam jak pies do jeża okazał się zakręconym, dobrym i idealistycznym filmem, jakiego mi dzisiaj było trzeba.
Oczywiście wiedziałam że panie Holland i Adamik, ale do tego jeszcze pani Tokarczuk, co przeczytałam na końcu. Dziewczyny zrobiły swoją sztukę, to jest wolność artystyczna.

29.10.
Nareszcie pada. Szłam ulicami pod parasolem, wciągałam wilgotne i chłodne powietrze. Mokre chodniki, szyby, samochody, liście te, które jeszcze zostały, bo tamte, już zgrabione, na zawsze pozostaną uschłe. Skończył się kurz, zaczęło wszystko pachnieć.
Tyle się działo, zgiełk w pracy, szum rozmów, ludzie wchodzą, wychodzą, dzwonią, złoszczą się, spieszą a na to wszystko - deszcz.

30.10.
Te same osoby, które poznałam przez Zoom na ekranie komputera, z którymi rozmawiałam za pośrednictwem tłumacza, spotkałam w świecie realnym. I w tym nie ma zupełnie nic nadzwyczajnego. Niezwykłe jest, że znaliśmy się już. I dzisiaj jakbyśmy spotkali się ponownie. Dla mnie to jest dziwne, powoduje, że tracę poczucie realizmu.

31.10.
Próbuję przelać na Zosię mój zachwyt „Lalką”. Nadarzyła się okazja, to jest lektura, a że Zosia będzie zdawać rozszerzoną maturę z polskiego, jej entuzjazm wydał mi się wystarczający. Oglądamy nawet serial.
Ale czegoś brakuje. Coś ją męczy zamiast porywać.
Nie pamiętam, czy mając siedemnaście lat mogłam już czytać tę powieść o każdej porze i od dowolnego miejsca. Chyba nie, to był czas, kiedy opisy bitew na Pacyfiku poruszały mnie najbardziej.
„Lalka”, „Chłopi”, „Ziemia obiecana” nadeszły później. Kiedy przedmioty ścisłe zostały osią mojego studiowania, odskocznią stała się literatura piękna. Literatura, która jest istotą mojego miejsca, pochodzenia i poczucia przynależności.
Po prostu przyjdzie na to czas.



wtorek, 15 października 2019


01.10.
Kolejna inauguracja jak paciorki na nitce. Nanizane birety, togi czerwone, zielone. Ciągłość zdarzeń, nostalgia za czymś znanym, lecz dalekim podczas śpiewu chóru. Procesy zachodzą nieubłaganie, popychane siłami o rozmaitej proweniencji. Zatrzymać mogą się tylko jednostki, całość toczy się, wypełnia przestrzeń i czas. A wszystko teraz.

02.10.
Ulicami mojego miasta chodzą ludzie. Wciąż nie mogę przywyknąć, że także mężczyźni, dorośli faceci, często z dziećmi, ubierający na tę okoliczność spodnie od dresu.
Wyglądają w nich żenująco. Nie pojmuję, że nie wstydzą się swojego wyboru, przecież w lustrze widzą miękki materiał uwypuklający to, czego chciałabym nie widzieć i nogi przemienione w plastelinowe wałki gnące się jakby z gorąca. Kto przeniósł w sklepach bawełniane gacie, komfortowe na sportowej hali i już trudno, na działce, na stoisko: spodnie męskie? Do matki też tak chodzą ubrani? Gdzie są kobiety, z którymi są w związkach? Dlaczego nie reagują? Może też ubierają dres, ale jednak rzadziej spotykam ten widok na chodnikach miasta. Dres łatwiej się pierze, na pewno. Nie trzeba prasować i wszystko do niego pasuje.
Granico obciachu, gdzie jesteś?
                    
A przy okazji - słyszałam, że ekologicznie jest nie kupować nowych ubrań, tylko nosić stare. Udana godzina w ciucholandzie to jak sesja terapii, albo i dwie. Nawet lepsze bo bez płaczu. Mam parę świetnych rzeczy właśnie stamtąd. Znalezienie pięknego ubrania, w dodatku we właściwym rozmiarze, to jak super prawdziwek na grzybobraniu, plus niebagatelna radość z oszczędzenia kasy. W tym czasie można by wydać i trzy stówy w TK Maxxie. Oraz, co ważne, jest się eko (oby nie bio).

03.10.
Dzisiaj o 7 rano spotkałam lisa przed wejściem do pracy, a to prawie środek miasta. Uroczy był, trochę zagubiony, ale dowiedziałam się, że nic mu nie będzie i często spotyka się lisy w Lublinie. Nie za bardzo się z tym zgadzam, mieszkam tutaj całe życie i to jest dopiero mój trzeci lis jakiego widziałam, a w dodatku drugi biegał po polu. Po południu poszłyśmy z Azją na spacer brzegiem lasu, wyszło słońce, wróciła jesień z wierszy i ze zdjęć suplementów na wzmocnienie odporności. Za zakrętem, na ścieżce prowadzącej w chaszcze stał lis i patrzył w naszą stronę. Azja zamarła. Lis też nieruchomy. Przemyślałam drogi i sposoby wycofania się na wolno i na szybko, atak lisa, atak psa, zastrzyki przeciwko wściekliźnie (Azja zaszczepiona, ja przecież nie) ale do niczego nie doszło bo lisek machnął ogonem i zniknął. Wróciłyśmy do domu zupełnie rozbite. Wszystkiego można się już spodziewać. Jutro znowu dwa lisy spotkam.

04.10.
Niechcący zostałam obserwatorem. Świadomym sytuacji, a jednak nie uwikłanym w konflikt. Widzę, co emocje robią dwóm inteligentnym, mądrym osobom, silnym, może zbyt silnym, u władzy, nie popełniającym błędów. Ile w ich gniewie jest prawdy, a ile obrazu podpowiedzianego wrogim nastawieniem. Ile cech nawzajem wymyślonych. Żadna nie zniosłaby opinii innej niż własna i żadna nie cofnie się o krok. Nie ma możliwości, żeby spojrzały w lustro, nie dopuszczą myśli, która podważy pewność ich krzywd. Mogłyby coś zrobić razem, ale one właśnie tego najbardziej nie chcą.
Milczę, patrzę. 

05.10.
Korzystając z okazji po latach powróciłam na uliczki mojej młodości. Trójkąt: szkoła podstawowa, kościół, dom teraz wydaje się bardzo mały. Szerokie schody wiodące do kościoła, na których wystawaliśmy czekając na religię, gdzie padały kwiatki w Boże Ciało, wciąż ocieniają drzewa. Zawsze bajeczny widok ze wzgórza, właściwie z urwiska, na miasto. Starutki kościół, najstarszy w Lublinie, z XVI wieku, odrestaurowany w XVII w stylu uwaga renesansu lubelskiego nie był ostatnio remontowany, wygląda smutno. Ulica, przy której ten kościół stoi przepięknie nazywała się Krzywą, teraz jest ks. Słowikowskiego. Inny też proboszcz. A malutkie zapuszczone podwórka z dziecięcymi kurtkami rozwieszonymi na sznurze są nadal obok.
Ten sam mur z cegieł rozdzielający tereny podstawówki i liceum z dużym łukowym otworem   wypełnionym iście zamkową kratą. Nietknięty.
Brukowana, malownicza, zatrzymana w czasie ulica, pnąca się stromo do góry. Jak zupełnie inaczej ją widzę niż wspominam.

06.10.
Obejrzałyśmy film „Fanatyk” z Ryanem Gosslingiem. Obraz bardzo bogaty w intelektualne treści ale przejrzysty. Gossling mistrzowsko wciela się w rolę wykształconego człowieka rozdartego między ortodoksyjną tradycję a przeciwny jej rozum, podsuwający radykalną ideologię. Pełnego gniewu. Film jest głęboki i nie ma w nim patosu. Surowe, znakomite kino.

Przy okazji polecam „Searching”. Nie ta moc, ale ciekawa perspektywa.
I jak już przy filmach jesteśmy to jeszcze „W rękach Boga”; historia o przełomie w kardiochirurgii i rasizmie albo odwrotnie; Alan Rickman i Mos Def.

07.10.
A wracając do parafii św. Mikołaja. Budowane współcześnie kościoły są zazwyczaj nieładne, przypominają betonowe hale lotnisk. A taki piękny zabytek niszczeje. Oby nie zginął zupełnie z braku funduszy. Byłam niedawno na Placu Zamkowym; u wylotu na Kowalską stoi okazała kamienica (Grodzka 36), obok jej ściany biegną schody na wiadukt nad Podwalem, ważny punk architektury Starego Miasta, na Zamkowej łączy się Bramą Grodzką, a sprawia wrażenie jakby miała się zaraz zawalić.

„Dług”- wokół którego narosły legendy; wcześniej go nie widziałam. Przede wszystkim gwałtowny powrót do lat dziewięćdziesiątych, z całą mocą. Z kałużami pośniegowego błota. Idealna muzyka Michała Urbaniaka. Kryminał, życie.

8.10.
Przeczytałam artykuł „Nowa ustawa o zawodzie farmaceuty nie wprowadzi opieki farmaceutycznej” Macieja Konarowskiego zamieszczony w Prawo.pl.
Na marginesie: projekt Ustawy złożono w lutym 2019 r.
Cytuję fragment: "Projekt UZF nie przewiduje obowiązku świadczenia opieki farmaceutycznej, należy zatem uznać jej dowolność. Wobec tak niejasnego zakresu znaczeniowego pojęcia "opieka farmaceutyczna" trzeba przypuszczać, że część aptek będzie oferować pacjentom bardzo szeroki wachlarz usług, część ograniczy się jedynie do usług podstawowych, a część w ogóle zaniecha świadczenia opieki. Pojawia się jednak pytanie, skąd pacjent ma wiedzieć jakie usługi (i czy w ogóle) uzyska w danej aptece, skoro absurdalnie rozumiany zakaz reklamy aptek zabrania przekazywania pacjentom jakichkolwiek informacji, które mogłyby zachęcić ich do skorzystania z usług apteki?"

Nie dosyć, że akt został napisany byle jak, to wychodzi na to, że nikogo nie obchodzi. Miało być o wprowadzeniu do aptek dodatkowych usług dla pacjentów oraz określeniu czym jest i jak powinna być prowadzona opieka farmaceutyczna.  A także o dookreśleniu praw i obowiązków farmaceuty w systemie ochrony zdrowia, bardzo ważnej odpowiedzialności cywilnej związanej z opieką farmaceutyczną.
W głowie się nie mieści. Projekt został złożony w styczniu, mamy październik i cisza. Może ktoś uznał, że to bubel. Ale jeżeli tak, to może trzeba napisać nie-bubel?

9.10.
„Ida” oglądana po raz drugi; potwierdzam, że to najbardziej malarski ze znanych mi filmów.
Scena z oknem to arcydzieło.
Cisza albo piękna muzyka jazzowa – zapamiętałam dobrze.
Jakość dźwięku dialogów - tragiczna.

10.10.
Nobel dla pani Olgi Tokarczuk, wszyscy są dumni, a kto przeczytał?
Kto zrozumiał.
(„Olga Tokarczuk: the dreadlocked feminist winner the Nobel needed” The Guardian)

Przejrzałam listę literackich noblistów. Zaskoczyła mnie obecność Winstona Churchilla.
Brakuje mi:
Richarda Flanagana („Ścieżki północy” i inne)
Henninga Mankella („Wspomnienia brudnego anioła”) (...najniezwyklejsze podróże człowiek odbywa zawsze w swoim wnętrzu...)
Wiesława Myśliwskiego („Traktat o łuskaniu fasoli”)

i Richarda Flanagana :)

11.10.
Obejrzałam „El Camino: a Breaking Bad movie”.
Około 43-44 minuty było nieźle. Poza tym, bladziutko.

12.10.
Jako administrator studiów podyplomowych czuwający nad prawidłowym przebiegiem zajęć skorzystałam z okazji i uczestniczyłam w prezentacji dotyczącej komunikacji interpersonalnej, którą przedstawiała pani prof. Ewa. Jest wykładowcą akademickim, zajmuje się zarządzaniem ludźmi, pracuje jako coach, trener, jest fantastyczna. Gdybym miała okazję znowu jej posłuchać, brać udział w zajęciach, warsztatach przez nią prowadzonych, rzucam wszystko i idę.

Wyzwanie w tym, że mieszka w Szczecinie.
Szczecin miastem świetnych kobiet.

13.10.
Maglowanie celu, czasu, osiągalności, ryzyk i decyzji dotyczących studiów. Rozmowy do potęg.
Chyba jest tak, że młodzi ludzie dysponując ogromnymi możliwościami wyboru zawodu nie potrafią go dokonać. W sferze przedmiotów co wymarzą, to się spełnia. W sferze przyszłego życia na własny rachunek, są zagubieni.

Zejdźcie na Ziemię, Ziemia też jest piękna.

14.10.
Emocjonujący dzień powyborczy. Tyle zaskakujących zwrotów akcji, wątpliwości, nadziei, prawdziwe igrzyska.
I co to za frekwencja! Jestem z nas dumna.

„Trzeba gratulować. Nie ciesząc się.”  Jacek Żakowski

15.10.
Jerzyk polecił mi serial “Rotten", obejrzałam odcinek "The avocado war”. Dzisiaj w sklepie zobaczyłam ten owoc w zupełnie innym świetle. Chyba już nie będzie mi smakował.
"Krwawy diament Meksyku."


poniedziałek, 30 września 2019


11.09.
Wspomnienie dwóch płonących wież, obraz wypalony w pamięci.
Ile się zmieniło od tamtego czasu. Sześć tysięcy pięćset bladych dni, nawet więcej.
Osiemnaście lat, całe życie Zosi już po tym.
One zieją dymem i przerażeniem, zapadają się, znikają i znowu są.

12.09.
Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień: Money Heist, trzeci sezon, początek tak okropnie słaby w porównaniu z poprzednimi, czyste popłuczyny, zero gazu, zero smaku, ale jeszcze oglądam, jeszcze mam nadzieję...

13.09.
Warto położyć głowę tam gdzie nogi, a stopy na poduszce. Jest zupełnie inaczej.

14.09.
Z kuchni widzę duży pokój i przedpokój. W sumie kilkadziesiąt metrów, do których wracam, uważam za swoje, gdzie czuję się w domu i nic mi nie grozi. Na całym świecie jedna moja bryłka przestrzeni.
Bez złudzeń po prostu nie da się tego wszystkiego znieść.

15.09.
Jest plan żeby nie przejmować się sprawami: prognozami klimatycznymi, politycznymi szwindlami, zapowiedziami wojny. Nie używam plastikowych słomek, próbowałam pić wodę z kranu ale nie mogę, bo zaczęły boleć mnie nerki, segreguję śmieci, podpisuję wszystkie ekologiczne petycje, oszczędzam wodę już od lat i namawiam tych, którzy chcą mnie słuchać, żeby to robili. Adoptowałam pszczoły, znoszę niemiłych ludzi.
Odmawiam: nienawiści, przepaściom, zagrożeniu, katastrofom i konfliktom.

16.09.
Okazało się, że przebrnęłam ze zrozumieniem przez długie urzędowe pismo po francusku (dwa lata w podstawówce, łacina w liceum i internetowy słownik).
Brak wyjścia w sytuacji wyższej konieczności motorem jest działania.

17.09.
Zimno przyszło. Chmury nisko i ponuro.
Kupiłam wrzosy w doniczkach, włożyłam do drewnianej, brązowej skrzynki i postawiłam na stole obok świeczki. Kiczowato i oklepanie.

18.09.
Po raz kolejny padają pytania jakie studia, jaka praca, co wybrać. Jakie życie. Czy będzie interesujące z tym, czego się nauczą, z dyplomem, który zdobędą?
Jakby decyzja o kierunku studiów stanowiła coś ostatecznego.
Dzisiaj są do matury grzmiącym i lodowatym preludium. Szkoły się nim karmią, a i nauczyciele w słusznym, na wszelki wypadek, gniewie.
Ich pytania sięgają daleko, dużo dalej niż horyzont, niż można przewidzieć.
Przewidzieć w ogóle można bardzo mało, gdzie tam takie rzeczy.
Arogancja nieszczęsnych nastolatków.

19.09.
Chmury cumulonimbusy i nimbostratusy (sprawdziłam w Internecie) dziś na niebie.
Spiętrzone, jaśniejące kolosy i szare, sprasowane smutasy.

20.09.
Czy La Vie Est Belle Lancôme piękniejsze od Dahlia Divin Givenchy?
Pięć minut w świecie perfum.

21.09.
Mam szczęście, że go znam, Człowieka który zapala światła.
Sprawia, że dni przestają być do siebie podobne.
Wycisza szum, wygładza fale, dostraja.
Ale mam też nieszczęście, że tylko mi się zdarza.
Oblicze losu: pokazać, zachwycić i nie dać.

22.09.
Myślę, że każdy pamięta fragment własnego życia, którego bieg bardzo chciałby zmienić. Zachować się inaczej, zgodzić na coś albo odmówić. Przyjąć a nie odrzucić.
Ja mam w głowie taki moment beznadziejnie tchórzliwej decyzji, kiedy zamiast zrobić to, czego jak najbardziej pragnęłam, cofnęłam się.
I teraz mam. To znaczy właśnie nie mam.

23.09.
Jestem ukrytym odludkiem. Chociaż pracuję w miejscach, które są stworzone dla ludzi; inaczej w ośrodku niż w aptece, ale jednak. Do każdego człowieka odnoszę się z uważnością i to jest najlepsza cecha jaką ujawnia moje zawodowe życie. Czy dlatego, że jestem samotnikiem traktuję ich, jak podobnych do mnie? Czy to jest sprzeczność czy wręcz przeciwnie?

Warto było, warto przebrnąć przez pierwszy odcinek Money Heist, dlaczego już się skończyłeś!

24.09.
Do obejrzenia:
El Camino (bo Breaking Bad)
Boże ciało (bo mówią, że świetny)
Parasite (bo też mówią, że koniecznie)
Ad astra (bo sci-fi i Brad Pitt)
nowy sezon The Crown (bo pierwsze dwa)
The current war (bo Benedict Cumberbatch)

kiedy?

25.09.
Rano i po południu w pracy, jutro to samo.

26.09.
Szukałam czegoś do czytania. Były próby nieudane. Aż zaczęłam „Prusa. Śledztwo biograficzne” Moniki Piątkowskiej. I nie dlatego że Lalka to powieść, którą znam na wyrywki – tę biografię czyta się znakomicie.

27.09.
Jutro marsz równości. Mam nadzieję, że nie polecą kostki z chodnika jak rok temu. Z jednej strony rozumiem ideę marszu, ale z drugiej Prezydenta Żuka, że próbował temu zapobiec.

28.09.
W życiu nie widziałam tyle policji. Nawet nie wyobrażam sobie, ile wydano pieniędzy na ochronę pokojowego marszu. Byli lepiej obstawieni niż prezydenci Stanów i Rosji razem. Bez sensu to wszystko.

29.09.
Pacjentka w aptece, godzina 17, sobota. Podaje receptę na lek robiony, koleżanka odmawia zrealizowania dzisiaj.
- Jak to! Jesteście tu panie trzy (jedna właśnie skończyła zmianę) i nie możecie kilku składników pomieszać?
Być może tylko farmaceuci zrozumieją, dlaczego wszystkie nas zatkało.

Kilku składników pomieszać??????

30.09.
Pierwszy mój kontakt z coaching-iem. Nie miałam zdania; po dzisiejszym spotkaniu w małej grupie zadałam sobie pytanie: czy bliskie osoby są jednocześnie tymi, które proszę o radę i z czego wynika ich ewentualna krytyka oraz odkryłam autosabotaż. Dysponujemy różnymi sposobami na czynienie sobie zła, ale ciekawsze jak bardzo powszechnie je stosujemy: ulegamy potrzebom innych z jednoczesnym ignorowaniem własnych, zamartwiamy się sprawami, na które nie mamy wpływu, wymagamy perfekcjonizmu od siebie i nie mamy dla siebie litości.

Same banały - konstatuję dwie godziny później.