wtorek, 15 października 2019


01.10.
Kolejna inauguracja jak paciorki na nitce. Nanizane birety, togi czerwone, zielone. Ciągłość zdarzeń, nostalgia za czymś znanym, lecz dalekim podczas śpiewu chóru. Procesy zachodzą nieubłaganie, popychane siłami o rozmaitej proweniencji. Zatrzymać mogą się tylko jednostki, całość toczy się, wypełnia przestrzeń i czas. A wszystko teraz.

02.10.
Ulicami mojego miasta chodzą ludzie. Wciąż nie mogę przywyknąć, że także mężczyźni, dorośli faceci, często z dziećmi, ubierający na tę okoliczność spodnie od dresu.
Wyglądają w nich żenująco. Nie pojmuję, że nie wstydzą się swojego wyboru, przecież w lustrze widzą miękki materiał uwypuklający to, czego chciałabym nie widzieć i nogi przemienione w plastelinowe wałki gnące się jakby z gorąca. Kto przeniósł w sklepach bawełniane gacie, komfortowe na sportowej hali i już trudno, na działce, na stoisko: spodnie męskie? Do matki też tak chodzą ubrani? Gdzie są kobiety, z którymi są w związkach? Dlaczego nie reagują? Może też ubierają dres, ale jednak rzadziej spotykam ten widok na chodnikach miasta. Dres łatwiej się pierze, na pewno. Nie trzeba prasować i wszystko do niego pasuje.
Granico obciachu, gdzie jesteś?
                    
A przy okazji - słyszałam, że ekologicznie jest nie kupować nowych ubrań, tylko nosić stare. Udana godzina w ciucholandzie to jak sesja terapii, albo i dwie. Nawet lepsze bo bez płaczu. Mam parę świetnych rzeczy właśnie stamtąd. Znalezienie pięknego ubrania, w dodatku we właściwym rozmiarze, to jak super prawdziwek na grzybobraniu, plus niebagatelna radość z oszczędzenia kasy. W tym czasie można by wydać i trzy stówy w TK Maxxie. Oraz, co ważne, jest się eko (oby nie bio).

03.10.
Dzisiaj o 7 rano spotkałam lisa przed wejściem do pracy, a to prawie środek miasta. Uroczy był, trochę zagubiony, ale dowiedziałam się, że nic mu nie będzie i często spotyka się lisy w Lublinie. Nie za bardzo się z tym zgadzam, mieszkam tutaj całe życie i to jest dopiero mój trzeci lis jakiego widziałam, a w dodatku drugi biegał po polu. Po południu poszłyśmy z Azją na spacer brzegiem lasu, wyszło słońce, wróciła jesień z wierszy i ze zdjęć suplementów na wzmocnienie odporności. Za zakrętem, na ścieżce prowadzącej w chaszcze stał lis i patrzył w naszą stronę. Azja zamarła. Lis też nieruchomy. Przemyślałam drogi i sposoby wycofania się na wolno i na szybko, atak lisa, atak psa, zastrzyki przeciwko wściekliźnie (Azja zaszczepiona, ja przecież nie) ale do niczego nie doszło bo lisek machnął ogonem i zniknął. Wróciłyśmy do domu zupełnie rozbite. Wszystkiego można się już spodziewać. Jutro znowu dwa lisy spotkam.

04.10.
Niechcący zostałam obserwatorem. Świadomym sytuacji, a jednak nie uwikłanym w konflikt. Widzę, co emocje robią dwóm inteligentnym, mądrym osobom, silnym, może zbyt silnym, u władzy, nie popełniającym błędów. Ile w ich gniewie jest prawdy, a ile obrazu podpowiedzianego wrogim nastawieniem. Ile cech nawzajem wymyślonych. Żadna nie zniosłaby opinii innej niż własna i żadna nie cofnie się o krok. Nie ma możliwości, żeby spojrzały w lustro, nie dopuszczą myśli, która podważy pewność ich krzywd. Mogłyby coś zrobić razem, ale one właśnie tego najbardziej nie chcą.
Milczę, patrzę. 

05.10.
Korzystając z okazji po latach powróciłam na uliczki mojej młodości. Trójkąt: szkoła podstawowa, kościół, dom teraz wydaje się bardzo mały. Szerokie schody wiodące do kościoła, na których wystawaliśmy czekając na religię, gdzie padały kwiatki w Boże Ciało, wciąż ocieniają drzewa. Zawsze bajeczny widok ze wzgórza, właściwie z urwiska, na miasto. Starutki kościół, najstarszy w Lublinie, z XVI wieku, odrestaurowany w XVII w stylu uwaga renesansu lubelskiego nie był ostatnio remontowany, wygląda smutno. Ulica, przy której ten kościół stoi przepięknie nazywała się Krzywą, teraz jest ks. Słowikowskiego. Inny też proboszcz. A malutkie zapuszczone podwórka z dziecięcymi kurtkami rozwieszonymi na sznurze są nadal obok.
Ten sam mur z cegieł rozdzielający tereny podstawówki i liceum z dużym łukowym otworem   wypełnionym iście zamkową kratą. Nietknięty.
Brukowana, malownicza, zatrzymana w czasie ulica, pnąca się stromo do góry. Jak zupełnie inaczej ją widzę niż wspominam.

06.10.
Obejrzałyśmy film „Fanatyk” z Ryanem Gosslingiem. Obraz bardzo bogaty w intelektualne treści ale przejrzysty. Gossling mistrzowsko wciela się w rolę wykształconego człowieka rozdartego między ortodoksyjną tradycję a przeciwny jej rozum, podsuwający radykalną ideologię. Pełnego gniewu. Film jest głęboki i nie ma w nim patosu. Surowe, znakomite kino.

Przy okazji polecam „Searching”. Nie ta moc, ale ciekawa perspektywa.
I jak już przy filmach jesteśmy to jeszcze „W rękach Boga”; historia o przełomie w kardiochirurgii i rasizmie albo odwrotnie; Alan Rickman i Mos Def.

07.10.
A wracając do parafii św. Mikołaja. Budowane współcześnie kościoły są zazwyczaj nieładne, przypominają betonowe hale lotnisk. A taki piękny zabytek niszczeje. Oby nie zginął zupełnie z braku funduszy. Byłam niedawno na Placu Zamkowym; u wylotu na Kowalską stoi okazała kamienica (Grodzka 36), obok jej ściany biegną schody na wiadukt nad Podwalem, ważny punk architektury Starego Miasta, na Zamkowej łączy się Bramą Grodzką, a sprawia wrażenie jakby miała się zaraz zawalić.

„Dług”- wokół którego narosły legendy; wcześniej go nie widziałam. Przede wszystkim gwałtowny powrót do lat dziewięćdziesiątych, z całą mocą. Z kałużami pośniegowego błota. Idealna muzyka Michała Urbaniaka. Kryminał, życie.

8.10.
Przeczytałam artykuł „Nowa ustawa o zawodzie farmaceuty nie wprowadzi opieki farmaceutycznej” Macieja Konarowskiego zamieszczony w Prawo.pl.
Na marginesie: projekt Ustawy złożono w lutym 2019 r.
Cytuję fragment: "Projekt UZF nie przewiduje obowiązku świadczenia opieki farmaceutycznej, należy zatem uznać jej dowolność. Wobec tak niejasnego zakresu znaczeniowego pojęcia "opieka farmaceutyczna" trzeba przypuszczać, że część aptek będzie oferować pacjentom bardzo szeroki wachlarz usług, część ograniczy się jedynie do usług podstawowych, a część w ogóle zaniecha świadczenia opieki. Pojawia się jednak pytanie, skąd pacjent ma wiedzieć jakie usługi (i czy w ogóle) uzyska w danej aptece, skoro absurdalnie rozumiany zakaz reklamy aptek zabrania przekazywania pacjentom jakichkolwiek informacji, które mogłyby zachęcić ich do skorzystania z usług apteki?"

Nie dosyć, że akt został napisany byle jak, to wychodzi na to, że nikogo nie obchodzi. Miało być o wprowadzeniu do aptek dodatkowych usług dla pacjentów oraz określeniu czym jest i jak powinna być prowadzona opieka farmaceutyczna.  A także o dookreśleniu praw i obowiązków farmaceuty w systemie ochrony zdrowia, bardzo ważnej odpowiedzialności cywilnej związanej z opieką farmaceutyczną.
W głowie się nie mieści. Projekt został złożony w styczniu, mamy październik i cisza. Może ktoś uznał, że to bubel. Ale jeżeli tak, to może trzeba napisać nie-bubel?

9.10.
„Ida” oglądana po raz drugi; potwierdzam, że to najbardziej malarski ze znanych mi filmów.
Scena z oknem to arcydzieło.
Cisza albo piękna muzyka jazzowa – zapamiętałam dobrze.
Jakość dźwięku dialogów - tragiczna.

10.10.
Nobel dla pani Olgi Tokarczuk, wszyscy są dumni, a kto przeczytał?
Kto zrozumiał.
(„Olga Tokarczuk: the dreadlocked feminist winner the Nobel needed” The Guardian)

Przejrzałam listę literackich noblistów. Zaskoczyła mnie obecność Winstona Churchilla.
Brakuje mi:
Richarda Flanagana („Ścieżki północy” i inne)
Henninga Mankella („Wspomnienia brudnego anioła”) (...najniezwyklejsze podróże człowiek odbywa zawsze w swoim wnętrzu...)
Wiesława Myśliwskiego („Traktat o łuskaniu fasoli”)

i Richarda Flanagana :)

11.10.
Obejrzałam „El Camino: a Breaking Bad movie”.
Około 43-44 minuty było nieźle. Poza tym, bladziutko.

12.10.
Jako administrator studiów podyplomowych czuwający nad prawidłowym przebiegiem zajęć skorzystałam z okazji i uczestniczyłam w prezentacji dotyczącej komunikacji interpersonalnej, którą przedstawiała pani prof. Ewa. Jest wykładowcą akademickim, zajmuje się zarządzaniem ludźmi, pracuje jako coach, trener, jest fantastyczna. Gdybym miała okazję znowu jej posłuchać, brać udział w zajęciach, warsztatach przez nią prowadzonych, rzucam wszystko i idę.

Wyzwanie w tym, że mieszka w Szczecinie.
Szczecin miastem świetnych kobiet.

13.10.
Maglowanie celu, czasu, osiągalności, ryzyk i decyzji dotyczących studiów. Rozmowy do potęg.
Chyba jest tak, że młodzi ludzie dysponując ogromnymi możliwościami wyboru zawodu nie potrafią go dokonać. W sferze przedmiotów co wymarzą, to się spełnia. W sferze przyszłego życia na własny rachunek, są zagubieni.

Zejdźcie na Ziemię, Ziemia też jest piękna.

14.10.
Emocjonujący dzień powyborczy. Tyle zaskakujących zwrotów akcji, wątpliwości, nadziei, prawdziwe igrzyska.
I co to za frekwencja! Jestem z nas dumna.

„Trzeba gratulować. Nie ciesząc się.”  Jacek Żakowski

15.10.
Jerzyk polecił mi serial “Rotten", obejrzałam odcinek "The avocado war”. Dzisiaj w sklepie zobaczyłam ten owoc w zupełnie innym świetle. Chyba już nie będzie mi smakował.
"Krwawy diament Meksyku."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz