sobota, 15 października 2016


1.
Karbala – tak, koniecznie. Bartłomiej Topa.

2.
Połączenie – wciągający, ale pod koniec tak strasznie bredzili, że żal patrzeć. Halle Berry bardzo.

3.
Rozdział 27 – tak, Jared Leto.

4.
Nieracjonalny mężczyzna – nie lubię Allena i obejrzałam ten film wyłącznie dla Joaquina Phoenix i Emmy Stone. Film ma fabułę, którą mógłby napisać czternastolatek. Letnia zupina.

5.
Zjazd absolwentów – mocne, specyficzne, szwedzkie kino. Wyciąga z kolein.

6.
Wymyk – koniecznie. Fantastyczny Robert Więckiewicz.

7.
Barany. Islandzka opowieść – powalający film. Minimalizm bez możliwości oderwania się od ekranu.

8.
Wolność słowa – wydaje się trochę naciągany, ale to świetny film. I ostatecznie na faktach. Warto.

9.
Szalone serce – tak. A jak ktoś jest fanem country, to jeszcze bardziej tak.

10.
W głowie się nie mieści – tak!!

11.
Wziąć sobie żonę – podobnie jak „Viviane chce się rozwieść”, jest tak rzeczywisty i bezpretensjonalny, że kompletnie mnie zachwycił. Mówi całą prawdę o gównianym małżeństwie, o niewoli, o prawdziwym demolowaniu życia dzieci przez ich własnych rodziców.

12.
Carte Blanche – piękny Lublin. Chyra dobry. Kupa dłużyzn. Nie ma obowiązku oglądania.

13.
Tatarak – pani Janda pretensjonalna jak zawsze, pan Englert gra elegancko, wspaniałe zdjęcia. Film bardzo wsobny, wydaje się być stworzonym dla rodziny i najbliższych pani Jandy. Występuje w nim kompletnie niezrozumiałe połączenie fabuł, cały czas czymś razi. Koszmarny przerywnik w postaci nagłego przejścia z akcji filmu na plan zdjęciowy. 

14.
Dziewczynka z kotem – dla mnie to jest kompletne nieporozumienie.

15.

Phil Spector – Pacino i Mirren. Spodziewałam się czegoś znacznie ciekawszego. Albo chociaż ciekawego. Pani Mirren – blada, pan Pacino – klaun.

sobota, 1 października 2016

1.09.
Zawsze, kiedy moje dziecko idzie na rozpoczęcie roku do szkoły, zadaję sobie pytanie, jak było tamtego września, w 39 roku. I może to patetycznie brzmi, ale trudno, tak właśnie jest. I co rok dziękuję losowi, że ono może tam iść i narzekać na cały świat, na plan, na sprawdziany, na pana od matmy…

2.09.
Cały dzień programowania zajęć Zosi.
Melancholijne spotkanie.
Wciągająca biografia Chaplina.

3.09.
Dowiedziałam się z serwisu „Losy Ziemi”, że do 5 września jesteśmy w zasięgu silnej burzy magnetycznej na Słońcu, czego skutkiem są różne zjawiska na Ziemi, takie jak zakłócenia działania sprzętu elektronicznego czy zaburzenia samopoczucia i zachowania ludzi. I kogo to obchodzi.

4.09.
Zosia: Żal mi się ciebie troszeczkę zrobiło.
Ja: Kogo?
Zosia: Ciebie.
Ja: Siebie?
Zosia: Ciebie!
Ja: Mnie?

5.09.
Pan Waldemar dzisiaj: naprawił zepsute światło pod wiszącą szafką w kuchni (przez co działają WSZYSTKIE światełka), doprowadził do porządku plątaninę kabli (nieważne gdzie), ustawił drzwi u Zosi tak, żeby można było zamknąć je bezgłośnie, naprawił ruchomą szafkę pod jej łóżkiem, zdarł stary i położył nowy silikon wokół wanny, wykazał, dlaczego śmierdzi z pralki (ponieważ za wysoko jest odpływ i woda zalega w rurze), cdn.

6.09.
Wywiadówka. Ponieważ wychowawczyni Zosi ma dobrze poukładane w głowie i wie, po co jest w szkole, spotkania z nią to czysta przyjemność.

7.09.
Zaprowadziłam mój wiekowy (ale ulubiony) samochód do serwisu, w celu zlikwidowania łomotu zawieszenia oraz wymiany oleju. Na rachunku dostałam wymianę czterech filtrów, cztery filtry, olej, wymianę oleju, żarówkę oraz łącznik stabilizatora wraz z wymianą. Warto było – nie tłucze, nie śmierdzi. Nie powiem za ile, bo to drażliwe.

8.09.
Kupiłam półkę do pokoju Zosi, na książki. Półka całe 150 zł. Najpierw SMS, że przyszła. W sklepie do informacji, do kasy, do samochodu – na drugi parking do magazynu nr 1, oddać kwit panu i na koniec pan przywiózł wózkiem widłowym z szumem i terkotem paczkę na rampę, do mnie. Wzięłam ją pod pachę i zaniosłam do samochodu. Teraz czeka na pana Waldemara.

9.09.
Skąd jabłka do szarlotki. Czy krupnik czy ślimaczki. Czy kasza czy kluski kładzione. Oto są pytania.

10.09.
Uczę Azję jeździć samochodem. Za każdym razem wprowadza ją to w niepohamowany dygot i ślinotok. Robię krótkie wycieczki. Rita też tak miała, a potem leżała z tyłu na kanapie, brzuchem do góry.

11.09.
Na lotnisku upał tropikalny.
Przyleciał Jerzy - facet, z planami, oceną rzeczywistości, w której słuszność wierzy, pewny siebie, związany z dorosłą kobietą. To jest ten czas, kiedy moje zdanie nie waży tyle, co kiedyś. To jest czas, kiedy błędy idą już na jego konto.

12.09.
Miałam bardzo ważna rozmowę, zawodową. Otwiera się nowa perspektywa, bardzo zmieniająca codzienność. Zastanawiam się, czy jestem na to gotowa. Czy Zosia jest gotowa. Czy dam sobie radę. Gośka mi odradza. Muszę porozmawiać z tatą. Ale chyba i tak nie ma innego wyjścia, trzeba spróbować.

13.09. – 17.09.
Jerzyk, Selene, Zosia. Kolejna ciężka próba związana z nieustannym rozmawianiem po angielsku. Tematy życiowe, codzienne, międzynarodowe. Przeszłość i przyszłość. Jest dobrze, ale wyczerpująco.

18.09.-21.09.
Kompletna bezmyślność intelektualna, przeorganizowywanie się na jesień, Zosia chora, pytania bez odpowiedzi, tęsknota nie wiadomo za czym. Trochę za dużo, trochę za mało – mętlik, niepewność, niech to się skończy.

22.09.
Obejrzałam „Wymyk”. Nie będę pisała jaki jest wiarygodny albo świetnie zagrany. Trzeba go zobaczyć, nie ryzykuj straty.

23.09.
Wstałam z fotela i wyszłam do ludzi.

24.09.
Sezon na szarlotkę. Znowu upiekłam. To nie jest jakaś sprawa. Była mimo wszystko pyszna. Szarlotka i „Wzburzenie” Philipa Rotha.

25.09.
Cały dzień w pracy. Tak,  wiem, że jest niedziela. Cały dzień w pracy i czuję, że zachorowałam na koszmarną chorobę, czyli katar. Wiele się na to złożyło.

26.09.
Mimo całkowitego rozkładu z powodu kataru powlokłam się do pracy. Nic nie myślę, to chyba jasne.

27.09.
Moja córka przeszła szybki kurs pt. „Jesteś gospodarzem klasy, a nic nie jest na dzień chłopaka przygotowane” – na grupie w Internecie. Było ciężko, jednak przeszłyśmy od rezygnacji ze stanowiska do całkowitego panowania nad sytuacją.

28.09.
Siedzę sobie w domu, jest środa, ludzie w pracy, ja pod kocykiem, czuję się lepiej, piję herbatkę malinowo-żurawinową, czytam książkę, za pół godziny będę oglądać film, zasmarkanie ma swoje dobre strony.

29.09.
Były mąż potrafi wyprowadzić  z równowagi, chociaż pracuję nad tym z coraz większym sukcesem.
Rozmowa telefoniczna ma wiele zalet, między innymi taką, że jeżeli posiada się już wszystkie konieczne informacje i nie ma się ochoty na rozwijanie nie wnoszących niczego dobrego kwestii, można ją zakończyć jednym uprzejmym słowem i guzikiem.

30.09.
Nieprawdopodobny rejwach w pracy, lubię to. Zdobyłam płytę, na którą polowałam od wielu miesięcy: „Wszystko za życie” („Into the Wild”) Seana Penna. Zobaczymy, czy mnie rozczaruje czy zachwyci, ale przychodzi mi na myśl zupełnie przypadkowo wybrany film, który oglądałam niedawno, bez ostrzeżenia, żadnego przygotowania „Barany. Islandzka opowieść”. Film tak poruszający, że nie do zapomnienia. I takie filmy nadają sens oglądaniu całego badziewia. Nie poddam się, będę brnąć przez ulewę i śnieżycę w poszukiwaniu pereł.