wtorek, 19 kwietnia 2022

***

Ależ pociągające są pociągi

jak piękne silne smoki

z mocnym łoskotem

obwieszczające lasom

swoje żelazne sprawy


W ciemności oczekiwane ich płonące oczy

najpierw słychać szum jak chór

rozrywanie omdlewających cieni

spłoszonych ławic

chmur

 

Zbliżając się nie drgną

z trójkąta latarek nieuchronne słońca

oczu od nich oderwać nie można

kontrolowanym gwizdem 

posłusznie

zatrzymują się u moich stóp


Na jedną minutę przystają

nadzieją ciepła tchną mi w twarz

solidne jak wschody i zachody gwiazd

zostałyby

jednak obowiązki zmuszają

do porzucenia mnie zgodnie z rozkładem



poniedziałek, 18 kwietnia 2022

***

Pędzi przez góry

porywa igły wysokich drzew

rozwiewa pół dym, pół obłoki


odbija się od księżyca

i wraca 

cios odbiera za dobrą monetę


przemyka po bladych dolinach

brzegach mórz

wzdłuż pustych niebezpiecznych dróg


wstaje i kładzie się

tysiące razy

niezrażony porażką każdego dnia


pies nadziei


sobota, 27 marca 2021

 marzec 2021

Co mam do powiedzenia, czego nie można znaleźć w wyszukiwarkach? 

Żeby przypomnieć sobie o wartości mijających, jak drzewa widziane z pociągu, policzalnych dat życia.

Chciałabym napisać długie zdanie pełne treści które sprawi, że w czasach skracanych do ikon czytelnik poczuje się wyczerpany i natchniony.

Zapamiętywanie chwil ma sens, gdyż można je w dowolnym czasie odtworzyć a ich wielość jest nieskończona.

Przedmiotów wokół siebie nie zrobiłam własnoręcznie. Są ich twórcy, natchnieni geniusze, naukowcy, rzemieślnicy, przypadkowi odkrywcy, ja je kupiłam, dostałam i używam.

Jest mi z nimi niewyobrażalnie łatwo ale jednocześnie jakże trudniej stworzyć coś, czego jeszcze nie ma. Czerpię z zasobów, mam dostęp do myśli sprzed setek lat. Podejrzewam, że właśnie ta dostępność i jeszcze możliwość nieskończonego wyboru najbardziej się nie sprawdza. Pomysły na książki, zdjęcia, historie, miejsca, analizy, filozofie już zużyto?

Wystarczy wpisać słowo i otwierają się odpowiedzi z przeszłości, tysiące wyników, kopalnia na kliknięcie, informacyjne wysypisko.


niedziela, 5 stycznia 2020


1.1
Samotność w rodzinie. Samotność w związku. Samotność jako stan istnienia, po prostu.
Nasza samotność ustanowiona biciem serca, oddechem, życiem.
Więc dlaczego nie jest najlepszym przyjacielem? Przecież ona nas nie zostawi.

2.1
Wysłałam listy do Mojego Ulubionego Pisarza (dwa miejsca, dwie szanse).
Rozpoczęły swoją podróż z poczty na ulicy Bursztynowej, gdzie odebrała je ode mnie bardzo sympatyczna pani, nawet pokazała mi świąteczne znaczki, które zostały ich biletami podróżnymi, ładne, złote. Tak więc dwa listy, dwa znaczki, jedna droga. Kiedyś się rozejdą, ale to już w Australii. A najpierw? Nie jakaś sekunda w przestrzeni, tylko normalnie w worku, samochodem, pociągiem, albo nie, ale już samolotem na pewno. A w środku słowo pisane ręcznie, nie z drukarki, nie z urządzenia wielofunkcyjnego, pot i łzy, bo już przecież nie umiem pisać, wszystko na klawiaturze.
Poszły w świat.

3.1
Australia płonie.
Giną w ogniu zwierzęta.
Przywódca mocarstwa podejmuje decyzję i zabija ludzi w innym kraju.

Reszta świata czeka, aż następne informacje pojawią się ich tabletach, smartfonach, laptopach.
Chyba, że padnie Internet.

4.1
Bezproduktywnie zamartwiam się o Australię.
Dlaczego cały wspaniały świat nie rusza na pomoc?
ONZ, Wspólnota Narodów, Greenpeace, Avaaz, dziesiątki innych organizacji pozarządowych, rządy państw, które spotykają się i radzą nad światowym klimatem, piszą protokoły, ustalają rezolucje i plany. Gdzie oni są?
Gdzie Boeing SuperTanker? Gdzie inne samoloty do lania wody na ogień?



wtorek, 31 grudnia 2019


16.12.
Cień raka przepływa nad każdym jak drapieżny ptak.
W zgodzie z prawidłami statystyki, genetyki i czegoś tam jeszcze wybiera i atakuje. Ofiara najpierw zamiera, potem zaciekle walczy, albo poddaje się szybko. Jej towarzysze głównie wieją w popłochu i zapisują się na RTG, USG, MRI, CT. Cudzym doświadczeniem nauczeni rozglądać się jeszcze uważniej.

17.12.
Wyobraziłam sobie życie jako supeł, z każdym rokiem bardziej zaciśnięty, zagmatwany i ciężki, chociaż jednocześnie bliski, swój.

18.12.
„Mógłby płakać, ale wierzył, że łzy są dla żywych tym samym, czym kwiaty dla zmarłych: dowodem na daremność uczuć.”
Richard Flanagan Klaśnięcie jednej dłoni

19.12.
Z uszkodzonego nośnika udało się informatykom odzyskać jedyny jaki miałam (zawsze robię co najmniej dwie kopie!?) folder ze zdjęciami z naszej najpiękniejszej wycieczki – po Irlandii. Cieszę się, jakbym znalazła drogocenną pamiątkę.
Irlandia jest dla mnie wyjątkowym miejscem. Zdjęcia natomiast najlepszym wspomnieniem.

Lodowaty uścisk historii z tymi sądami. Będzie o nich w podręcznikach.

20.12.
W tak zwanych galeriach handlowych jest atmosfera Świąt. Ludzie się tam nawet już przenieśli. Wszędzie ozdoby i muzyka z filmowego bożego narodzenia. W domach ciemno a na parkingach przy centrach, wydawałoby się ogromnych, nie ma gdzie postawić samochodu. Ale dobrze, niech i tak zostanie, magia może być gdziekolwiek.

The Witcher (bo nie nazwę go Wiedźminem): trzy razy NIE.

21.12.
Obejrzałam Dla niej wszystko z Russelem Crowe w znakomitej formie (2010). Bardzo dobry dramat sensacyjny. Nie trzeba zważać na drobne błędy, w których pławią się ci wszyscy krytycy zarozumiali, film jest świetny, trzyma w napięciu niemal od pierwszej sceny.
Nie wolno tylko czytać recenzji na F., bo to przeważnie bezczelne spoilery i szukanie dziury w całym.

22.12.
Przygotowania świąteczne, ale i czas na odpoczynek.

„Mówiła śpiewnie i powoli, ze wznoszącą się intonacją na końcu zdania, i to właśnie tę wymowę Sonja przyswoiła na resztę życia, bo nieświadomie pragnęła być taka jak ta dziewczynka, która nie postrzegała siebie jako nieporadnej grubaski, lecz jako osobę, która może czerpać z życia pełnymi garściami.”
Richard Flanagan Klaśnięcie jednej dłoni

Napisałam list do Richarda Flanagana i wyślę go na Tasmanię.

23.12.
„Nie chodziło o to, co zostało powiedziane, lecz o narastającą masę słów niewypowiedzianych, o milczenie, które dawniej łączyło ich jak metalowe klamry, a teraz tworzyło rosnącą przepaść”.
Richard Flanagan Klaśnięcie jednej dłoni

Dwóch papieży to optymistyczny, wiarygodny, mistrzowski pod względem aktorskim film, oraz przepiękna, wolna od turystów Kaplica Sykstyńska.
Zastanawiam się, kim są zawodowi recenzenci na pewnej internetowej, popularnej stronie dotyczącej tematyki filmowej. Życiowymi frustratami, niespełnionymi pisarzami/aktorami/reżyserami, którym żółty jad zalał mózgi i pióra?

24.12.
Od rana szykowanie Wigilii, wszyscy dzisiaj przychodzą do nas. Dzieci ubierają choinkę, już dwie godziny stoję nad barszczem, wyszedł przepyszny, kompot prawie wypadł z kotła, przygotowałam trzy rodzaje śledzi, nakryliśmy do stołu, gdzie zapalone nowiutkie świece, ułożyliśmy gałązki, serwetki w zimowe ptaszki. Zapachy. Wygłupy.
Zaduma nad kawą w skradzionej minucie spokoju.
Tamte Święta, zapamiętane chwile z dalekich lat, szczegóły wyraźne, powracające diamenty szczęścia.

Wreszcie wieczór, nastrój, którego szukamy.
Trochę smutny świat bez śniegu.

25.12.
Znowu biały obrus na specjalne okazje, odświętna zastawa, której nie myje się w zmywarce, bo szkoda pięknych zdobień, wymyślne potrawy, bliscy, tworzenie wspomnień.

Ale już popołudnie spędzamy na grach: Siedem cudów świata oraz zupełnie nowe odkrycie - CV.
Filip Miłuński zrealizował wspaniały pomysł, stworzył fascynującą konstrukcję i zasady, a  Piotr Socha narysował zabawne ilustracje. Wciągająca, urozmaicona gra, żal, kiedy jedna rozgrywka się kończy, na szczęście można zacząć kolejną!

26.12.
Tęsknić, nie tęsknić.
Czekać, nie czekać.
Żyć, nie żyć.

Niepokój zbliżającego się nieuchronnie końca roku.
Nie dopuszczam do siebie zakłóceń, chcę to przeżyć, zajrzeć głębiej.
Cisza już, pozmywane, posprzątane, na choince kolorowe lampki milczą, pies śpi, świece prawie wypalone, jeden płomień filuje.
Niech zostanie zamknięte.

27.12.
Te osoby, jedna, najwyżej dwie w życiu, które były na początku, towarzyszyły nam gdy powstawały poglądy, tworzył się trzon osobowości, a najważniejsze cechy szukały swojego miejsca; kiedy uczucia zamienialiśmy w czyny – wracają po latach.
To jest Gośka, z którą spotkanie po miesiącu, dwóch czy po pół roku zaczynamy tak, jakbyśmy widziały się wczoraj. Nawiązujemy przerwane wątki a wypita dawno temu kawa dopiero lekko wystygła.
Chociaż dzisiaj wyjątkowo czułam się, jakby czas zatoczyło koło.

28.12.
Zbyt dużo godzin w aptece.
Bóle głowy, katary, przewlekłe zapalenia zatok, rozmaite kaszle, gorączka. Biegunka. Rzucanie palenia. Depresja.

„Tymczasem na ulicy budził się szmer i za szybami sklepu coraz częściej przesuwali się przechodnie. To służąca, to drwal, jejmość w kapturze, to chłopak od szewca, to jegomość w rogatywce szli w jedną i drugą stronę jak figury w ruchomej panoramie. (...) Coraz więcej ludzi, coraz więcej wozów, aż nareszcie utworzył się jeden wielki potok uliczny, z którego co chwila ktoś wpadał do nas za sprawunkiem.
- Pieprzu za trojaka,,,
- Proszę funt kawy...
- Niech pan da ryżu...
- Pół funta mydła...
- Za grosz liści bobkowych...” 
Bolesław Prus Lalka

29.12.
Hrabia Paweł Edmund Strzelecki, ten, który nazwał najwyższy szczyt Australii Górą Kościuszki, zwiedzał i odkrywał również Tasmanię. W 1845 roku, po powrocie z wyprawy dookoła Ziemi, napisał wielkie naukowe dzieło: "Fizyczny opis Nowej Południowej Walii i Ziemi van Diemena (czyli Tasmanii)" oraz nakreślił dokładną mapę geologiczną tych terenów - mapa ma siedem metrów długości i półtora metra szerokości. Opracowanie Strzeleckiego, zawierające wyniki badań geologicznych, etnograficznych, mineralogicznych, meteorologicznych, informacje o faunie, florze, rolnictwie, zebrane dane o historii kolonialnej Australii i Tasmanii wciąż stanowi bogate źródło wiedzy o tamtej części świata. Zrobił to bez komórki, Internetu, odzieży termicznej, wielkich portów lotniczych, właściwie bez żadnych lotnisk, antybiotyków, innych leków, jedzenia w tubkach o długim terminie przydatności do spożycia.
Mało tego, w latach Wielkiego Głodu w Irlandii w latach 1845-1849 pracował w Brytyjskim Stowarzyszeniu Pomocy, gdzie skupił się na dożywianiu i niesieniu pomocy materialnej dzieciom. Okazał się osobą o wielkim talencie organizacyjnym, został wkrótce superintendentem Generalnej Agencji w Dublinie, a w roku 1849 jego program żywienia objął ponad 200 tysięcy dzieci w szkołach.
Dokonał tego w jednym życiu.
Niesamowita historia, gotowy scenariusz.

30.12.
Miały być czyszczone tylko ząbki i obcinane pazurki a okazało się, że lewe oko zostało w listopadzie trochę zaleczone, a teraz choroba rozwinęła się na obu, czego nie było widać. Dzisiaj w trakcie narkozy lekarze przeprowadzili zabieg na oczach, Azja ma grudkowe zapalenie trzecich powiek. Dodatkowo ma podwyższony poziom kreatyniny, co może oznaczać chore nerki. Psina umordowana, leży tutaj czujna i wystraszona, niepewna i żałosna. A my nad nią jak dwie zmartwione  kwoki.

31.12.
Dzisiaj Azja już w lepszej formie, otucha wstępuje w nasze serca.
Spotkała mnie poza tym mała przykrość, bardzo duża przyjemność, napisałam list, przeczytałam ciekawy artykuł, odpowiedziałam na kilka miłych sms-ów z noworocznymi życzeniami, grałam znowu w gry.
Nie mam wielkiej nadziei, że ludzie kiedyś zmądrzeją, ponieważ sądząc po ilości odpalanych w ciągu dnia petard i tego, co będzie się dziać w nocy są wciąż egoistyczni, krótkowzroczni, okrutni i głupi.


niedziela, 15 grudnia 2019


1.12.
Kolejny odcinek The Crown - Tyvysog Cymru (Książę Walii), gdzie dwie fantastyczne role zagrali Mark Lewis Jones - walijskiego nacjonalisty, nauczyciela i polityka oraz Josh O’Connor - Karola, księcia Walii. Bardzo ciekawa historia i wspaniale napisany scenariusz. Taki film może służyć jako inspiracja do dyskusji na dosłownie każdym spotkaniu, zebraniu, randce i z całą pewnością może skończyć się kłótnią.
Ukazuje nieznane oblicze księcia Karola, Walii, fragment historii wyspy a przede wszystkim porusza temat wolności i polityki.
Kreśli inną perspektywę w odniesieniu do nacjonalizmu, społecznego barbarzyństwa.
Bo przecież w wydaniu walijskim, irlandzkim czy katalońskim to najczystszy patriotyzm.
Przerażające są interpretacje historii, polityczne manipulacje i siła mediów. Ich wpływ na podejmowane później przez społeczeństwa demokratyczne decyzje.

Poza wszystkim, jak tam jest pięknie, w tej Walii.

2.12.
Jestem zmęczona. Jestem zmęczona. Jestem zmęczona.

3.12.
Spotkałam się, rozmawiałam, dobrze się bawiłam ze świetną kobietą.

4.12.
Przygnębiające jest to, to, to i tamto.
Co zrobiłam, żeby przetrwać?
Obejrzałam film Trauma z Samem Worthingtonem. Nie trzeba nic czytać, sprawdzać, tylko oglądać. Wciągający thriller, nie obrażający niczyjej inteligencji.

5.12.
Cały, dosłownie cały dzień po pracy szukałam nowej torebki. Poczułam mus nie do opanowania. Najpierw pojechałam i szukałam osobiście. Potem dałam sobie spokój i zasiadłam do komputera. Około 22 kupiłam via Internet. Przyjdzie w poniedziałek. Zobaczymy, czy wytrzyma próbę czasu (od zamówienia do zapoznania) oraz wszystkie inne próby związane z zakupami tą ryzykowna drogą.

6.12.
Mikołajów nie spotkałam, może w niedzielę.

7.12.
Przeżyłam dzisiaj dzień negocjacji.
Pewnej mamie odradziłam zakup syropu dla 5 miesięcznego dziecka. Wyrób jest przeznaczony dla dzieci od trzech lat, w dodatku nic nie warty.
Tacie dwunastolatka nie sprzedałam tabletek na powstrzymanie obrzęku śluzówki nosa i kataru u przeziębionego syna. Lek podany doustnie może wywołać objawy wynikające z pobudzenia ośrodkowego układu nerwowego. Katar i ból głowy nie są dostatecznym powodem, dla którego pseudoefedryną trzeba karmić drobnego chudzielca. Dostał krople do nosa, zadziałają miejscowo.
Doradziłam pacjentce, żeby nie realizowała recepty na lek przeciwdepresyjny, którego stosowanie przerwała trzy tygodnie temu, bez konsultacji z psychiatrą. W dodatku próbuje zajść w ciążę. Ma zadzwonić do swojego lekarza.
 Rozmawiałam też z innymi osobami i pomogłam im w podjęciu ważnych terapeutycznie decyzji, oraz dokonaniu właściwych zakupów, żeby nie było, adekwatnych do ich potrzeb zdrowotnych.
Potrafię wyczuć, kiedy ludzie chcą rozmawiać i słuchać moich wyjaśnień. Lubię, kiedy odchodzą zadowoleni i przekonani, że poczują się lepiej.

8.12.
Mikołaj wreszcie przyszedł.

9.12.
Dzień wolny zrobiłam sobie z powodów organizacyjnych, zakupy, gotowanie, plany na święta, wyszukiwanie przepisów (i tak potrawy będą te same co zawsze).
Torebka jest piękna.

10.12.
Media karmią nas głównie złem.
Wypadkami, zabójstwami, chorobami, przekrętami, pożarami, katastrofami, kompromitacją.
A dzisiaj wyjątkowo pani Olga Tokarczuk odebrała nagrodę Nobla i uznano to za wielki news. 
Powiedziała:
„Jest to fenomen na wielką skalę także i dlatego, że dzisiaj powszechnie potrafimy posługiwać się pismem i wielu ludzi osiąga tę, kiedyś zastrzeżoną dla nielicznych umiejętność wyrażania siebie samego w słowie i w opowieści. Paradoksalnie jednak, wygląda to na chór złożony z samych solistów. Głosy nakładają się na siebie, rywalizują o uwagę, poruszają po podobnych traktach, ostatecznie wzajemnie się zagłuszając.”
„Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy”, co zostało już po wielokroć zacytowane. Lecz powyższe stwierdzenie, przepraszam bardzo, to akurat tani slogan, przy tym nieprawdziwy. Oczywiście, że zauważamy.
„Tylko literatura jest w stanie pozwolić nam wejść głęboko w życie drugiej istoty. Zrozumieć jej racje, dzielić jej uczucia, przeżyć jej los. (...) Możliwe jest nawet, że nasz umysł wyewoluował ku opowieści jako procesowi nadawania sensu milionom bodźców, które nas otaczają.”

To fragmenty z wystąpienia podczas gali, które choć godne, jednak niezgodne z moim odbiorem świata, literatury i ludzi.
Dla mnie pani Olga Tokarczuk nie jest „Królową Literatury”.

11.12.
No i okazało się, że Zosia ma przeczytać Biegunów na rozszerzeniu z polskiego, czyli chcąc nie chcąc i ja sięgnę po nich, tak widać miało być.
Ale na razie czytam Klaśnięcie jednej dłoni Richarda Flanagana. Trudno będzie dorównać.

12.12.
Postać Nicole Barber w Marriage Story Scarlett Johansson zagrała z samego środka siebie.
Film jest boleśnie smutny, smutkiem prawdy o życiu, chociaż chwilami absurdalnie zabawny.
Poruszył mnie, będę go pamiętać.

13.12.
38 rocznica wprowadzenia stanu wojennego.
Dowiedziałam się o tym fakcie w kościele na mszy o 9 rano. Ksiądz powiedział, że w Polsce jest wojna, więc pobiegłam do domu, żeby powiedzieć to rodzicom. Nie wiedzieli o czym mówię, więc włączyli telewizor, gdzie zaczął bez końca przemawiać generał. Brak mimiki i monotonny głos sprawiły, że nie poczułam lęku. Okazało się, że nie działają telefony.
Poza tym pamiętam tylko mróz.
Ale czy to była akurat ta zima? Nie wiem.
Skojarzenie jest dość trafne.
Gdyby zdarzenie to miało miejsce dzisiaj, odcięcie komunikacji za pomocą telefonu mogłoby przynieść zupełnie inne skutki społeczne.

14.12.
W wielu mieszkaniach w nocy okna są szczelnie zasłonięte. Ale znaczna część osób nie odgradza się od ciemności.
W takim jasnym oknie widziałam lokatora. Przytulony do telefonu z jednej, a śpiącym dzieckiem z drugiej strony głowy kreślił zygzaki po swojej rozświetlonej kuchni. Coś tam przygotowywał, może sprzątał. Ciekawe, czy wie co robił? Czy pamięta o czym rozmawiał? Gdzie była jego świadomość podczas tych czynności.
A przecież to był słodki obrazek.

15.12.
Pakuję prezenty pod choinkę, potem nie będzie kiedy.
Gotuję wigilijny bigos, później go zamrożę, grzyby niesamowicie pachną.
Mój pies kręci się po kuchni, gdy tylko się tam pojawiam. Chodzi bezszelestnie, wtapia się w meble, opiera o moje nogi ze spuszczonym łebkiem pilnuje, czy coś nie spadło z blatu. Kiedy kroję marchewkę albo paprykę (jej ulubione warzywa) siada tak, żeby obserwować moje oczy i wpatruje się. Bo wie.



sobota, 30 listopada 2019

16.11.
Delikatnie dotykam gruszki w Lidlu.
- Oj, twarda jak kamień – mruczę pod nosem, zawiedziona,
- Twardziutka, chrupiąca – chwali pani obok, zadowolona i pakuje pięć.

Jadę nocą. Widok z ulicy Wyszyńskiego do góry na oświetloną Katedrę i Wieżę Trynitarską, przepiękny. Rzut okiem w mroczny, tajemniczy Żmigród. Potem na prawo Krakowska Brama z sekundą Starego Miasta. Dalej Lubartowską na sam dół, mijam po lewej stojący przy Świętoduskiej kościół świętego Józefa z podświetloną, tajemniczą rzeźbą. Natomiast na dnie tej historycznie kaprawej, wspaniałej ulicy czysty kryminał, dwa radiowozy i karetka, kamienice na niebiesko.
Przejechały Aleją Solidarności, klimat zrobiły.

17.11.
Wychodzenie ze szpitala. Powrót do domu.
Obolały, ale cztery domowe kąty na razie krzepią jak najlepszy rosół.
Własne łóżko, łazienka, względny spokój.

18.11.
Udałyśmy się z czerwonym okiem Azji do najmilszego weterynarza, dr Roberta.
Oko chore, ale okazuje się, że do tego półtora kilograma nadwagi się ma (i 100 gramów) oraz ostre ząbki potrzebujące skalingu. Piękna, całkowicie odnowiona lecznica, ale to nie jest tak ważne, jak pracujący w niej ludzie, którzy uśmiechają się do każdego psa.

19.11.  
Rozkoszuję się metodycznie niezwykłym gramem czasu, kiedy obecność drugiego człowieka jest jednocześnie łagodna i porywająca.

20.11.
Druga rocznica śmierci Igi.
Jak krzyż przy drodze. Śmierć obok życia.
Pierwsza przyjęta; drugie nieprzewidywalne, bolesne.

21.11.
Pasażer jest ledwie biernym uczestnikiem podróży. Owszem, wybrał kierunek, zaplanował termin i kupił bilet. Ale same pociągi to czysta magia.
Już dworce są ekscytujące. Tam zaczyna się wyprawa, idealny pierwszy etap opowieści. Budynek trwa sobie zwyczajnie, będąc świadkiem gorących emocji. Może zostać także miejscem tajemniczego zakończenia. Mężczyzna w długim płaszczu odchodzi w mrok pustego peronu, jego kroki odbijają się echem od murów i głuchną w oddali, zapada cisza. Na peronie leży pozostawiona nocy Grażyna, milcząca i martwa na wieki.

22.11.
Cudze życie.
Jeśli nawet znam kogoś i wciąż mnie interesuje, to stopień poznania, dopuszczenia do siebie, pozyskania zaufania, będzie zbyt mały. Tylko młodość jest nieobliczalnie łatwowierna.
Niewidoma i głucha.
Później chciałoby się jeszcze wierzyć, że wszystko może się zdarzyć. Ale wtedy już wiadomo, że nie.
Później jest późno.

23.11.
Małe stacje w prowincjonalnych miasteczkach, pobudowane na uboczu, gdzie porzucono dwie ławki oświetlone łysą żarówką, z mrokiem rozsnutym po kątach. Podłoga hipnotyzuje obłąkaną szachownicą, pogłos, brudna toaleta, brudne ściany i smutek opuszczenia dopełniają obrazu.

Przystanki pośrodku bezludnych prerii, budki sklecone z kilku desek, których rolę wyznaczają biegnące nieopodal kolejowe tory, wszędzie przestrzeń, sklepienie nieba błękitne i wysokie, Słońce w zenicie.

24.11.
Nie wiedziałam co wydarzyło się w Aberfan. Dzięki serialowi The Crown poznałam to tragiczne, ale jakże charakterystyczne dla historii wydarzenie. Bagatelizowanie ostrzeżeń, zadufanie, arogancja a przede wszystkim ignorancja. Ile to razy zdarzały się wielkie tragedie, gdzie potem rwano włosy z głowy, powoływano komisje, aby ustalić kto zawinił a następnie wracano do tego co zawsze. Niekompetencji i polityki.
 Na mojej liście ulubionych seriali, gdzie pierwsze miejsce zajmuje Breaking Bad a drugie pierwszy sezon Detektywa, The Crown jest trzecim. Mam wielki szacunek do rodziny królewskiej za to, że zgodziła się na jego realizację. Właśnie w ten sposób.

25.11.
Zosia pisze prace z języka polskiego właściwie bez przerwy. Podoba mi się jak czerpie z każdego napotkanego źródła, przekłada informacje na konteksty i interpretacje do swoich esejów, czy co tam akurat ma na warsztacie.

Przy okazji, z powodu pytań do sprawdzianu z kategorii Jakie obrazy wisiały na ścianach we dworze? czy Jakie drzewa rosły wokół dworu w Soplicowie? odświeżyłyśmy sobie Pana Tadeusza Andrzeja Wajdy. Jeszcze raz najlepsza obsada, poetycka, malarska reżyseria a przede wszystkim Mickiewicz, przy którym słów brak.

26.11.
Chociaż nie można ściągnąć nikogo myślami - myślę w nadziei, że mnie pierwszej się to uda.
Zapełniam świat wyobrażonymi historiami, rzeczywistość do nich mało przystaje.
Gdybym umiała śpiewać albo tańczyć, ale ja tylko potrafię marzyć.

27.11.
Wielkie gmachy w metropoliach, wystawiające im godne świadectwo, bogate, tłoczne, gwarantujące poczucie bezpieczeństwa i pewność dojechania na miejsce. Porządkujące świat gwizdki konduktorów. Potężne lokomotywy w swoich strefach odpoczynku, stoją w równych rzędach i błyszczą jak świeżo wyczesane konie, którym opiekun nie żałował zgrzebła i szczotek.
Stacje w czarno-białych miastach, pełne milczących podróżnych, jak mrówki przemieszczających się z miejsc A do miejsc B, bez emocji odgrywających niezrozumiałe role. Szum taśmy ORWO.
Geometryczne perony, na które bezgłośnie zajeżdżają odlane z jednej formy składy. Wsiadają tam identyczne postacie z nierealnego świata, martwe, nudne i blade.
Krwawe dworce w dżungli, gdzie tory kolei śmierci budowali jeńcy pojmani podczas wojny oraz niewolnicy-robotnicy; ich umęczone ciała kładły się wzdłuż i pozostały tam na zawsze, jako ciche cienie.

28.11.
Jan Twardowski Czekanie
         
kiedy na miłość niecierpliwie czekasz
pomiędzy dzwonkiem a otwarciem drzwi
czasem wepchnie się kurczak za chudy na rosół
opluje deszcz
nie kracz
jeszcze podziękujesz Bogu
gdy przyjdzie tylko pies

29.11.
Są stacje węzłowe, gdzie wszystko może się zdarzyć i krańcowe, które są optymistycznie początkowymi.
Są stacje rozrządowe, na których wre ruch wśród samych pociągów, zamieniają się wagonami, przestawiają do przodu, do tyłu, zawierają nowe znajomości, istny raj dla wielbicieli klocków.
Ładunkowe i przeładunkowe dla amatorów układania w szafach dużego kalibru.
Stacje pozornie melancholijne, postojowe. Na nich z rana odbywa się wielkie sprzątanie, mycie, czesanie, zmiana pościeli a potem czekanie na nową drogę. Tylko dokąd, oto jest pytanie.
Miłość do pociągów wydaje się marzeniem o podróży, które ma niewielkie szanse na spełnienie.

30.11.
Czytam dzisiaj wiersze.
Takiego rodzaju, że tylko pić i śpiewać.