czwartek, 31 października 2019


16.10.
„Stop pedofilii”
Seksualizacja nie równa się edukacji seksualnej.
Podobnie jak manipulacja nie jest informacją.

17.10.
Dzień wizyt osobistych a nie, jak zwykle internetowych: między innymi w biurze podróży.
Będziemy wybierać przepiękną krainę, do której wyruszymy w przyszłym roku.

18.10.
W niedużym środowisku (klasa, biuro) jedna osoba jest w stanie zamęczyć pozostałe. Dosłownie pozbawić je chęci do pracy i życia. Najczęściej są to jednostki stanowiące centrum świata. Liczą się ich zabawki, dzieci, depresje, cokolwiek.
Uczucia manifestują bez zahamowań i czują się z tym niezwykle pewnie.
Nie da się ich pozbyć ani lekceważyć. Koniecznie trzeba je oswoić. 

19. 10.
Cały dzień w aptece. E-recepta jest jak nieznany pies. Nie wiadomo co zrobi; ugryzie, czy potraktuje łaskawie. Okazuje się, że jednak większość jest przyjazna.
Trzeba tylko jeszcze bardziej uważać.

20.10.
Piękna pogoda, pachnąca liśćmi, październikowa niedziela. Doceniam dzisiaj każdą słoneczną chwilę. Las jak złota cerkiew.

21.10.
W dyskusji cenię najbardziej, kiedy rozmówca podaje argumenty oparte na najbliższych prawdy danych, uzyskanych przez porównanie informacji z wielu źródeł. Przywołuje nazwiska, daty, nazwy i owe źródła. Nie daje się ponieść emocjom, gdyż emocje pozbawiają go wiarygodności. Po nieopanowanej wrzawie wznieconej przez polemistę potrafi wrócić do przerwanego wątku i kontynuować go z niezmąconym spokojem. Tak rozmawia Jerzyk.

22.10.
Rozpoczęłam jesienne porządki w szafach. Poczułam przez chwilę o co chodzi z tym slow life, radosnym pozbywaniem się rzeczy, tak modnym w tym sezonie, albo poprzednim. Wyobraziłam sobie wolność i schludną pustkę. Nawet prawie zerwałam się, ale nie - jeszcze nie jestem gotowa.

23.10.
Spotkanie z wieloma osobami przez Zoom Cloud Meeting. Siedzę sobie w fotelu, pies obok mnie leży na dywanie, a ja rozmawiam z ludźmi z innego kraju, którzy są dziesiątki kilometrów stąd, każdy w swoim domu.
Trochę jak Skype, ale on kojarzy mi się tylko z Jerzykiem w Londynie.
Teraz to praca, niesamowite, jak technologia ją ułatwia.

24.10.
Dusi mnie już ta pogoda, mam wrażenie, że brakuje mi powietrza. Potrzebuję chłodu, wilgoci, prawdziwego deszczu. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam porządne kałuże. Przecież nie dlatego ich brakuje, że takie mamy wspaniałe gładkie ulice i równe chodniki, albo super drożne studzienki, nie ma ich bo jest sucho.
To słowo jak pustynia, trzeba je popijać wodą.

25.10.
Jestem w jednym z najbardziej przygnębiających miejsc – tak zwanej galerii handlowej późnym wieczorem, kiedy już najbardziej znudzeni spacerowicze szykują się do wyjścia, wymęczone ekspedientki odliczają czas do końca zmiany, smęci niemrawa muzyka, w kółko te samo reklamy migają na ogromnych ekranach, tysiące rzeczy czeka na sprzedaż. Słabych, nieładnych, niepotrzebnych nikomu.

Zosia znalazła u nas w telewizorze stację RTL.
Oglądamy Ninja Warrior Germany komentowany w najpiękniejszym języku świata, czyli niemieckim.
Tak, że tak.

26.10.
„Pochodzenie, to największy problem czekolady. Nie czuć tego w pysznym produkcie, ale droga, jaką czekolada musi przebyć od ziarna do tabliczki, pełna jest korupcji, przemocy i wyzysku” odcinek Bitter Chocolate, serii Rotten.
Kolejny towar, na którym jedni robią fortuny, a drudzy obrywają po dupie i dzieje się to teraz, w naszym cywilizowanym XXI wieku, we wspaniałych, wysoko rozwiniętych krajach, walczących o prawa człowieka, zwierząt itd.
60% kakao pochodzi z Afryki Zachodniej, ale jego ceny dyktują giełdy w Londynie i NY.
Hodowcy zarabiają tam poniżej jednego dolara na dzień.
Przy kakao pracuje około 30 000 dzieci.
Pięć milionów hodowców sprzedaje ziarno pięciu skupującym je firmom, które dyktują ceny.
Taki bolesny skrót odcinka.

27.10.
Azja ostatnio jest ciągle głodna. Na spacerach dowiaduję się, że nie tylko ona. Wieszczy to (na drodze zrozumiałej logiki że „pies wie”) ciężką, mroźną zimę. I tutaj często słyszę, że „przynajmniej te bakterie i wirusy powybija”. Ale w takim razie co z południem Europy oraz innymi krajami z całej strefy międzyzwrotnikowej, z całorocznym dodatnim bilansem cieplnym? Co z ich bakteriami i wirusami?

Słońce krąży wokół Ziemi a Polska jest sercem Europy.

28.10.
„Pokot”, do którego podchodziłam jak pies do jeża okazał się zakręconym, dobrym i idealistycznym filmem, jakiego mi dzisiaj było trzeba.
Oczywiście wiedziałam że panie Holland i Adamik, ale do tego jeszcze pani Tokarczuk, co przeczytałam na końcu. Dziewczyny zrobiły swoją sztukę, to jest wolność artystyczna.

29.10.
Nareszcie pada. Szłam ulicami pod parasolem, wciągałam wilgotne i chłodne powietrze. Mokre chodniki, szyby, samochody, liście te, które jeszcze zostały, bo tamte, już zgrabione, na zawsze pozostaną uschłe. Skończył się kurz, zaczęło wszystko pachnieć.
Tyle się działo, zgiełk w pracy, szum rozmów, ludzie wchodzą, wychodzą, dzwonią, złoszczą się, spieszą a na to wszystko - deszcz.

30.10.
Te same osoby, które poznałam przez Zoom na ekranie komputera, z którymi rozmawiałam za pośrednictwem tłumacza, spotkałam w świecie realnym. I w tym nie ma zupełnie nic nadzwyczajnego. Niezwykłe jest, że znaliśmy się już. I dzisiaj jakbyśmy spotkali się ponownie. Dla mnie to jest dziwne, powoduje, że tracę poczucie realizmu.

31.10.
Próbuję przelać na Zosię mój zachwyt „Lalką”. Nadarzyła się okazja, to jest lektura, a że Zosia będzie zdawać rozszerzoną maturę z polskiego, jej entuzjazm wydał mi się wystarczający. Oglądamy nawet serial.
Ale czegoś brakuje. Coś ją męczy zamiast porywać.
Nie pamiętam, czy mając siedemnaście lat mogłam już czytać tę powieść o każdej porze i od dowolnego miejsca. Chyba nie, to był czas, kiedy opisy bitew na Pacyfiku poruszały mnie najbardziej.
„Lalka”, „Chłopi”, „Ziemia obiecana” nadeszły później. Kiedy przedmioty ścisłe zostały osią mojego studiowania, odskocznią stała się literatura piękna. Literatura, która jest istotą mojego miejsca, pochodzenia i poczucia przynależności.
Po prostu przyjdzie na to czas.



wtorek, 15 października 2019


01.10.
Kolejna inauguracja jak paciorki na nitce. Nanizane birety, togi czerwone, zielone. Ciągłość zdarzeń, nostalgia za czymś znanym, lecz dalekim podczas śpiewu chóru. Procesy zachodzą nieubłaganie, popychane siłami o rozmaitej proweniencji. Zatrzymać mogą się tylko jednostki, całość toczy się, wypełnia przestrzeń i czas. A wszystko teraz.

02.10.
Ulicami mojego miasta chodzą ludzie. Wciąż nie mogę przywyknąć, że także mężczyźni, dorośli faceci, często z dziećmi, ubierający na tę okoliczność spodnie od dresu.
Wyglądają w nich żenująco. Nie pojmuję, że nie wstydzą się swojego wyboru, przecież w lustrze widzą miękki materiał uwypuklający to, czego chciałabym nie widzieć i nogi przemienione w plastelinowe wałki gnące się jakby z gorąca. Kto przeniósł w sklepach bawełniane gacie, komfortowe na sportowej hali i już trudno, na działce, na stoisko: spodnie męskie? Do matki też tak chodzą ubrani? Gdzie są kobiety, z którymi są w związkach? Dlaczego nie reagują? Może też ubierają dres, ale jednak rzadziej spotykam ten widok na chodnikach miasta. Dres łatwiej się pierze, na pewno. Nie trzeba prasować i wszystko do niego pasuje.
Granico obciachu, gdzie jesteś?
                    
A przy okazji - słyszałam, że ekologicznie jest nie kupować nowych ubrań, tylko nosić stare. Udana godzina w ciucholandzie to jak sesja terapii, albo i dwie. Nawet lepsze bo bez płaczu. Mam parę świetnych rzeczy właśnie stamtąd. Znalezienie pięknego ubrania, w dodatku we właściwym rozmiarze, to jak super prawdziwek na grzybobraniu, plus niebagatelna radość z oszczędzenia kasy. W tym czasie można by wydać i trzy stówy w TK Maxxie. Oraz, co ważne, jest się eko (oby nie bio).

03.10.
Dzisiaj o 7 rano spotkałam lisa przed wejściem do pracy, a to prawie środek miasta. Uroczy był, trochę zagubiony, ale dowiedziałam się, że nic mu nie będzie i często spotyka się lisy w Lublinie. Nie za bardzo się z tym zgadzam, mieszkam tutaj całe życie i to jest dopiero mój trzeci lis jakiego widziałam, a w dodatku drugi biegał po polu. Po południu poszłyśmy z Azją na spacer brzegiem lasu, wyszło słońce, wróciła jesień z wierszy i ze zdjęć suplementów na wzmocnienie odporności. Za zakrętem, na ścieżce prowadzącej w chaszcze stał lis i patrzył w naszą stronę. Azja zamarła. Lis też nieruchomy. Przemyślałam drogi i sposoby wycofania się na wolno i na szybko, atak lisa, atak psa, zastrzyki przeciwko wściekliźnie (Azja zaszczepiona, ja przecież nie) ale do niczego nie doszło bo lisek machnął ogonem i zniknął. Wróciłyśmy do domu zupełnie rozbite. Wszystkiego można się już spodziewać. Jutro znowu dwa lisy spotkam.

04.10.
Niechcący zostałam obserwatorem. Świadomym sytuacji, a jednak nie uwikłanym w konflikt. Widzę, co emocje robią dwóm inteligentnym, mądrym osobom, silnym, może zbyt silnym, u władzy, nie popełniającym błędów. Ile w ich gniewie jest prawdy, a ile obrazu podpowiedzianego wrogim nastawieniem. Ile cech nawzajem wymyślonych. Żadna nie zniosłaby opinii innej niż własna i żadna nie cofnie się o krok. Nie ma możliwości, żeby spojrzały w lustro, nie dopuszczą myśli, która podważy pewność ich krzywd. Mogłyby coś zrobić razem, ale one właśnie tego najbardziej nie chcą.
Milczę, patrzę. 

05.10.
Korzystając z okazji po latach powróciłam na uliczki mojej młodości. Trójkąt: szkoła podstawowa, kościół, dom teraz wydaje się bardzo mały. Szerokie schody wiodące do kościoła, na których wystawaliśmy czekając na religię, gdzie padały kwiatki w Boże Ciało, wciąż ocieniają drzewa. Zawsze bajeczny widok ze wzgórza, właściwie z urwiska, na miasto. Starutki kościół, najstarszy w Lublinie, z XVI wieku, odrestaurowany w XVII w stylu uwaga renesansu lubelskiego nie był ostatnio remontowany, wygląda smutno. Ulica, przy której ten kościół stoi przepięknie nazywała się Krzywą, teraz jest ks. Słowikowskiego. Inny też proboszcz. A malutkie zapuszczone podwórka z dziecięcymi kurtkami rozwieszonymi na sznurze są nadal obok.
Ten sam mur z cegieł rozdzielający tereny podstawówki i liceum z dużym łukowym otworem   wypełnionym iście zamkową kratą. Nietknięty.
Brukowana, malownicza, zatrzymana w czasie ulica, pnąca się stromo do góry. Jak zupełnie inaczej ją widzę niż wspominam.

06.10.
Obejrzałyśmy film „Fanatyk” z Ryanem Gosslingiem. Obraz bardzo bogaty w intelektualne treści ale przejrzysty. Gossling mistrzowsko wciela się w rolę wykształconego człowieka rozdartego między ortodoksyjną tradycję a przeciwny jej rozum, podsuwający radykalną ideologię. Pełnego gniewu. Film jest głęboki i nie ma w nim patosu. Surowe, znakomite kino.

Przy okazji polecam „Searching”. Nie ta moc, ale ciekawa perspektywa.
I jak już przy filmach jesteśmy to jeszcze „W rękach Boga”; historia o przełomie w kardiochirurgii i rasizmie albo odwrotnie; Alan Rickman i Mos Def.

07.10.
A wracając do parafii św. Mikołaja. Budowane współcześnie kościoły są zazwyczaj nieładne, przypominają betonowe hale lotnisk. A taki piękny zabytek niszczeje. Oby nie zginął zupełnie z braku funduszy. Byłam niedawno na Placu Zamkowym; u wylotu na Kowalską stoi okazała kamienica (Grodzka 36), obok jej ściany biegną schody na wiadukt nad Podwalem, ważny punk architektury Starego Miasta, na Zamkowej łączy się Bramą Grodzką, a sprawia wrażenie jakby miała się zaraz zawalić.

„Dług”- wokół którego narosły legendy; wcześniej go nie widziałam. Przede wszystkim gwałtowny powrót do lat dziewięćdziesiątych, z całą mocą. Z kałużami pośniegowego błota. Idealna muzyka Michała Urbaniaka. Kryminał, życie.

8.10.
Przeczytałam artykuł „Nowa ustawa o zawodzie farmaceuty nie wprowadzi opieki farmaceutycznej” Macieja Konarowskiego zamieszczony w Prawo.pl.
Na marginesie: projekt Ustawy złożono w lutym 2019 r.
Cytuję fragment: "Projekt UZF nie przewiduje obowiązku świadczenia opieki farmaceutycznej, należy zatem uznać jej dowolność. Wobec tak niejasnego zakresu znaczeniowego pojęcia "opieka farmaceutyczna" trzeba przypuszczać, że część aptek będzie oferować pacjentom bardzo szeroki wachlarz usług, część ograniczy się jedynie do usług podstawowych, a część w ogóle zaniecha świadczenia opieki. Pojawia się jednak pytanie, skąd pacjent ma wiedzieć jakie usługi (i czy w ogóle) uzyska w danej aptece, skoro absurdalnie rozumiany zakaz reklamy aptek zabrania przekazywania pacjentom jakichkolwiek informacji, które mogłyby zachęcić ich do skorzystania z usług apteki?"

Nie dosyć, że akt został napisany byle jak, to wychodzi na to, że nikogo nie obchodzi. Miało być o wprowadzeniu do aptek dodatkowych usług dla pacjentów oraz określeniu czym jest i jak powinna być prowadzona opieka farmaceutyczna.  A także o dookreśleniu praw i obowiązków farmaceuty w systemie ochrony zdrowia, bardzo ważnej odpowiedzialności cywilnej związanej z opieką farmaceutyczną.
W głowie się nie mieści. Projekt został złożony w styczniu, mamy październik i cisza. Może ktoś uznał, że to bubel. Ale jeżeli tak, to może trzeba napisać nie-bubel?

9.10.
„Ida” oglądana po raz drugi; potwierdzam, że to najbardziej malarski ze znanych mi filmów.
Scena z oknem to arcydzieło.
Cisza albo piękna muzyka jazzowa – zapamiętałam dobrze.
Jakość dźwięku dialogów - tragiczna.

10.10.
Nobel dla pani Olgi Tokarczuk, wszyscy są dumni, a kto przeczytał?
Kto zrozumiał.
(„Olga Tokarczuk: the dreadlocked feminist winner the Nobel needed” The Guardian)

Przejrzałam listę literackich noblistów. Zaskoczyła mnie obecność Winstona Churchilla.
Brakuje mi:
Richarda Flanagana („Ścieżki północy” i inne)
Henninga Mankella („Wspomnienia brudnego anioła”) (...najniezwyklejsze podróże człowiek odbywa zawsze w swoim wnętrzu...)
Wiesława Myśliwskiego („Traktat o łuskaniu fasoli”)

i Richarda Flanagana :)

11.10.
Obejrzałam „El Camino: a Breaking Bad movie”.
Około 43-44 minuty było nieźle. Poza tym, bladziutko.

12.10.
Jako administrator studiów podyplomowych czuwający nad prawidłowym przebiegiem zajęć skorzystałam z okazji i uczestniczyłam w prezentacji dotyczącej komunikacji interpersonalnej, którą przedstawiała pani prof. Ewa. Jest wykładowcą akademickim, zajmuje się zarządzaniem ludźmi, pracuje jako coach, trener, jest fantastyczna. Gdybym miała okazję znowu jej posłuchać, brać udział w zajęciach, warsztatach przez nią prowadzonych, rzucam wszystko i idę.

Wyzwanie w tym, że mieszka w Szczecinie.
Szczecin miastem świetnych kobiet.

13.10.
Maglowanie celu, czasu, osiągalności, ryzyk i decyzji dotyczących studiów. Rozmowy do potęg.
Chyba jest tak, że młodzi ludzie dysponując ogromnymi możliwościami wyboru zawodu nie potrafią go dokonać. W sferze przedmiotów co wymarzą, to się spełnia. W sferze przyszłego życia na własny rachunek, są zagubieni.

Zejdźcie na Ziemię, Ziemia też jest piękna.

14.10.
Emocjonujący dzień powyborczy. Tyle zaskakujących zwrotów akcji, wątpliwości, nadziei, prawdziwe igrzyska.
I co to za frekwencja! Jestem z nas dumna.

„Trzeba gratulować. Nie ciesząc się.”  Jacek Żakowski

15.10.
Jerzyk polecił mi serial “Rotten", obejrzałam odcinek "The avocado war”. Dzisiaj w sklepie zobaczyłam ten owoc w zupełnie innym świetle. Chyba już nie będzie mi smakował.
"Krwawy diament Meksyku."