16.10.
„Stop pedofilii”
Seksualizacja nie równa się edukacji seksualnej.
Podobnie jak manipulacja nie jest informacją.
17.10.
Dzień wizyt osobistych a nie, jak zwykle internetowych: między innymi w
biurze podróży.
Będziemy wybierać przepiękną krainę, do której wyruszymy w przyszłym roku.
18.10.
W niedużym środowisku (klasa, biuro) jedna osoba jest w stanie zamęczyć pozostałe. Dosłownie pozbawić je chęci do pracy i życia. Najczęściej są to
jednostki stanowiące centrum świata. Liczą się ich zabawki, dzieci, depresje,
cokolwiek.
Uczucia manifestują bez zahamowań i czują się z tym niezwykle pewnie.
Nie da się ich pozbyć ani lekceważyć. Koniecznie trzeba je oswoić.
19. 10.
Cały dzień w aptece. E-recepta jest jak nieznany pies. Nie wiadomo co zrobi;
ugryzie, czy potraktuje łaskawie. Okazuje się, że jednak większość jest
przyjazna.
Trzeba tylko jeszcze bardziej uważać.
20.10.
Piękna pogoda, pachnąca liśćmi, październikowa niedziela. Doceniam dzisiaj
każdą słoneczną chwilę. Las jak złota cerkiew.
21.10.
W dyskusji cenię najbardziej, kiedy rozmówca podaje argumenty oparte na
najbliższych prawdy danych, uzyskanych przez porównanie informacji z wielu
źródeł. Przywołuje nazwiska, daty, nazwy i owe źródła. Nie daje się ponieść
emocjom, gdyż emocje pozbawiają go wiarygodności. Po nieopanowanej wrzawie
wznieconej przez polemistę potrafi wrócić do przerwanego wątku i kontynuować go
z niezmąconym spokojem. Tak rozmawia Jerzyk.
22.10.
Rozpoczęłam jesienne porządki w szafach. Poczułam przez chwilę o co chodzi
z tym slow life, radosnym pozbywaniem
się rzeczy, tak modnym w tym sezonie, albo poprzednim. Wyobraziłam sobie
wolność i schludną pustkę. Nawet prawie zerwałam się, ale nie - jeszcze nie jestem
gotowa.
23.10.
Spotkanie z wieloma osobami przez Zoom Cloud Meeting. Siedzę sobie w
fotelu, pies obok mnie leży na dywanie, a ja rozmawiam z ludźmi z innego kraju,
którzy są dziesiątki kilometrów stąd, każdy w swoim domu.
Trochę jak Skype, ale on kojarzy mi się tylko z Jerzykiem w Londynie.
Teraz to praca, niesamowite, jak technologia ją ułatwia.
24.10.
Dusi mnie już ta pogoda, mam wrażenie, że brakuje mi powietrza. Potrzebuję
chłodu, wilgoci, prawdziwego deszczu. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam
porządne kałuże. Przecież nie dlatego ich brakuje, że takie mamy wspaniałe
gładkie ulice i równe chodniki, albo super drożne studzienki, nie ma ich bo jest
sucho.
To słowo jak pustynia, trzeba je popijać wodą.
25.10.
Jestem w jednym z najbardziej przygnębiających miejsc – tak zwanej galerii
handlowej późnym wieczorem, kiedy już najbardziej znudzeni spacerowicze szykują
się do wyjścia, wymęczone ekspedientki odliczają czas do końca zmiany, smęci niemrawa
muzyka, w kółko te samo reklamy migają na ogromnych ekranach, tysiące rzeczy czeka
na sprzedaż. Słabych, nieładnych, niepotrzebnych nikomu.
Zosia znalazła u nas w telewizorze stację RTL.
Oglądamy Ninja Warrior Germany komentowany w najpiękniejszym języku świata,
czyli niemieckim.
Tak, że tak.
26.10.
„Pochodzenie, to największy problem czekolady. Nie czuć tego w pysznym
produkcie, ale droga, jaką czekolada musi przebyć od ziarna do tabliczki, pełna
jest korupcji, przemocy i wyzysku” odcinek Bitter Chocolate, serii Rotten.
Kolejny towar, na którym jedni robią fortuny, a drudzy obrywają po dupie i
dzieje się to teraz, w naszym cywilizowanym XXI wieku, we wspaniałych, wysoko
rozwiniętych krajach, walczących o prawa człowieka, zwierząt itd.
60% kakao pochodzi z Afryki Zachodniej, ale jego ceny dyktują giełdy w
Londynie i NY.
Hodowcy zarabiają tam poniżej jednego dolara na dzień.
Przy kakao pracuje około 30 000 dzieci.
Pięć milionów hodowców sprzedaje ziarno pięciu skupującym je firmom, które
dyktują ceny.
Taki bolesny skrót odcinka.
27.10.
Azja ostatnio jest ciągle głodna. Na spacerach dowiaduję się, że nie tylko
ona. Wieszczy to (na drodze zrozumiałej logiki że „pies wie”) ciężką, mroźną
zimę. I tutaj często słyszę, że „przynajmniej te bakterie i wirusy powybija”.
Ale w takim razie co z południem Europy oraz innymi krajami z całej strefy międzyzwrotnikowej, z całorocznym dodatnim bilansem cieplnym? Co z ich bakteriami i wirusami?
Słońce krąży wokół Ziemi a Polska jest sercem Europy.
28.10.
„Pokot”, do którego podchodziłam jak pies do jeża okazał się zakręconym,
dobrym i idealistycznym filmem, jakiego mi dzisiaj było trzeba.
Oczywiście wiedziałam że panie Holland i Adamik, ale do tego jeszcze pani
Tokarczuk, co przeczytałam na końcu. Dziewczyny zrobiły swoją sztukę, to jest
wolność artystyczna.
29.10.
Nareszcie pada. Szłam ulicami pod parasolem, wciągałam wilgotne i chłodne
powietrze. Mokre chodniki, szyby, samochody, liście te, które jeszcze zostały, bo tamte, już zgrabione, na zawsze pozostaną uschłe. Skończył się kurz, zaczęło
wszystko pachnieć.
Tyle się działo, zgiełk w pracy, szum rozmów, ludzie wchodzą, wychodzą,
dzwonią, złoszczą się, spieszą a na to wszystko - deszcz.
30.10.
Te same osoby, które poznałam przez Zoom na ekranie komputera, z którymi
rozmawiałam za pośrednictwem tłumacza, spotkałam w świecie realnym. I w tym nie
ma zupełnie nic nadzwyczajnego. Niezwykłe jest, że znaliśmy się już. I dzisiaj
jakbyśmy spotkali się ponownie. Dla mnie to jest dziwne, powoduje, że tracę
poczucie realizmu.
31.10.
Próbuję przelać na Zosię mój zachwyt „Lalką”. Nadarzyła się okazja, to jest
lektura, a że Zosia będzie zdawać rozszerzoną maturę z polskiego, jej entuzjazm
wydał mi się wystarczający. Oglądamy nawet serial.
Ale czegoś brakuje. Coś ją męczy zamiast porywać.
Nie pamiętam, czy mając siedemnaście lat mogłam już czytać tę powieść o
każdej porze i od dowolnego miejsca. Chyba nie, to był czas, kiedy opisy bitew
na Pacyfiku poruszały mnie najbardziej.
„Lalka”, „Chłopi”, „Ziemia obiecana” nadeszły później. Kiedy przedmioty
ścisłe zostały osią mojego studiowania, odskocznią stała się literatura piękna.
Literatura, która jest istotą mojego miejsca, pochodzenia i poczucia
przynależności.
Po prostu przyjdzie na to czas.