1 października
Na inaugurację nowego roku akademickiego w UM przyjechał
premier, przez co przed wejściem do Collegium Maius poddani
zostaliśmy dokładnym oględzinom, szczególnie damskie torebki. Może zapamiętane
będą słowa o Polsce finansującej bogatym krajom Zachodu (edukację) naszych
znakomitych lekarzy. Zapewne prawdą jest, że wielu z nich wyjechało. Jednak pan
premier nie zapytał „dlaczego tak się nadal dzieje?”
Borowców co niemiara. Wysocy, dobrze zbudowani
policjanci z drogówki na motocyklach, w czarnych, obcisłych kombinezonach, z maskami na twarzach...
Ale i tak we wszystkich programach informacyjnych
królowali dziś złoci siatkarze, gdzie nam porównywać się do takiego sukcesu.
2 października
Telefon zepsuł mi się. Znienacka. Jest z tym zamieszanie,
ale właściwie, to też i trochę czuję się jak w lesie na grzybach w czasach,
kiedy bazowe stacje nie stały w koniecznych dla siebie odległościach, ani sieci
nie pokrywały nas niewidzialną plątaniną. Wyjeżdżało się rano, nie było się, a
potem wracało z koszykiem grzybów, albo wrzosów i kolorowych liści.
Sebastian był tak dobry, że wyszukał, wybrał mi
nowy model telefonu. Nawet nie chcę zrozumieć tego języka obcego, ani niuansów dotyczących
różnic między urządzeniami, które z grubsza wszystkie wyglądają tak samo.
Pozostawiłam to osobie, która wie.
3 października
Zawsze rano słucham TOK FM. A szczególnie Piotra
Kraśko. Jego polszczyzna jest elegancka i precyzyjna. Wyraża się jasno i
zwięźle, używa dokładnie tylu słów, ilu trzeba. Ma wspaniałą dykcję, piękny
głos. Tematy, które porusza omawia wnikliwie, prowokuje do refleksji, skłania
do dodatkowego, samodzielnego pogłębienia. Jest gentlemanem słowa.
Przypomniał dzisiaj o 74 rocznicy zakończenia
Powstania Warszawskiego. To nie jest data o której się dziś mówi w telewizji. A
Piotr Kraśko wspominał rozmowy z Powstańcami, ich opowieści odchodzące powoli
razem z nimi. Przywołał fragment wiersza Wisławy Szymborskiej „Minuta ciszy po
Ludwice Wawrzyńskiej”, ten najbardziej znany:
„Tyle wiemy o sobie,
ile nas sprawdzono.”
żeby nam uświadomić, że jest właśnie o nich.
I warto ten wiersz przeczytać cały.
Czekam następnego razu.
4 października
Jest telefon. O niewymawialnej nazwie na X,
z Chin, a jakże, przynajmniej bez ściemy, że skądinąd. Śliczny jaki złoty
liść, albo elegancka tabliczka czekolady (mała, do torebki), ale chyba
najbardziej jak gruby plaster sztabki złota (odcięty od podstawy).
Ma bardzo dużo rozmaitych funkcjonalności.
I różne różności.
Dzięki jeszcze raz.
5 października
Konkretne sprawy pozałatwiane. Bałagany uporządkowane. Śmieci wyrzucone.
6 października
Dwanaście godzin pracy. W niej nowy kolega. Jest
niewiele młodszy ode mnie, co ma taką zaletę, że pamiętamy te same czasy, o
których (młodsza) reszta zespołu może nawet słyszała, ale i tak niespecjalnie
ją to obchodzi. Jest sympatyczny, ale na pewno za dużo mówi.
7 października
Czytam „Koniec jest moim początkiem” Tiziano Terzani
i jestem, po ostatnich doświadczeniach z nietrafionymi lekturami, zaskoczona.
Kiedy zaczynam nową książkę, pełna oczekiwań i nadziei, a po raz kolejny
okazuje się nudna, albo słaba, albo beznadziejnie nudna i słaba, zastanawiam się,
czy tylko ja tak uważam, i że może jestem w błędzie. Bo jednak książki to nie
to samo co obrazy, czy muzyka. Łatwiej jest je ocenić. Albo zupełnie nie mam
racji i to moje zmęczone samopoczucie wpływa na ocenę.
8 października
Dzień toksycznego bliźniego. Atakowali mnie z
różnych stron, w obydwu pracach i poza pracą też. Ale pokonałam ich wrodzonym
optymizmem i wdziękiem osobistym. Stoczyłam kilka bitew, nie wszystkie były
przegrane. Trzeba umieć cieszyć się z małych sukcesów, może tylko takie są mi
dziś pisane.
I to nie jest podręcznik „Życie jest zajebiste”.
9 października
Obejrzałam z Zosią „Skazanych na Shawshank”. King
to jednak wielki marzyciel.
Film ma 26 lat a Morgan Freeman w ogóle się nie
zmienił, czego nie można powiedzieć o Timie Robbinsie.
A jak to jest ze mną? Z nami? Czasami myślę, że
jestem zupełnie kimś innym niż kiedyś i zadziwiają mnie własne decyzje sprzed
lat.
10 października
Chodzi dziś za mną postać z Lalki - pani Meliton i jej zwięzły, soczysty portret skreślony ręką
mistrza Prusa.
Fragment dla wielbicieli i tych, którzy widzą go
pierwszy raz na oczy…
„STARE
MARZENIA I NOWE ZNAJOMOŚCI
Pani Meliton przeszła twardą szkołę
życia, w której nauczyła się nawet lekceważyć powszechnie przyjęte opinie.
Za młodu mówiono jej powszechnie, że panna ładna i dobra,
choćby nie miała majątku, może jednak wyjść za mąż. Była dobrą i ładną, lecz za
mąż nie wyszła. Później mówiono również powszechnie, że wykształcona
nauczycielka zdobywa sobie miłość pupilów i szacunek ich rodziców. Była
wykształconą, nawet zamiłowaną nauczycielką, lecz mimo to pupilki jej
dokuczały, a ich rodzice drwili z niej od pierwszego śniadania do kolacji.
Potem czytała dużo romansów, w których powszechnie dowodzono, że zakochani
książęta, hrabiowie i baronowie są ludźmi szlachetnymi, którzy w zamian za
serce mają zwyczaj oddawać ubogim nauczycielkom rękę. Jakoż oddała serce
młodemu i szlachetnemu hrabiemu, lecz - nie pozyskała jego ręki.
Już po trzydziestym roku życia wyszła za mąż za
podstarzałego guwernera, Melitona, w tym jedynie celu, ażeby moralnie
podźwignąć człowieka, który nieco się upijał. Nowożeniec jednak po ślubie
więcej pił aniżeli przed ślubem, a małżonkę, dźwigającą go moralnie, czasami
okładał kijem.
Gdy umarł, podobno na ulicy, pani Meliton odprowadziwszy go
na cmentarz i przekonawszy się, że jest niezawodnie zakopany, wzięła na opiekę
psa; znowu bowiem powszechnie mówiono, że pies jest najwdzięczniejszym
stworzeniem. Istotnie, był wdzięcznym, dopóki nie wściekł się i nie pokąsał
służącej, co samą panią Meliton przyprawiło o ciężką chorobę.
Pół roku leżała w szpitalu, w osobnym gabinecie, samotna i
zapomniana przez swoje pupilki, ich rodziców i hrabiów, którym oddawała serce.
Był czas do rozmyślań. Toteż gdy wyszła stamtąd chuda, stara, z posiwiałymi i
przerzedzonymi włosami, znowu zaczęto mówić powszechnie, że - choroba zmieniła
ją do niepoznania.
- Zmądrzałam - odpowiedziała pani Meliton.
Nie była już nauczycielką, ale rekomendowała nauczycielki;
nie myślała o zamążpójściu, ale swatała młode pary; nikomu nie oddawała swego
serca, ale we własnym mieszkaniu ułatwiała schadzki zakochanym. Że zaś każdy i
za wszystko musiał jej płacić, więc miała trochę pieniędzy i z nich żyła.”
Bolesław Prus „Lalka”
11 października
Z Szekspirem mam tak, że po obejrzeniu sztuki muszę
ją natychmiast powtórnie przeczytać. Nie daje mi spokoju. Stąd cytaty.
Makbet
Gdyby to mogło stać się i z tą chwilą
Ustać – na zawsze odejść w przeszłość – wtedy
Niechby się stało jak najprędzej.
akt I scena siódma
Makbet
Stać mnie na wszystko, co godne człowieka.
Kto się na więcej waży – ten nim nie jest.
ibidem
Makbet, William Szekspir, przekład Stanisława
Barańczaka
12 października
Przeżywam Makbeta i jutrzejszy doszły/niedoszły Marsz
Równości w Lublinie, moim pięknym mieście, o które trochę się martwię. Że
będzie o nim za głośno jutro…
13 października
Zaglądałam (będąc w pracy) do Internetu, żeby
zobaczyć co dzieje się na Marszu. Sprawdził się scenariusz konfrontacji, ale właściwie
nie było innej możliwości. Komentatorzy mówili: „udało się dotrzeć na Plac
Teatralny”. Udało się.
Więc najbardziej jestem dumna z Policji. Trochę
chodziły mi po głowie czasy, kiedy widziałam w akcji Milicję Obywatelską,
archiwalne filmy z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych. Zapewne ze względu
na kordon i liczbę mundurowych, armatkę wodną, gaz. Dzisiaj działali jak w
porządnym amerykańskim filmie o dobrych glinach. Porządek i siła.
14 października
Makbet
Być tym, kim jestem – drobiazg; ale być nim
Bez obaw!...
akt III scena pierwsza
Makbet, William Szekspir, przekład Stanisława
Barańczaka
15 października
Pozostajemy w kręgu dramatu, Zosia omawia „Króla
Edypa” Sofoklesa. Czas na przypomnienie sobie starożytnej tragedii kryminalnej.
Czy szesnastolatki mogą to wszystko pojąć,
mając tak skromne życiowe doświadczenie?
Historia Edypa mówi, że chociaż nie mamy
wpływu na los, możemy wybrać w jaki sposób go przyjmiemy.
16 października
„To poczucie, że masz niemal boskie, niepodważalne
prawo do opisania własnej prawdy, daje ogromną siłę.”
Koniec jest moim początkiem” Tiziano Terzani
17 października
Obserwuję z bliska efekt śnieżnej kuli.
18 października
„ Muszę szczerze przyznać, że zawsze gardziłem
Anglosasami, którym wydawało się, że są obiektywni. To kłamstwo! Nigdy nie
twierdziłem, że jestem obiektywnym dziennikarzem, bo nie jestem. (...)
Uczciwiej więc powiedzieć, że jesteś subiektywny,
i wytłumaczyć tę subiektywność, niż twierdzić, że jest się obiektywnym, i wcale
nim nie być.”
Koniec jest moim początkiem Tiziano Terzani
19 października
„Potem zdałem sobie sprawę, że wprawdzie kłamstwo
niczemu nie służy i jest obrzydliwe, ale dokładność także jest bezużyteczna i
również niczemu nie służy. Bo prawda, jakiej szukałem, nie leżała w faktach,
była gdzieś poza nimi.”
Koniec jest moim początkiem Tiziano Terzani
20 października
pustka
21 października
wybory!
Emocjonujące, wyraziste, gorące.
Co się zmieni?
W Lublinie na szczęście nic.
22 października
„Myślałem, że najgorsze w życiu to być
samotnym. Tak nie jest. Najgorsze w życiu to być z ludźmi, którzy sprawiają, że
czujesz się samotny.”
Robin Williams, dla odmiany
23 października
Terzani opowiada synowi historię
życia. Czytam o wojnie w Wietnamie, w Indochinach, komentarze zdarzeń z punktu
widzenia korespondenta, obserwatora. Okazuje się, że kompletnie nie znam
historii tej części świata, a to, co mi się wydaje, że wiem, czerpię z
amerykańskich mediów i filmów, boleśnie nieprawdziwych.
Fałszowanie historii to stary numer
mocarstw.
24 października
Literatura faktu, publicystyka zdecydowanie ponad
beletrystyką oto puenta naszej z synem rozmowy w kawiarni, podczas oczekiwania
na wymianę opon w samochodzie.
25 października
„Zjawisko silosowania danych na potrzeby odrębnych
procesów biznesowych może mieć charakter suboptymalizacji, która – w ramach
prowadzenia działań lokalnych – tylko pozornie może pozwolić na osiągnięcie
celu.”
Cytat z artykułu „Zarządzanie informacją to zadanie
multidyscyplinarne”, który pokazuje, jakimi sprawami muszę się ostatnio zajmować
w pracy.
Już prawie wiem, co znaczy silosowanie, albo
jestem niepoprawną optymistką...
26 października
Ludzie dość często nie rozumieją, jak wiele się
zmienia. To, że ciągle o tym się mówi, wywołuje niebezpieczne przyzwyczajenie. Dopiero
coś, co dotyka bezpośrednio – dramatycznie podniesiona cena ulubionej sałatki na przykład – otwiera oczy.
27 października
Facet w śmietniku sortował, na swój sposób, nowo
poustawiane kubły. Trzeba przyznać, że unijne przepisy ułatwiają tę pracę.
Waliło od niego gorzałą na dwadzieścia metrów. Ponieważ stał mi na drodze, podałam
mu tekturowe pudełka, które szarmancko przyjął, wrzucił do właściwego pojemnika
i rzekł „ to do następnego!”.
28 października
„Dzisiaj wylewamy łzy nad każdym, komu obcięli
głowę a Iraku, a w Chinach na ulicach Szanghaju setkom komunistów obcinano
głowy.
Folco: Kto?
Tiziano: Nacjonaliści. Łapali ich, ustawiali w
rzędzie i ciach, ciach, ciach! Są zdjęcia głów leżących na ulicach. Wiesz,
wszystko się powtarza, ale za każdym razem jest tak, jakby historia zaczęła się
wczoraj, jakby człowiek narodził się dopiero wczoraj i był całkowicie
pozbawiony pamięci.”
Koniec jest moim początkiem Tiziano Terzani
29 października
„Pamiętaj co ci powiem: pierwszym krokiem każdej
wojny jest odczłowieczenie wroga. Wróg nie jest takim człowiekiem jak ty, tak
więc nie może mieć takich samych praw.”
Koniec jest moim początkiem Tiziano Terzani
30 października
„Frankenstein” z Millerem i Cumberbatchem w
Multikinie z National Theatre po raz trzeci, tym razem poszłam z Zosią.
Wspaniały! Po raz trzeci wspaniały!
Sama sztuka, ale przede wszystkim adaptacja i gra aktorska wyjątkowe. Fenomen nierozerwalnego połączenia twórcy i dzieła, które jest dziełem żywym, wrażliwym, ludzkim, może
nawet bardziej niż ten, który go stworzył, prowadzi prostą drogą do świadomości
widza, scala się z uśpionymi, ale zawsze żywymi pytaniami o człowieka,
człowieczeństwo. Monstrum uczy się jak być człowiekiem i niszczy świat wokół siebie tą właśnie
bronią. Mocny, wspaniały teatr.
Poruszająca muzyka i piękna scenografia.
31 października
Widziałyśmy wiele reklam wydarzeń
kulturalnych w Multikinie. Odkąd można oglądać tam spektakle teatralne, opery i
balet staramy się jak najczęściej korzystać.
Wczoraj było sporo ludzi, może nawet połowa widowni
(niedużej). Ale miesiąc temu na Makbeta, którego wyświetlano pierwszy raz, przyszło dziesięć
osób. Na inne wydarzenia, w tym i ubiegłym roku przychodzi kilka, kilkanaście. Lublin
ma 340 tysięcy mieszkańców. Niedostateczna reklama?
Leon Zawodowiec – zawsze, ale to zawsze beczę na tym filmie. I „Shape of my heart” na dokładkę.