czwartek, 1 listopada 2018


1 października
Na inaugurację nowego roku akademickiego w UM przyjechał premier, przez co przed wejściem do Collegium Maius poddani zostaliśmy dokładnym oględzinom, szczególnie damskie torebki. Może zapamiętane będą słowa o Polsce finansującej bogatym krajom Zachodu (edukację) naszych znakomitych lekarzy. Zapewne prawdą jest, że wielu z nich wyjechało. Jednak pan premier nie zapytał „dlaczego tak się nadal dzieje?”
Borowców co niemiara. Wysocy, dobrze zbudowani policjanci z drogówki na motocyklach, w czarnych, obcisłych kombinezonach, z maskami na twarzach...
Ale i tak we wszystkich programach informacyjnych królowali dziś złoci siatkarze, gdzie nam porównywać się do takiego sukcesu.

2 października
Telefon zepsuł mi się. Znienacka. Jest z tym zamieszanie, ale właściwie, to też i trochę czuję się jak w lesie na grzybach w czasach, kiedy bazowe stacje nie stały w koniecznych dla siebie odległościach, ani sieci nie pokrywały nas niewidzialną plątaniną. Wyjeżdżało się rano, nie było się, a potem wracało z koszykiem grzybów, albo wrzosów i kolorowych liści.
Sebastian był tak dobry, że wyszukał, wybrał mi nowy model telefonu. Nawet nie chcę zrozumieć tego języka obcego, ani niuansów dotyczących różnic między urządzeniami, które z grubsza wszystkie wyglądają tak samo.
Pozostawiłam to osobie, która wie.

3 października
Zawsze rano słucham TOK FM. A szczególnie Piotra Kraśko. Jego polszczyzna jest elegancka i precyzyjna. Wyraża się jasno i zwięźle, używa dokładnie tylu słów, ilu trzeba. Ma wspaniałą dykcję, piękny głos. Tematy, które porusza omawia wnikliwie, prowokuje do refleksji, skłania do dodatkowego, samodzielnego pogłębienia. Jest gentlemanem słowa.
Przypomniał dzisiaj o 74 rocznicy zakończenia Powstania Warszawskiego. To nie jest data o której się dziś mówi w telewizji. A Piotr Kraśko wspominał rozmowy z Powstańcami, ich opowieści odchodzące powoli razem z nimi. Przywołał fragment wiersza Wisławy Szymborskiej „Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”, ten najbardziej znany:
„Tyle wiemy o sobie,
ile nas sprawdzono.”
żeby nam uświadomić, że jest właśnie o nich.
I warto ten wiersz przeczytać cały.
Czekam następnego razu.

4 października
Jest telefon. O niewymawialnej nazwie na X,  z Chin, a jakże, przynajmniej bez ściemy, że skądinąd. Śliczny jaki złoty liść, albo elegancka tabliczka czekolady (mała, do torebki), ale chyba najbardziej jak gruby plaster sztabki złota (odcięty od podstawy).
Ma bardzo dużo rozmaitych funkcjonalności.
I różne różności.
Dzięki jeszcze raz.

5 października
Konkretne sprawy pozałatwiane. Bałagany uporządkowane. Śmieci wyrzucone.

6 października
Dwanaście godzin pracy. W niej nowy kolega. Jest niewiele młodszy ode mnie, co ma taką zaletę, że pamiętamy te same czasy, o których (młodsza) reszta zespołu może nawet słyszała, ale i tak niespecjalnie ją to obchodzi. Jest sympatyczny, ale na pewno za dużo mówi.

7 października
Czytam „Koniec jest moim początkiem” Tiziano Terzani i jestem, po ostatnich doświadczeniach z nietrafionymi lekturami, zaskoczona. Kiedy zaczynam nową książkę, pełna oczekiwań i nadziei, a po raz kolejny okazuje się nudna, albo słaba, albo beznadziejnie nudna i słaba, zastanawiam się, czy tylko ja tak uważam, i że może jestem w błędzie. Bo jednak książki to nie to samo co obrazy, czy muzyka. Łatwiej jest je ocenić. Albo zupełnie nie mam racji i to moje zmęczone samopoczucie wpływa na ocenę.

8 października
Dzień toksycznego bliźniego. Atakowali mnie z różnych stron, w obydwu pracach i poza pracą też. Ale pokonałam ich wrodzonym optymizmem i wdziękiem osobistym. Stoczyłam kilka bitew, nie wszystkie były przegrane. Trzeba umieć cieszyć się z małych sukcesów, może tylko takie są mi dziś pisane.
I to nie jest podręcznik „Życie jest zajebiste”.

9 października
Obejrzałam z Zosią „Skazanych na Shawshank”. King to jednak wielki marzyciel.
Film ma 26 lat a Morgan Freeman w ogóle się nie zmienił, czego nie można powiedzieć o Timie Robbinsie.
A jak to jest ze mną? Z nami? Czasami myślę, że jestem zupełnie kimś innym niż kiedyś i zadziwiają mnie własne decyzje sprzed lat.

10 października
Chodzi dziś za mną postać z Lalki - pani Meliton i jej zwięzły, soczysty portret skreślony ręką mistrza Prusa.
Fragment dla wielbicieli i tych, którzy widzą go pierwszy raz na oczy…

„STARE MARZENIA I NOWE ZNAJOMOŚCI
Pani Meliton przeszła twardą szkołę życia, w której nauczyła się nawet lekceważyć powszechnie przyjęte opinie.
Za młodu mówiono jej powszechnie, że panna ładna i dobra, choćby nie miała majątku, może jednak wyjść za mąż. Była dobrą i ładną, lecz za mąż nie wyszła. Później mówiono również powszechnie, że wykształcona nauczycielka zdobywa sobie miłość pupilów i szacunek ich rodziców. Była wykształconą, nawet zamiłowaną nauczycielką, lecz mimo to pupilki jej dokuczały, a ich rodzice drwili z niej od pierwszego śniadania do kolacji. Potem czytała dużo romansów, w których powszechnie dowodzono, że zakochani książęta, hrabiowie i baronowie są ludźmi szlachetnymi, którzy w zamian za serce mają zwyczaj oddawać ubogim nauczycielkom rękę. Jakoż oddała serce młodemu i szlachetnemu hrabiemu, lecz - nie pozyskała jego ręki.
Już po trzydziestym roku życia wyszła za mąż za podstarzałego guwernera, Melitona, w tym jedynie celu, ażeby moralnie podźwignąć człowieka, który nieco się upijał. Nowożeniec jednak po ślubie więcej pił aniżeli przed ślubem, a małżonkę, dźwigającą go moralnie, czasami okładał kijem.
Gdy umarł, podobno na ulicy, pani Meliton odprowadziwszy go na cmentarz i przekonawszy się, że jest niezawodnie zakopany, wzięła na opiekę psa; znowu bowiem powszechnie mówiono, że pies jest najwdzięczniejszym stworzeniem. Istotnie, był wdzięcznym, dopóki nie wściekł się i nie pokąsał służącej, co samą panią Meliton przyprawiło o ciężką chorobę.
Pół roku leżała w szpitalu, w osobnym gabinecie, samotna i zapomniana przez swoje pupilki, ich rodziców i hrabiów, którym oddawała serce. Był czas do rozmyślań. Toteż gdy wyszła stamtąd chuda, stara, z posiwiałymi i przerzedzonymi włosami, znowu zaczęto mówić powszechnie, że - choroba zmieniła ją do niepoznania.
- Zmądrzałam - odpowiedziała pani Meliton.
Nie była już nauczycielką, ale rekomendowała nauczycielki; nie myślała o zamążpójściu, ale swatała młode pary; nikomu nie oddawała swego serca, ale we własnym mieszkaniu ułatwiała schadzki zakochanym. Że zaś każdy i za wszystko musiał jej płacić, więc miała trochę pieniędzy i z nich żyła.”
Bolesław Prus „Lalka”

11 października
Z Szekspirem mam tak, że po obejrzeniu sztuki muszę ją natychmiast powtórnie przeczytać. Nie daje mi spokoju. Stąd cytaty.

Makbet
Gdyby to mogło stać się i z tą chwilą
Ustać – na zawsze odejść w przeszłość – wtedy
Niechby się stało jak najprędzej.

akt I scena siódma

Makbet
Stać mnie na wszystko, co godne człowieka.
Kto się na więcej waży – ten nim nie jest.

ibidem

Makbet, William Szekspir, przekład Stanisława Barańczaka

12 października
Przeżywam Makbeta i jutrzejszy doszły/niedoszły Marsz Równości w Lublinie, moim pięknym mieście, o które trochę się martwię. Że będzie o nim za głośno jutro…

13 października
Zaglądałam (będąc w pracy) do Internetu, żeby zobaczyć co dzieje się na Marszu. Sprawdził się scenariusz konfrontacji, ale właściwie nie było innej możliwości. Komentatorzy mówili: „udało się dotrzeć na Plac Teatralny”. Udało się.
Więc najbardziej jestem dumna z Policji. Trochę chodziły mi po głowie czasy, kiedy widziałam w akcji Milicję Obywatelską, archiwalne filmy z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych. Zapewne ze względu na kordon i liczbę mundurowych, armatkę wodną, gaz. Dzisiaj działali jak w porządnym amerykańskim filmie o dobrych glinach. Porządek i siła.

14 października

Makbet
Być tym, kim jestem – drobiazg; ale być nim
Bez obaw!...

akt III scena pierwsza

Makbet, William Szekspir, przekład Stanisława Barańczaka

15 października
Pozostajemy w kręgu dramatu, Zosia omawia „Króla Edypa” Sofoklesa. Czas na przypomnienie sobie starożytnej tragedii kryminalnej. Czy szesnastolatki mogą to wszystko  pojąć, mając tak skromne życiowe doświadczenie?

Historia Edypa mówi, że chociaż nie mamy wpływu na los, możemy wybrać w jaki sposób go przyjmiemy.

16 października
„To poczucie, że masz niemal boskie, niepodważalne prawo do opisania własnej prawdy, daje ogromną siłę.”
Koniec jest moim początkiem”  Tiziano Terzani

17 października
Obserwuję z bliska efekt śnieżnej kuli.

18 października
„ Muszę szczerze przyznać, że zawsze gardziłem Anglosasami, którym wydawało się, że są obiektywni. To kłamstwo! Nigdy nie twierdziłem, że jestem obiektywnym dziennikarzem, bo nie jestem. (...)
Uczciwiej więc powiedzieć, że jesteś subiektywny, i wytłumaczyć tę subiektywność, niż twierdzić, że jest się obiektywnym, i wcale nim nie być.”
Koniec jest moim początkiem  Tiziano Terzani

19 października
„Potem zdałem sobie sprawę, że wprawdzie kłamstwo niczemu nie służy i jest obrzydliwe, ale dokładność także jest bezużyteczna i również niczemu nie służy. Bo prawda, jakiej szukałem, nie leżała w faktach, była gdzieś poza nimi.”
Koniec jest moim początkiem Tiziano Terzani

20 października
pustka

21 października
wybory!
Emocjonujące, wyraziste, gorące.
Co się zmieni?
W Lublinie na szczęście nic.

22 października
„Myślałem, że najgorsze w życiu to być samotnym. Tak nie jest. Najgorsze w życiu to być z ludźmi, którzy sprawiają, że czujesz się samotny.”
Robin Williams, dla odmiany

23 października
Terzani opowiada synowi historię życia. Czytam o wojnie w Wietnamie, w Indochinach, komentarze zdarzeń z punktu widzenia korespondenta, obserwatora. Okazuje się, że kompletnie nie znam historii tej części świata, a to, co mi się wydaje, że wiem, czerpię z amerykańskich mediów i filmów, boleśnie nieprawdziwych.
Fałszowanie historii to stary numer mocarstw.

24 października
Literatura faktu, publicystyka zdecydowanie ponad beletrystyką oto puenta naszej z synem rozmowy w kawiarni, podczas oczekiwania na wymianę opon w samochodzie.

25 października
„Zjawisko silosowania danych na potrzeby odrębnych procesów biznesowych może mieć charakter suboptymalizacji, która – w ramach prowadzenia działań lokalnych – tylko pozornie może pozwolić na osiągnięcie celu.”
Cytat z artykułu „Zarządzanie informacją to zadanie multidyscyplinarne”, który pokazuje, jakimi sprawami muszę się ostatnio zajmować w pracy.
Już prawie wiem, co znaczy silosowanie, albo jestem niepoprawną optymistką...

26 października
Ludzie dość często nie rozumieją, jak wiele się zmienia. To, że ciągle o tym się mówi, wywołuje niebezpieczne przyzwyczajenie. Dopiero coś, co dotyka bezpośrednio – dramatycznie podniesiona cena ulubionej sałatki na przykład – otwiera oczy.

27 października
Facet w śmietniku sortował, na swój sposób, nowo poustawiane kubły. Trzeba przyznać, że unijne przepisy ułatwiają tę pracę. Waliło od niego gorzałą na dwadzieścia metrów. Ponieważ stał mi na drodze, podałam mu tekturowe pudełka, które szarmancko przyjął, wrzucił do właściwego pojemnika i rzekł „ to do następnego!”.

28 października
„Dzisiaj wylewamy łzy nad każdym, komu obcięli głowę a Iraku, a w Chinach na ulicach Szanghaju setkom komunistów obcinano głowy.
Folco: Kto?
Tiziano: Nacjonaliści. Łapali ich, ustawiali w rzędzie i ciach, ciach, ciach! Są zdjęcia głów leżących na ulicach. Wiesz, wszystko się powtarza, ale za każdym razem jest tak, jakby historia zaczęła się wczoraj, jakby człowiek narodził się dopiero wczoraj i był całkowicie pozbawiony pamięci.”
Koniec jest moim początkiem Tiziano Terzani

29 października
„Pamiętaj co ci powiem: pierwszym krokiem każdej wojny jest odczłowieczenie wroga. Wróg nie jest takim człowiekiem jak ty, tak więc nie może mieć takich samych praw.”
Koniec jest moim początkiem Tiziano Terzani

30 października
„Frankenstein” z Millerem i Cumberbatchem w Multikinie z National Theatre po raz trzeci, tym razem poszłam z Zosią. Wspaniały! Po raz trzeci wspaniały!
Sama sztuka, ale przede wszystkim adaptacja i gra aktorska wyjątkowe. Fenomen nierozerwalnego połączenia twórcy i dzieła, które jest dziełem żywym, wrażliwym, ludzkim, może nawet bardziej niż ten, który go stworzył, prowadzi prostą drogą do świadomości widza, scala się z uśpionymi, ale zawsze żywymi pytaniami o człowieka, człowieczeństwo. Monstrum uczy się jak być człowiekiem i niszczy świat wokół siebie tą właśnie bronią. Mocny, wspaniały teatr. 
Poruszająca muzyka i piękna scenografia.

31 października
Widziałyśmy wiele reklam wydarzeń kulturalnych w Multikinie. Odkąd można oglądać tam spektakle teatralne, opery i balet staramy się jak najczęściej korzystać.
Wczoraj było sporo ludzi, może nawet połowa widowni (niedużej). Ale miesiąc temu na Makbeta, którego wyświetlano pierwszy raz, przyszło dziesięć osób. Na inne wydarzenia, w tym i ubiegłym roku przychodzi kilka, kilkanaście. Lublin ma 340 tysięcy mieszkańców. Niedostateczna reklama?

Leon Zawodowiec – zawsze, ale to zawsze beczę na tym filmie. I „Shape of my heart” na dokładkę.


poniedziałek, 1 października 2018


1 września
Zmarł tato Gośki. Wszystko, co się działo wcześniej i stanie później, będzie już dla niej podzielone.
Obie wiemy, że ona dzisiaj krwawi, ale nikogo to nie ominie. Jest teraz bliżej śmierci, stąpa po jej nieznanej ziemi. A potem wróci.
Nieludzkim byłoby się nie bać. Wiara tak bardzo wydaje się ubieraniem trwogi.

2 września
Tylu mądrali pisało o śmierci. I nadal wszystko się tylko urywa.
Dla nas tutaj.

3 września
Piekiełko początków w nowej szkole. Co z tego, że przewidziałam.

4 września
Każdy nauczy się na własnych błędach. Cudze są nierzeczywiste. W ogóle niesłyszalne.

5 września
Coraz bliżej zmiany szkoły. Niekończące się rozmowy. Wyczerpanie. I znowu rozmowy. Problemy oglądane tysiąc razy z każdej strony. Ważone, mierzone. Głębokie poczucie niewłaściwości. Dysonansu.
Bolesne nieporozumienie.
„Hell is empty and all the devils are here”.
„Burza” Szekspir
(po angielsku dużo lepiej brzmi)

6 września
Kupiłam bilety na „Wieloryba The Globe”.
Decyzja dotycząca szkoły zapadła.

7 września
Przeniesienie poszło szybciej niż sądziłyśmy. Zośka odżyła, śmieje się, wygłupia.
Ma bardzo proste potrzeby: przyjazna atmosfera, nauczyciel wyjaśnia, zaufanie.
Na szczęście szybko można sprawdzić, która szkoła z pewnością NIE ma szansy ich zaspokoić.

8 września
Wydałam pacjentowi na receptę trzy opakowania leku, ale przyjęłam płatność za dwa. No trudno, musiałam zapłacić za trzecie z własnej kieszeni. Zdarza się. Nie było to co prawda miłe, ale zawsze lepiej pomylić się w kasie niż w leku (stara śpiewka farmaceutów, którzy zaliczyli podobną wpadkę). Nie minęła godzina, kiedy pacjent powrócił. Przyszedł z paragonem i powiedział, że chyba błąd popełniłam w obliczeniu. Więc przyjechał z domu żeby oddać mi pieniądze.
Są ludzie.

9 września
Impreza rocznicowa rodziców, piękny dzień, prawie jesienny, nostalgiczny, po obiedzie spacer w parku.

10 września
Pierwszy dzień w nowej starej szkole. Łatwiej, ale nie łatwo.

11 września

Wisława Szymborska
Fotografia z 11 września

Skoczyli z płonących pięter w dół
- jeden, dwóch, jeszcze kilku
wyżej, niżej.
Fotografia powstrzymała ich przy życiu,
a teraz przechowuje
nad ziemią ku ziemi.
Każdy to jeszcze całość
z osobistą twarzą
i krwią dobrze ukrytą.
Jest dosyć czasu,
żeby rozwiały się włosy,
a z kieszeni wypadły
klucze, drobne pieniądze.
Są ciągle jeszcze w zasięgu powietrza,
w obrębie miejsc,
które się właśnie otwarły.
Tylko dwie rzeczy mogę dla nich zrobić
- opisać ten lot
i nie dodawać ostatniego zdania.

12 września
„Jesteś tym, co kochasz a nie tym, co inni kochają w tobie.”
Spike Jonze Adaptacja

13 września
To jest próba wybrania trzech obrazów (zadanie):
Kobieta z wagą – Vermeer
Pallas Athena – Rembrandt 
https://gulbenkian.pt/museu/en/works_museu/pallas-athena/
Autoportret z naszyjnikiem z cierni i kolibrem – Frida Kahlo
trzeba sobie znaleźć

14 września
Dzień bez myśli wartych uwagi.

15 września
W Azji jest państwo Birma. Okazuje się, że teraz to Mjanma. A dokładnie Republika Związku Mjanma. (Ze stolicą w Naypyidaw.)
I z nazwy kraju zrobiła się sprawa polityczna, a o jej zasięgu nie mamy nawet pojęcia.
I to wcale nie było wczoraj.

16 września
J: Obliczyłaś masę ciała Krzyśka na podstawie masy Saturna?
Z: Dobra, już wiem.
J: Czekaj! A jak pani w sklepie cię zapyta: 10 deko szynki?
A na jakiej planecie?

17 września

William Butler Yeats

Poeta pragnie szaty niebios (Leszek Engelking)

Gdybym miał niebios wyszywaną szatę
z nici złotego i srebrnego światła,
Ciemną i bladą, i błękitną szatę
Ze światła, mroku, półmroku, półświatła,
Rozpostarłbym ci tę szatę pod stopy,
Lecz biedny jestem: me skarby - w marzeniach;
Więc ci rzuciłem marzenia pod stopy;
Stąpaj ostrożnie, stąpasz po marzeniach.


Tkaniny niebios (Stanisław Barańczak)

Gdybym miał niebios ozdobne tkaniny,
Z haftem złotego i srebrnego światła,
Ciemne, półmroczne, błękitne tkaniny
Nocy, przedświtu i dziennego światła,
Rozpostarłbym je, rzucił pod twe stopy:
Lecz mnie, żebraka, stać tylko na sny;
Rzuciłem rozpostarte sny pod twoje stopy;
Stąpaj ostrożnie – depczesz moje sny.


18 września

Próg to moje miejsce
Za plecami cisza
zaciszna
W kalendarzu czas
znudzony kat

Wciąż niegotowa
nakarmić pragnienia
i głodna
Zaryzykuję wszystkim
gdy wyjdę
ze znanej siebie
czy martwej

Co może się stać
na progu
jak przejdę na drugą stronę
czy wrócę

O ile zmieni się
położenie co wtedy
kto zostanie
jak zginę


19 września

Od światła zależy
że rzeczy zwyczajne
wyglądają specjalnie
Ono sprawia

Światło ukazuje piękno
wydobywa
też ja być mogę

Światło zależy od pory dnia
od wieku duszy

Moje jest jasne
widoczne z kosmosu
nie każdy

Światło masz własne
lubię je
zmienia

20 września
Rozpoczynam leczenie, zachorowały mi uszy. Wahałam się, bo wiem (!) co za medykamenty zostały tu zapisane, ulotka ma z półtora metra. Jednak ufam lekarzowi, który moje uszy zna jak nikt.
Pisanie dodaje otuchy.

21 września
„Wieloryb the Globe”
Krzysztof Globisz zaprezentował aktorstwo jakie wielu jego kolegów, a z całą pewnością reszta obsady spektaklu, może tylko podziwiać.
Wszystkie części z jego aktywnym udziałem (na scenie był cały czas, często odpoczywał) to czyste złoto. Choroba sprawia, że sztuka i życie splotły się w jedno. Jest na scenie żeby żyć, żyje żeby grać, tak to odbieram.
Nie zarejestrowałam odrobiny fałszu.
Szkoda tylko, że scenariusz nie dorósł do kunsztu.

22 września
Miałam się źle czuć, ale nie wiedziałam, że będzie aż tak kiepsko.

23 września
Trzy odcinki „Pułapki”. Agata Kulesza - mistrzyni.

24 września
Źle się czuję. Każda komórka się we mnie trzęsie.

„Faszystowskie myślenie zaczyna się od tego, że dzieli się ludzi na złych i dobrych oraz uczy się tych niby dobrych nienawidzić tych złych.”
Jason Stanley

25 września
Całe popołudnie czytałam gazety i sondowałam #sexedpl. Jestem na tak.

26 września
Cztery odcinki „Odwróconych”. Podoba mi się.
Kończę leczenie, ale trzęsę się dalej.

27 września
Szacunek do pracownika. Towar rzadki, bezcenny. Jego brak upokarzający, destrukcyjny.

28 września
„Nie spotkałem w moim życiu nikogo, kto by stracił wiarę po przeczytaniu Marksa i Engelsa, natomiast spotkałem wielu, którzy ją stracili po spotkaniu ze swoim proboszczem.”
ksiądz prof. Józef Tischner

„Kler” sprawił mi wiele niespodzianek. Był znacznie delikatniejszy niż poprzednie filmy Wojciecha Smarzowskiego. Pozostawił wiele pytań, tematów do refleksji. To piękny obraz o ludziach, bez ocen, smutny, pełen czułości. Aktorstwo najwyższej próby. Doskonałe dialogi. Film do którego będę wracać.

29 i 30 września
Zasmarkana praca.



sobota, 1 września 2018


1 sierpnia
17.00. Powstanie.
Powiedziano i napisano mnóstwo słów.
A tylu ludzi poszło na śmierć.

2 sierpnia
Pokój Zosi – niespodzianka coraz bardziej zaawansowana. Jerzy, brat wzorowy, skręca i skręca w pocie i duchocie. Jest niewyczerpanym źródłem pomysłów, a co więcej, niestrudzenie wprowadza je w życie. Pokój przez chwilę niemały, ale zaraz znowu stanie w nim łóżko, biurko i półki na niezliczone książki, a także najtrudniej ulegające próbom ujarzmienia, przybory malarskie.

3 sierpnia
Ostatni dzień w pracy nr 1 przed urlopem. Jak zawsze obfituje w różne nietypowe telefony, prośby, pisma z koniecznością niezwłocznej odpowiedzi. Wiele osób nieobecnych, załatwienie nawet prostej sprawy graniczy z cudem. Jednak się udaje.
                                                                                     
4 sierpnia
Jadę po Zosię do Zegrzynka moją starą trasą, wielokrotnie pokonywaną w dawnych czasach (przynajmniej do Siedlec). Wypatruję, co się zmieniło przez sześć lat.
Stoją wciąż rozległe lasy, tak samo ciche. W dole cień, a słońce w koronach.
Wyjeżdżam na otwartą przestrzeń i jest horyzont, widzę daleko, moje oczy chłoną, odpoczywają. Odzwyczaiłam się od dali na trasie Bursztynowa – Chodźki.
Wyruszyłam o 6 rano, więc trawa była mokra od rosy, nad nią unosiła się poranna mgła i lśniły rozsypane kryształowe błyski.
Chyba jeszcze tylko tutaj mieszkańcy malują domy na kolor spranych niebieskich gaci albo butelkowej zieleni.
Wzdłuż tych drzew przegadałam przez telefon tysiące godzin (przez zestaw, żeby nie było).
Czarny kot poluje w trawie, wpatrzony w coś, czemu pisana dziś śmierć, nieruchomy jak rzeźba. Idealny.
Niezliczone bociany karmią się już na drogę po łąkach i rowach. Krążą nad polami.
W Łukowie te same wybujałe palmy czy draceny podsychające od dołu, na wiszącym nad samą jezdnią balkonie, przy głównej ulicy. Pięknym, żelaznym balkonie jak u mojej babci.
Są stare koszmarne reklamy na łąkach.
Dwie kobiety w chustkach na rowerach.
Pijani od rana, albo raczej od wczoraj, za młodzi mężczyźni bez koszul.
Są nowe krzyże i wypalone, brudne znicze.
Przepiękny widok z mostu nad szeroką Narwią na wodę i żaglówki przy Serocku.
Podróż powrotna do domu z Zosią przez warszawskie, mazowieckie i lubelskie roboty drogowe. Na południe.

5 sierpnia
Niedziela w aptece.

6 sierpnia
Nieśmiało czytam Bogusława Wolniewicza, filozofa, który pisze zrozumiałym dla mnie, laika, językiem.
„2. Idea losu nie jest ideą prostą. Da się w niej wyodrębnić dwie prostsze idee składowe: pierwszą jest przeznaczenie, drugą jest przypadek. (...) Nieczułość losu na nasze pragnienia i chęci, choćby najgorętsze, to jego pierwszy rys niesamowity. Można rzec, że w słowie „los” wyrażamy niepojętą obcość otaczającego nas wszechświata. (...)
4. Przeznaczenie racjonalnie pojęte ogranicza sferę przypadku. Zachodzi jednak również zależność odwrotna i to stanowi naszego losu drugi rys niesamowity.”
O idei losu 2010

7 sierpnia
Wybieranie, zakupy, przewożenie, wnoszenie, składanie. IKEA naszym źródłem.
Niepokojące wyniki Zosi.
Niepokojące informacje w TV.
Niepokojące prognozy pogody.
Można zwariować, albo przestać się przejmować i napić.
Katarzyna Nosowska napisała o Fismollu, że upłynnia jej serce. Moje też.

8 sierpnia
Przyjemny dzień, urlopowy. Trochę leniwy, jakieś sklepy, kawa w cukierni, długi spacer z psem.

9 sierpnia
Jest piekło i jedziemy do piekła (w Portugalii niedawno padł rekord 45 stopni).

10 sierpnia
Podróż do Warszawy staje się coraz ciekawszym wyzwaniem. Wyjechałyśmy o 14.30, żeby mieć dużo czasu na spokojne postoje na kawkę, bezstresowe dojechanie na parking. Ale nadciągnęła burza, ponuro rozwłóczyła się po niebie i zaczęła groźnie błyskać. Zadęło i lunęło. Drogi nie widziałam. Zjechałyśmy do autobusowej zatoczki, ale drzewa na polu wyginały się wciąż zbyt blisko. Leżało też jedno w poprzek drogi, ledwie się przecisnęłam. Na lotnisku na czas, jednak nie trzeba było się spieszyć, 2,5 godziny opóźnienia, które przeszło w 3,5. Zaskoczyła mnie reakcja pasażerów wykazujących stoicką cierpliwość. To niepodobna, zwłaszcza w nocy, taki spokój Polaków.
„Ale o co ci chodzi, przecież świetnie się bawię” powiedziała Zosia, rozpoczynając czwartą godzinę na lotnisku, znad książki.

11 sierpnia
W Lizbonie pierwszy dzień. Gorący pod każdym względem. Czuję upał, znużenie po ciężkiej nocy, też zmasowanym ataku informacji i wrażeń. Rejs po Tagu, długa chwila wytchnienia, chłodny wiatr na szerokiej, poważnej rzece. Siedzimy, patrzymy. Przepływamy pod mostem 25 Kwietnia (1974 roku. Data wojskowego zamachu stanu, zakończenia okresu dyktatury w Portugalii; od kwiatów wetkniętych w lufy karabinów wzięła się nazwa przewrotu: rewolucja goździków, to zdarzyło się za mojego życia, a nic o tym nie wiedziałam). Most jest imponujący, zachwyca mnie (jak każdy).

12 sierpnia
Zrealizowałyśmy pierwszy punkt obowiązkowy na naszej lizbońskiej liście – Muzeum Narodowe Azulejo. Biało-niebieskie, wielobarwne płytki, gładkie bądź fakturowane, ale też klasztor Matki Boskiej, w którym mieści się zbiór, są wychwalane nie bez powodu. Niezwykle wyrazisty, ekspresyjny rodzaj sztuki, którego w żadnym razie nie powinno się przenosić na inny grunt. Ściany, fasady, wnętrza z kafli - tylko w Portugalii (i w Hiszpanii).
W Państwowym Muzeum Sztuki Antycznej (wszędzie w Lizbonie wiszą reklamy MNAA) przykuł nas do siebie na długo Hieronim Bosch i tryptyk „Kuszenie świętego Antoniego”. Dziwaczne postaci, przerażające i fascynujące, a rok 1501!
Zaczynam ogarniać rozplanowanie miasta, Lizbona staje się w moich oczach, nabiera kształtu. Zwiedzamy ją, intensywnie poruszając się wszystkimi dostępnymi środkami komunikacji publicznej. Najczęściej metrem, zadziwiająco innym od londyńskiego, szerokim, przestrzennym, pełnym sztuki. Podoba mi się wykorzystanie azulejo na niezliczoną ilość sposobów do ozdabiania stacji.
Lizbona miała być najmniejszą stolicą Europy a zadziwia rozległością. Bardzo wiele uroku daje położenie miasta na wzgórzach i nad rzeką, tysiące możliwości widokowych.
Styl manueliński – nasze odkrycie. Nazwa pochodzi od panującego ówcześnie król Emanuela Szczęśliwego. Natychmiast rozpoznałyśmy, że Rivendell to ten styl.

13 sierpnia
„Ryba” Magdaleny Abakanowicz na stacji metra Oriente znów potwierdza, że metro to galeria sztuki. Przybyliśmy do Parku Narodów (Expo 98). Niemal bezludny bulwar nad rzeką, w oddali most Vasco da Gama, widzimy wieżę Vasco da Gama - płynącą karawelę. Celem wycieczki jest wizyta w oceanarium. Muzyka wody, ryby błądzące w rytm ruchów Browna działają na nas kojąco. Spokój, bajeczne barwy i piękno chaosu.
Znowu metro, jego obszerna przestrzeń i Lizbona, wszędzie azulejo, kościoły, uliczki pod górę, albo w dół, turyści, restauracje, sklepiki, pamiątki, słońce, rozgrzane ściany domów, carcada portugesa – piękne utrapienie pod nogami. Chodniki w całej Lizbonie są jak mozaika, ale wypolerowana, śliska i niebezpieczna, ze względu na ciągłą stromiznę. Wyłącznie płaskie buty.
Wieczór fado ostatecznie mnie przekonał, że muzyka portugalska jest zbyt wyrazista. Afektowana.

14 sierpnia
Dwa oszałamiające miejsca w Sintrze, sama Sintra. Historia Portugalii jest mi tak obca, że nawet nie próbuję zapamiętać imion władców, ani kolei zdarzeń. Ale miejsca, są takie fantastyczne miejsca. Pałac Pena (połowa XIX wieku) to chyba najbardziej romantyczna z wymyślonych budowli; kolorowa jak papuga, położona na wzgórzu w ogromnym parku. Przyjechaliśmy tam rano, kiedy wszystko było otulone chmurami czy mgłą, mroczne, tajemnicze. Z pałacu krajobraz w każdą stronę widoczny na dziesiątki kilometrów, na przykład na Zamek Maurów.
Quinta de Regaleira (z początku XX wieku) przypomina rezydencję z koronki. Styl neo-manueliński kolejny raz. Ogród pełen tajemnych przejść, fontann, grot; bajki i masoni. Wielkie drzewa, filigranowe rzeźby, misterne wykończenia.
Młodzi kelnerzy flirtujący z Zosią. Pyszne jedzenie, ryby i owoce morza.

15 sierpnia
Cascais, tak sobie wyobrażam Lazurowe Wybrzeże. Miasteczko ciągnące się kilometrami, schodzące do oceanu, plaże, zatoki, porty, ludzie. Spokojny dzień, powolny, portugalski, czyli bez pośpiechu, we własnym tempie. Młodzi mężczyźni przypominający z grubsza rastafarian pogadali i sprzedali Zosi za grosze ręcznie uplecione bransoletki.
Pociągiem wracamy do Lizbony. Plażowicze w zapiaszczonych klapkach prosto znad oceanu spokojnie drzemią, oparci głowami o szyby.

16 sierpnia
Fatima – na polu, gdzie sto lat temu pod opieką pastuszków pasły się owce, wybudowano giganty. Plac do modlitwy jest dwa razy większy od placu św. Piotra w Rzymie, Bazylika Trójcy Przenajświętszej mieści 9 tysięcy wiernych. Czwarty z największych kościołów świata,  przypomina ogromną salę wykładową. Na budowę całego kompleksu środki przekazali ludzie, taka jest moc wiary w życie lepsze.
W Obidos natomiast króluje duch czternastowiecznego miasta, które najechały hordy barbarzyńców z przyszłości. Ludzi, którym wyrósł nowy, być może najważniejszy organ: -phone. Na szczęście wystarczy skręcić w pierwszy lepszy zaułek, gdzie nie ma jedzenia ani pamiątek i turyści się tak nie kręcą.

17 sierpnia
Same w Lizbonie.
Najpierw kulturalna uczta w Muzeum Calouste Gulbenkiana. Kolekcjoner był brytyjski biznesmenem, który zdobył fortunę na złożach naftowych. Był jednym z najbogatszych ludzi na świecie, filantropem i pasjonatem sztuki. Wszystko pozostawił Portugalii (i nie tylko).
Potem była uczta w Ground Burger, jedzenie mało portugalskie, ale przepyszne.
Po południu odbyłyśmy daleki, pożegnalny spacer po mieście i wycieczkę Mostem 25 Kwietnia do Caparica, miejscowości leżącej już nad Atlantykiem. 
Most 25 Kwietnia został wybudowany w 1966 roku i nazwany Mostem Salazara. Ma 6 pasów ruchu i tory kolejowe pod autostradą. Został wybudowany przez American Bridge Company (kocham ich), autora San Francisco - Oakland Bay Bridge a nie Golden Gate, porównanie do którego często się narzuca dzięki dwóm ogromnym pylonom, no i cały jest pomalowany na czerwono. Ma całkowitą długość 2 277 metrów, daje mu to 27 miejsce wśród najdłuższych mostów wiszących na świecie. Ale przecież Lizbona leży nad rzeką, co skazuje ją też na inne na mosty. (Przez to, że leży nad rzeką, a nie rzeka przepływa przez nią i to, że Tag jest na jej wysokości bardzo szeroki, mosty są tylko dwa.) Przepiękny Vasco da Gama położony tuż obok miasta. 17 200 metrów długości, przęsło główne ma 829 metrów (!!!) a rozpiętość między pylonami to 420 metrów. Istne cudo. Został oddany do ruchu w 1998 roku, w 500 rocznicę odkrycia przez jego patrona drogi morskiej do Indii. Jest drugim najdłuższym mostem w Europie (nie licząc niedokończonego jeszcze mostu Kierczeńskiego - „mostu Putina”, łączącego Rosję z Krymem). Palmę pierwszeństwa dzierży Great Belt Bridge w Danii (18 000 metrów). To wszystko tak na marginesie, ale nie mogę się powstrzymać.

18 sierpnia
Powrót nocą nawet nie był bardzo uciążliwy. Za to dzień przebimbany kompletnie.

19 sierpnia
Żyję jeszcze Portugalią.

20 sierpnia
„Dlatego opowieść o faktach musi zawierać filtry, odniesienia, półprawdy, półkłamstwa: a efektem tego jest wyczerpujące mierzenie minionego czasu w oparciu o niepewną skalę słów”.
Elena Ferrante „Historia nowego nazwiska”

21 sierpnia
„Los nie jest nam bowiem dany z tytułu urodzenia, dane nam jest tylko życie. Los natomiast to zdolność wyobrażenia sobie naszego życia w wymiarach przeznaczenia. A to bardzo trudne i może nie każdego na to stać.”
Wiesław Myśliwski „Ostatnie rozdanie”

22 sierpnia
Przeżyłam chwile grozy, zepsuł mi się pendrive, na którym miałam bloga na brudno i poukładane zdjęcia z Portugalii. 24 godziny niepewności. Czarodzieje uratowali zawartość, przegrali na płytę. Mam pisać dalej...

23 sierpnia
„I może nawet jestem dzięki temu, że patrzę. Nie musiałem sobie niczego wyobrażać, nie czułem nawet, że jakiekolwiek słowo chce się we mnie narodzić, bo wszystko było w tym patrzeniu. Niekiedy nawiedzało mnie wręcz poczucie, że to patrzenie jest niezależne od mojego istnienia. Tylko czy możliwe jest istnienie świata niezależne od człowieka? Któż by go wówczas przeżywał, doznawał, potwierdzał? Co poza człowiekiem mogłoby zapewniać istnienie światu? I może do tego sprowadza się nasza niezbędność?”
Wiesław Myśliwski „Ostatnie rozdanie”

24 sierpnia
„Czy po prawdzie człowiek kiedykolwiek opuszcza swoją młodość? Czy nie nosi jej w jej w sobie do śmierci? Nawet umierając, czy nie ma poczucia, że umiera za wcześnie, bo nie wygasła w nim jeszcze młodość?”
Wiesław Myśliwski „Ostatnie rozdanie”

25 sierpnia
Do apteki weszła para, z całą pewnością nietrzeźwa. Zażądali pomocy i facet zaczął się rozbierać, nie dało się go powstrzymać. Moja koleżanka uciekła z ekspedycji.
Miał na łopatce ranę, a właściwie głębokie wycięcie o długości 10 centymetrów. Zupełnie suche, bladoróżowe. W pierwszym odruchu zasugerowałam SOR, rana nadawała się z całą pewnością do szycia. Para grzecznie się przyznała, że oboje są alkoholikami, pani żyletką wycięła panu paskudnego czyraka, a on jest całkowicie nieubezpieczony i na SOR nie pójdzie.
-Nie pójdzie pan?
-Nie – potwierdził z ujmującym uśmiechem. Zachowywał się bardzo spokojnie i grzecznie. Był przystojny, bardzo szczupły. Zaopatrzyłam ich w to, co mogłam, kobieta zapłaciła kartą (a jakże) i poszli.
Długo o tym myślałam. Znałam jednego z nich, alkoholików. Nie żyje od wielu lat, był sąsiadem z osiedla. Nie musiał tak skończyć, jego bratu udało się wyrwać. Chyba nie dawał rady żyć.

26 sierpnia
Pewna panna powiedziała mi, że już wie, co chce robić - będzie aktorką.
Uważam, że jedną z paskudniejszych rzeczy w życiu jest robienie tego, czego się nie lubi, a z czasem nawet nienawidzi. Jeżeli wiesz, czego chcesz, to jest bardzo dużo. Potem trzeba to zrobić – powiedziałam nierozważnie, mądrze, naiwnie i z miłością.

27 sierpnia
Przygotowuję dwa albumy – książki ze zdjęciami z Gdańska i Portugalii. Sprawia mi to wielką przyjemność.
Mam zamęt w głowie, tak wiele spraw ma wpływ, zmienia postrzeganie, blask w cień, równowagę w balansowanie.

28 sierpnia
Trudne relacje, nie rozwiązywane przez całe lata. Naciągane oczekiwania, niemożliwe do spełnienia. Niezrozumienie. Moje sprawy i nie moje. Trudno zachować spokój.

29 sierpnia
„Ze wzrostem poczucia władzy rośnie poczucie własności, a maleje poczucie rzeczywistości.”
Antoni Kępiński

30 sierpnia
Lato przechodzi w jesień. Wiatr wieje pogodnie i ciepło, słońce grzeje, ale nie pali. Jest ciszej. Pachną gruszki i śliwki. Szaleją muszki owocówki (picie staje się walką). Zaraz zacznie się szkoła i wszystko się zmieni. Będzie trudno i pochłonie nas porządek.
Poszłabym na grzyby, ale boję się kleszczy.

31 sierpnia
Wyniki Zosi lepsze, więc chwila oddechu. Dzień wydawania pieniędzy w dobrym towarzystwie.