1.06.
Dwa spektakle Zosi jeden po
drugim. Jest na scenie jak żywioł, wspaniały i głośny.
2.06.
Nie wiadomo dlaczego raz się
czeka
A raz zupełnie nie
potrzebuje niczego
3.06.
Do apteki dzisiaj wparował facet w samych spodniach, to znaczy
goła klata, lekko pulchna. Nie wiedziałam gdzie oczy podziać. Kupił coś, nie
pamiętam co, na szczęście nic ważnego, bo nie mogłabym się skupić. Może apteka
to nie kościół ani opera, ale przepraszam, nie tak zostałam wychowana.
Chociaż właściwie dlaczego by nie czuć się całkowicie swobodnie
również w kościele i operze?
Ogłada, przyzwoitość, cóż to znaczy?
4.06.
Zaczęło się od tego, że mama w szpitalu i zaraz rano
pojechałam na SOR. Na szczęście fałszywy
alarm.
5.06.
uśmiecham się chwilami zrozumienia
6.06.
Kupiłam bilety na Pendolino do Gdańska. Nie bez przebojów,
ale gdyby było łatwo – cóż to za przyjemność - żadnych wrażeń, zero wspomnień.
7.06.
Skończyłam Rok 1984, Georga Orwella. Nic nie pamiętałam z
pierwszego czytania, miało miejsce być może nawet w 1984. A jeśli wtedy, to
stanowczo za wcześnie. Teraz jestem porażona, zwłaszcza pierwszymi dwiema
częściami.
8.06.
Zwykły piątek, bez wzlotów i
upadków.
9.06.
Najpierw matka z identycznie ubranymi bliźniakami. Potem
facet z dwoma psami. Dalej chłopak w wielkich czarnych słuchawkach. Dwóch. Na
końcu na środku chodnika dwie walizki jedna przy drugiej.
System dwójkowy?
10.06.
Jeziorak. Słyszałam każdy
dialog! Bardzo dobry montaż dźwięku, cóż za niespodzianka.
Poza tym świetny film.
11.06.
Piękny dzień zepsuty przez beznadziejnych ludzi. Okropnych,
kompletnie nierozumiejących o co chodzi. Przede wszystkim nie widzących siebie, bo wyobrażenie zasłoniło im prawdziwy, nędzny obraz.
12.06.
Bardzo dużo wspominam. Bardziej
nostalgicznie, nie rozgrzebuję starych ran.
Trochę depresyjnie, ale miło,
błogo. Taki trochę lepszy objaw przemijania.
13.06.
9 szóstek, ale najważniejsza
z matematyki. Co za dziecko.
14.06.
Przyjechali Włosi.
Andiamo insieme.
Lo faccio per te.
Nie zabrali mnie.
15.06.
„Człowiek broni błędów,
które kocha”.
Seneka Młodszy
16.06.
„W sztuce i w miłości można
dać tylko to, co się ma”.
Władysław Strzemiński w
Powidokach
17.06.
Jerzy skończył 25 lat.
„Człowiek, który ma dzieci
nie potrzebuje aniołów.”
Graham Masterton
Dosyć cytatów.
18.06.
Co to znaczy mieć urodziny?
Uczę się żyć i to się nie
zmienia przez lata.
Rozbudowuję doświadczenie,
rozrasta się jak drzewo.
Pewne pytania pozostają.
Jestem otwarta. Mam
marzenia.
W ogóle nie jestem stara.
19.06.
Odkryłam dzisiaj, że kiedy
porządnie się zdenerwuję (a na szali leżą poważne racje i zasady) to czuję, że
żyję.
Zosia pomalowała sobie dwa pasma
włosów na jaśniuteńki blond. Grube, mocne dowody na indywidualność.
20.06.
Rozstanie. Boli mnie, chociaż to nie ja.
Nowy początek. Początek
nowego.
Najpierw najsmutniejsza
czerń.
Splątane emocje nieskutecznie
dążące do wyrażenia.
Znowu samotność naprzeciwko
drugiego człowieka.
Opuszczenie pełne żalu.
Czas ukoi, chociaż jest bardzo
daleko od dzisiaj.
Na szczęście to młodość.
Bezwzględna, ale pełna przyszłości.
21.06.
Najdłuższy dzień w roku.
Siedzę na balkonie w moim
wielokolorowym ogrodzie. Ogródeczku.
Jest cicho, drzewa stoją
nieruchome, liście odpoczywają. Szykują się na wicher przed burzą.
Pająk w sieci. Piszę w sieci
i pierwsze skojarzenie to Web, drugie to „W sieci” a dopiero po większym
skupieniu, delikatna przędza rozpięta misternie.
Jaskółki, z przenikliwym
krzykiem, zataczają wielkie kręgi nisko nad ziemią.
Zaczyna też działać nocna, leśna
ptaszarnia.
Chmury płyną bardzo leniwie,
daleko grzmi.
Jest ciepło, idealnie.
22.06.
Opadła mnie jakaś panika z
tą szkołą Zosi. Muszę się ogarnąć.
23.06.
Czytam naprawdę świetną
książkę - Elena Ferrante „Genialna przyjaciółka”.
24.06.
Obejrzałam dzisiaj cztery
filmy (W stronę słońca, Furia (Gibson nie Pitt), Pól na pół i Anna i Król).
Jeden średni, jeden dobry,
jeden może być i jeden bardzo dobry – ostatni.
Jadłam sałatkę, morele,
piłam wodę niegazowaną.
Obejrzałam też mecz. Na
meczu zżarłam paczkę paluszków, pięć jerzyków plus duże piwo.
Więcej nie oglądam meczów.
Chłopaki wracać do reklam;
też obciach, ale nie taki (TEN mecz).
25.06.
Dwie prace, dwa światy.
26.06.
Nie trzeba pisać o
chorobach.
Choroby trzeba przechorować
i żyć dalej, dzielnie przedzierając się przez każdy dzień.
Udany i radosny.
27.06.
Tak chciałabym przyspieszyć
gojenie ran. Ale rany mają czas.
Ich prawo.
28.06.
W pracy. Takie dni zlewają
się, nic nie pamiętam.
29.06.
U mamy podejrzenie nowotworu
płuc.
Operacja w lipcu.
Całe życie w jednym strachu.
30.06.
„Jeśli nie pokochasz siebie,
będziesz potwornie głodnym bycia kochanym…
A głodny zje nawet ze
śmietnika…”
Nie wiem kto to napisał.