niedziela, 1 lipca 2018


1.06.
Dwa spektakle Zosi jeden po drugim. Jest na scenie jak żywioł, wspaniały i głośny.

2.06.
Nie wiadomo dlaczego raz się czeka
A raz zupełnie nie potrzebuje niczego

3.06.
Do apteki dzisiaj wparował facet w samych spodniach, to znaczy goła klata, lekko pulchna. Nie wiedziałam gdzie oczy podziać. Kupił coś, nie pamiętam co, na szczęście nic ważnego, bo nie mogłabym się skupić. Może apteka to nie kościół ani opera, ale przepraszam, nie tak zostałam wychowana.
Chociaż właściwie dlaczego by nie czuć się całkowicie swobodnie również w kościele i operze?
Ogłada, przyzwoitość, cóż to znaczy?

4.06.
Zaczęło się od tego, że mama w szpitalu i zaraz rano pojechałam na SOR.  Na szczęście fałszywy alarm.

5.06.
uśmiecham się chwilami zrozumienia

6.06.
Kupiłam bilety na Pendolino do Gdańska. Nie bez przebojów, ale gdyby było łatwo – cóż to za przyjemność - żadnych wrażeń, zero wspomnień.

7.06.
Skończyłam Rok 1984, Georga Orwella. Nic nie pamiętałam z pierwszego czytania, miało miejsce być może nawet w 1984. A jeśli wtedy, to stanowczo za wcześnie. Teraz jestem porażona, zwłaszcza pierwszymi dwiema częściami.

8.06.
Zwykły piątek, bez wzlotów i upadków.

9.06.
Najpierw matka z identycznie ubranymi bliźniakami. Potem facet z dwoma psami. Dalej chłopak w wielkich czarnych słuchawkach. Dwóch. Na końcu na środku chodnika dwie walizki jedna przy drugiej.
System dwójkowy?

10.06.
Jeziorak. Słyszałam każdy dialog! Bardzo dobry montaż dźwięku, cóż za niespodzianka.
Poza tym świetny film.

11.06.
Piękny dzień zepsuty przez beznadziejnych ludzi. Okropnych, kompletnie nierozumiejących o co chodzi. Przede wszystkim nie widzących siebie, bo wyobrażenie zasłoniło im prawdziwy, nędzny obraz.

12.06.
Bardzo dużo wspominam. Bardziej nostalgicznie, nie rozgrzebuję starych ran.
Trochę depresyjnie, ale miło, błogo. Taki trochę lepszy objaw przemijania.

13.06.
9 szóstek, ale najważniejsza z matematyki. Co za dziecko.

14.06.
Przyjechali Włosi.
Andiamo insieme.
Lo faccio per te.
Nie zabrali mnie.

15.06.
„Człowiek broni błędów, które kocha”.
Seneka Młodszy

16.06.
„W sztuce i w miłości można dać tylko to, co się ma”.
Władysław Strzemiński w Powidokach

17.06.
Jerzy skończył 25 lat.
„Człowiek, który ma dzieci nie potrzebuje aniołów.”
Graham Masterton
Dosyć cytatów.

18.06.
Co to znaczy mieć urodziny?
Uczę się żyć i to się nie zmienia przez lata.
Rozbudowuję doświadczenie, rozrasta się jak drzewo.
Pewne pytania pozostają.
Jestem otwarta. Mam marzenia.
W ogóle nie jestem stara.

19.06.
Odkryłam dzisiaj, że kiedy porządnie się zdenerwuję (a na szali leżą poważne racje i zasady) to czuję, że żyję.
Zosia pomalowała sobie dwa pasma włosów na jaśniuteńki blond. Grube, mocne dowody na indywidualność.

20.06.
Rozstanie. Boli mnie, chociaż to nie ja.
Nowy początek. Początek nowego.
Najpierw najsmutniejsza czerń.
Splątane emocje nieskutecznie dążące do wyrażenia.
Znowu samotność naprzeciwko drugiego człowieka.
Opuszczenie pełne żalu.
Czas ukoi, chociaż jest bardzo daleko od dzisiaj.
Na szczęście to młodość. Bezwzględna, ale pełna przyszłości.

21.06.
Najdłuższy dzień w roku.
Siedzę na balkonie w moim wielokolorowym ogrodzie. Ogródeczku.
Jest cicho, drzewa stoją nieruchome, liście odpoczywają. Szykują się na wicher przed burzą.
Pająk w sieci. Piszę w sieci i pierwsze skojarzenie to Web, drugie to „W sieci” a dopiero po większym skupieniu, delikatna przędza rozpięta misternie.
Jaskółki, z przenikliwym krzykiem, zataczają wielkie kręgi nisko nad ziemią.
Zaczyna też działać nocna, leśna ptaszarnia.
Chmury płyną bardzo leniwie, daleko grzmi.
Jest ciepło, idealnie.

22.06.
Opadła mnie jakaś panika z tą szkołą Zosi. Muszę się ogarnąć.

23.06.
Czytam naprawdę świetną książkę - Elena Ferrante „Genialna przyjaciółka”.

24.06.
Obejrzałam dzisiaj cztery filmy (W stronę słońca, Furia (Gibson nie Pitt), Pól na pół  i Anna i Król).
Jeden średni, jeden dobry, jeden może być i jeden bardzo dobry – ostatni.
Jadłam sałatkę, morele, piłam wodę niegazowaną.
Obejrzałam też mecz. Na meczu zżarłam paczkę paluszków, pięć jerzyków plus duże piwo.
Więcej nie oglądam meczów.
Chłopaki wracać do reklam; też obciach, ale nie taki (TEN mecz).

25.06.
Dwie prace, dwa światy.

26.06.
Nie trzeba pisać o chorobach.
Choroby trzeba przechorować i żyć dalej, dzielnie przedzierając się przez każdy dzień.
Udany i radosny.

27.06.
Tak chciałabym przyspieszyć gojenie ran. Ale rany mają czas.
Ich prawo.

28.06.
W pracy. Takie dni zlewają się, nic nie pamiętam.

29.06.
U mamy podejrzenie nowotworu płuc.
Operacja w lipcu.
Całe życie w jednym strachu.

30.06.
„Jeśli nie pokochasz siebie, będziesz potwornie głodnym bycia kochanym…
A głodny zje nawet ze śmietnika…”
 Nie wiem kto to napisał.