sobota, 30 listopada 2019

16.11.
Delikatnie dotykam gruszki w Lidlu.
- Oj, twarda jak kamień – mruczę pod nosem, zawiedziona,
- Twardziutka, chrupiąca – chwali pani obok, zadowolona i pakuje pięć.

Jadę nocą. Widok z ulicy Wyszyńskiego do góry na oświetloną Katedrę i Wieżę Trynitarską, przepiękny. Rzut okiem w mroczny, tajemniczy Żmigród. Potem na prawo Krakowska Brama z sekundą Starego Miasta. Dalej Lubartowską na sam dół, mijam po lewej stojący przy Świętoduskiej kościół świętego Józefa z podświetloną, tajemniczą rzeźbą. Natomiast na dnie tej historycznie kaprawej, wspaniałej ulicy czysty kryminał, dwa radiowozy i karetka, kamienice na niebiesko.
Przejechały Aleją Solidarności, klimat zrobiły.

17.11.
Wychodzenie ze szpitala. Powrót do domu.
Obolały, ale cztery domowe kąty na razie krzepią jak najlepszy rosół.
Własne łóżko, łazienka, względny spokój.

18.11.
Udałyśmy się z czerwonym okiem Azji do najmilszego weterynarza, dr Roberta.
Oko chore, ale okazuje się, że do tego półtora kilograma nadwagi się ma (i 100 gramów) oraz ostre ząbki potrzebujące skalingu. Piękna, całkowicie odnowiona lecznica, ale to nie jest tak ważne, jak pracujący w niej ludzie, którzy uśmiechają się do każdego psa.

19.11.  
Rozkoszuję się metodycznie niezwykłym gramem czasu, kiedy obecność drugiego człowieka jest jednocześnie łagodna i porywająca.

20.11.
Druga rocznica śmierci Igi.
Jak krzyż przy drodze. Śmierć obok życia.
Pierwsza przyjęta; drugie nieprzewidywalne, bolesne.

21.11.
Pasażer jest ledwie biernym uczestnikiem podróży. Owszem, wybrał kierunek, zaplanował termin i kupił bilet. Ale same pociągi to czysta magia.
Już dworce są ekscytujące. Tam zaczyna się wyprawa, idealny pierwszy etap opowieści. Budynek trwa sobie zwyczajnie, będąc świadkiem gorących emocji. Może zostać także miejscem tajemniczego zakończenia. Mężczyzna w długim płaszczu odchodzi w mrok pustego peronu, jego kroki odbijają się echem od murów i głuchną w oddali, zapada cisza. Na peronie leży pozostawiona nocy Grażyna, milcząca i martwa na wieki.

22.11.
Cudze życie.
Jeśli nawet znam kogoś i wciąż mnie interesuje, to stopień poznania, dopuszczenia do siebie, pozyskania zaufania, będzie zbyt mały. Tylko młodość jest nieobliczalnie łatwowierna.
Niewidoma i głucha.
Później chciałoby się jeszcze wierzyć, że wszystko może się zdarzyć. Ale wtedy już wiadomo, że nie.
Później jest późno.

23.11.
Małe stacje w prowincjonalnych miasteczkach, pobudowane na uboczu, gdzie porzucono dwie ławki oświetlone łysą żarówką, z mrokiem rozsnutym po kątach. Podłoga hipnotyzuje obłąkaną szachownicą, pogłos, brudna toaleta, brudne ściany i smutek opuszczenia dopełniają obrazu.

Przystanki pośrodku bezludnych prerii, budki sklecone z kilku desek, których rolę wyznaczają biegnące nieopodal kolejowe tory, wszędzie przestrzeń, sklepienie nieba błękitne i wysokie, Słońce w zenicie.

24.11.
Nie wiedziałam co wydarzyło się w Aberfan. Dzięki serialowi The Crown poznałam to tragiczne, ale jakże charakterystyczne dla historii wydarzenie. Bagatelizowanie ostrzeżeń, zadufanie, arogancja a przede wszystkim ignorancja. Ile to razy zdarzały się wielkie tragedie, gdzie potem rwano włosy z głowy, powoływano komisje, aby ustalić kto zawinił a następnie wracano do tego co zawsze. Niekompetencji i polityki.
 Na mojej liście ulubionych seriali, gdzie pierwsze miejsce zajmuje Breaking Bad a drugie pierwszy sezon Detektywa, The Crown jest trzecim. Mam wielki szacunek do rodziny królewskiej za to, że zgodziła się na jego realizację. Właśnie w ten sposób.

25.11.
Zosia pisze prace z języka polskiego właściwie bez przerwy. Podoba mi się jak czerpie z każdego napotkanego źródła, przekłada informacje na konteksty i interpretacje do swoich esejów, czy co tam akurat ma na warsztacie.

Przy okazji, z powodu pytań do sprawdzianu z kategorii Jakie obrazy wisiały na ścianach we dworze? czy Jakie drzewa rosły wokół dworu w Soplicowie? odświeżyłyśmy sobie Pana Tadeusza Andrzeja Wajdy. Jeszcze raz najlepsza obsada, poetycka, malarska reżyseria a przede wszystkim Mickiewicz, przy którym słów brak.

26.11.
Chociaż nie można ściągnąć nikogo myślami - myślę w nadziei, że mnie pierwszej się to uda.
Zapełniam świat wyobrażonymi historiami, rzeczywistość do nich mało przystaje.
Gdybym umiała śpiewać albo tańczyć, ale ja tylko potrafię marzyć.

27.11.
Wielkie gmachy w metropoliach, wystawiające im godne świadectwo, bogate, tłoczne, gwarantujące poczucie bezpieczeństwa i pewność dojechania na miejsce. Porządkujące świat gwizdki konduktorów. Potężne lokomotywy w swoich strefach odpoczynku, stoją w równych rzędach i błyszczą jak świeżo wyczesane konie, którym opiekun nie żałował zgrzebła i szczotek.
Stacje w czarno-białych miastach, pełne milczących podróżnych, jak mrówki przemieszczających się z miejsc A do miejsc B, bez emocji odgrywających niezrozumiałe role. Szum taśmy ORWO.
Geometryczne perony, na które bezgłośnie zajeżdżają odlane z jednej formy składy. Wsiadają tam identyczne postacie z nierealnego świata, martwe, nudne i blade.
Krwawe dworce w dżungli, gdzie tory kolei śmierci budowali jeńcy pojmani podczas wojny oraz niewolnicy-robotnicy; ich umęczone ciała kładły się wzdłuż i pozostały tam na zawsze, jako ciche cienie.

28.11.
Jan Twardowski Czekanie
         
kiedy na miłość niecierpliwie czekasz
pomiędzy dzwonkiem a otwarciem drzwi
czasem wepchnie się kurczak za chudy na rosół
opluje deszcz
nie kracz
jeszcze podziękujesz Bogu
gdy przyjdzie tylko pies

29.11.
Są stacje węzłowe, gdzie wszystko może się zdarzyć i krańcowe, które są optymistycznie początkowymi.
Są stacje rozrządowe, na których wre ruch wśród samych pociągów, zamieniają się wagonami, przestawiają do przodu, do tyłu, zawierają nowe znajomości, istny raj dla wielbicieli klocków.
Ładunkowe i przeładunkowe dla amatorów układania w szafach dużego kalibru.
Stacje pozornie melancholijne, postojowe. Na nich z rana odbywa się wielkie sprzątanie, mycie, czesanie, zmiana pościeli a potem czekanie na nową drogę. Tylko dokąd, oto jest pytanie.
Miłość do pociągów wydaje się marzeniem o podróży, które ma niewielkie szanse na spełnienie.

30.11.
Czytam dzisiaj wiersze.
Takiego rodzaju, że tylko pić i śpiewać.



piątek, 15 listopada 2019


1.11.
Plan rozbity jak stary wazon, do którego przywiązuje się zbyt wiele znaczeń.
Oczekiwania już rozwiane. Tyle co dym warte.
Lodowata i obojętna rzeczywistość patrzy przez mnie na wylot.

2.11.
Znać daje niepojęta ludzka natura, kumulacje napięć, prawo ostatniej kropli, dni świąteczne, niecodzienne.
W aptece zwykle wtedy przebiegają rozmowy nie do zapomnienia.
Najgorsza dzisiaj przypadła Basi, która dyżurowała ze mną. Pani chlustała jadem na bezbronną i niewinną. Zażądała, aby koleżanka dokonała natychmiast zmiany pracy, ponieważ nie dysponuje podzielnością uwagi. Którą Basia skoncentrowała, jakże słusznie, na recepcie.
Ludzie nie rozumieją, że wszystkie rodzaje recept wymagają chwili spokoju i skupienia. Trzeba pomyśleć. Często policzyć. Sprawdzić. Kiedyś w aptece było cicho, matki uspokajały dzieci, panowała atmosfera szacunku i powagi.
Kiedy Basia zdezorientowana atakiem zapytała zdumiona, lecz grzeczna „Słucham?” dowiedziała się, że jest do tego głucha.

3.11.
Zosia całymi dniami pisze rozprawki/eseje/analizy po polsku, angielsku, niemiecku oraz rozwiązuje zadania z matematyki. Mogę jej pomóc wyłącznie w korekcie twórczości związanej z rozszerzeniem z polskiego.
Dzisiaj o wolności. Temat podstawowej matury z tego roku.
Podoba mi się włączenie przez nią „Dżumy” Alberta Camusa jako przykładu rozważań o wolności wyboru.

4.11.
Każde wspomnienie układa się, warstwa po warstwie bezgłośnie, niezauważalnie.
A potem wraca jak ciepły powiew wiatru z południa.

5.11.
Codziennie objeżdżam malutkie rondo w drodze do pracy. Podobne zadanie mają prowadzący długie, przegubowe autobusy miejskie, chociaż oni właściwie tylko przecinają je na wskroś. Ze względu na proporcje i rozmiary, im jest ciężej. Większość kierowców aut osobowych szybko wdziera się na koło, wykorzystując powolną trudność dużych samochodów.
A ja zawsze ich przepuszczam. Wjeżdżam i królewskim gestem znad kierownicy pokazuję, że ależ proszę bardzo, państwo przodem, droga jest wolna. I zawsze, ale to zawsze prowadzący miejską komunikację kłaniają mi się do samej ziemi znad swojej kierownicy i posyłają szerokie uśmiechy. Potem mrugają jeszcze, jadąc przede mną. I bardzo miło dzień się zaczyna.

6.11.
Można być z kimś i pozostać sobą?
Czy bycie sobą dopuszcza kompromis, ustępstwa? Może są osoby, które będąc sobą kompletnie nikim nie są. Ich bycie sobą na tym polega, żeby być tworzywem.
A może długotrwała podległość generuje fanatyczną niepodległość.

Dzisiaj widziałam film Zaćma Ryszarda Bugajskiego, do obejrzenia którego zachęciła mnie obecność w obsadzie Janusza Gajosa. Uważam, że warto obejrzeć. Warto pomyśleć. Zbrodniarz, uważa się za porządnego obywatela i oczekuje szacunku.
Tak jest.

7.11.
Rano obserwowałyśmy z Azją kwiczoła, który spokojnie i z wdziękiem połykał kuleczki jarzębiny. Nic sobie z nas nie robił. Wyglądał, jak ze świątecznego obrazka.

Druga przygoda była mniej przyjemna. Dostałam SMS „Komornik sadowy informuje o zadluzeniu w kwocie 2,31 zl. Prosimy o splate lub sprawa zostanie skierowana do sadu...” (żeby to do sadu). Zapachniało mi brzydko, szybko więc sprawdziłam, co sieć wie o podobnych tekstach. Minimalnie uspokaja fakt, że to proceder znany do dwóch lat. Dlaczego, jeżeli znany, nadal się toczy? Gdzie policja, jakieś inne służby od internetowego złodziejstwa?

8.11.
W piątki jeżdżę wieczorami odebrać Zosię ze szkoły teatralnej.
Dzisiaj pada deszcz, miasto jest tajemnicze i smutne, jakie najbardziej lubię. Przepływa tędy muzyka Fismola. Latarnie i lampy wydobywają kształty i uczucia z zaułków, bram, spomiędzy już prawie bezlistnych drzew, z najgłębszych cieni. Przepiękna nostalgia, zwłaszcza, że to okolice Starego Miasta, listopadowo zapyziałego i ponurego. Krajobraz wyprany z barw, tylko szaro. Kiedy mam chwilę w zapasie objeżdżam co smętniejsze uliczki, gdzie jeszcze są kocie łby, odłupany tynk obok moknącego murala, pusto, cicho. Stapiam się z tym, nasycam, karmię swoją duszę.

9.11.
W aptece pan pakował do torby pakiety po trzy opakowania leków, jak Walter White paczki banknotów. Powiedział: „wolałbym, żeby to były paczki banknotów, niż leki”.
Skojarzenia w czasoprzestrzeni. Jesteśmy jednym.

10.11.
Obejrzałam Prawdziwe męstwo – film, którym bracia Cohen chcieli wskrzesić western, odkurzyć klasykę, ale nic z tego, dialogi są sztywne, akcja jeszcze bardziej, niewiele zdziałał Matt Damon i Josh Brolin. Jeffa Bridgesa nigdy nie lubiłam.
Oni chyba nie czytają tych scenariuszy przed podpisaniem umowy.

11.11.
Przy okazji Narodowego Święta Niepodległości chciałam przypomnieć sobie, co dokładnie wydarzyło się 11 listopada i dlaczego akurat tę datę wybrano za najważniejszą po 123 latach. Było kilka wyjątkowych dni, które różnym frakcjom i partiom tamtego okresu wydawały się pasować do narodowego święta, ale ostatecznie wybrano, jak wybrano.
Działo się to w 1918 roku:
7 października ogłoszono niepodległość Polski przez Radę Regencyjną Królestwa Polskiego;
7 listopada powstał w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej Ignacego Daszyńskiego;
11 listopada w Compiѐgne podpisano rozjem kończący I wojnę światową i tego samego dnia Rada Regencyjna złożyła na ręce Józefa Piłsudskiego władzę nad wojskiem;
12 listopada Rada Regencyjna powierzyła misję utworzenia rządu Józefowi Piłsudskiemu;
14 listopada Rada Regencyjna dokonała samorozwiązania, Józef Piłsudski objął pełną władzę, a Warszawę opuścili okupanci.
I korzystając z okazji, dwa kryształowe cytaty:
Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić.
Przyszły Marszałek wypowiedział to zdanie dokładnie 101 lat temu do wiernych współpracowników, po powrocie z niewoli, na wieść o utworzeniu (ludowego) rządu w Lublinie.
oraz
Z traktatami, moi panowie, jest tak samo jak z kwiatami i dziewictwem. To trwa tyle, ile trwa.
Pytania?

12.11.
Niepokój, niepokój, wieczne zwątpienie.
Znowu cudzoziemska konferencja, ale już nawet międzynarodowe połączenie robi się zwyczajne.
Potem rozmowy via Messenger.
Może przez tę całą przyspieszoną komunikację czuję się zagubiona. Kiedyś pisałam listy, romantycznie, dbałam o każde słowo, nie istniały klawisze backspace ani delete, ani klawiatura nawet.
Zdanie trzeba było dobrze przemyśleć przed napisaniem.

13.11.
Cały dzień coachingu (sic!) grupowego „w temacie” zarządzania zespołem. Dziwne. Straciłam po tym wenę. Czuję się rozłożoną na czynniki pierwsze, zapakowaną do szuflady z uogólniającym napisem i pozamiataną.

14.11.
Pociąg z Leonem Niemczykiem,
The General z Busterem Keatonem,
Uciekający pociąg z Jonem Voightem,
3:10 do Yumy z Russelem Crowe,
Express Polarny z Tomem Hanksem,
Kod Nieśmiertelności z Jakiem Gyllenhaalem,
seria o Harrym Potterze z Hogwart Expressem.

Chyba Pociąg, jeśli chodzi o film,
na pewno scena na dworcu w Skierniewicach (Lalka Jerzym Kamasem), jeśli chodzi o pociąg.

15.11.
Tato mój chory bardzo.
Świat codzienny kompletnie wyrzucony z kolein.