1.
Zanim
się rozstaniemy – sympatyczny, dobrze się ogląda, niewiele zostaje.
2.
Tajemniczy
sojusznik – tak, warto. Joseph Conrad i ta jego subtelna,
zbuntowana, dumna polskość.
3.
Moja
miłość – nie rzucił mnie na kolana. jak zwykle francuska
maniera, której nie znoszę, ale jeżeli ktoś zdecyduje się znieść
boskiego Vincenta Cassela, to zakończenie filmu wynagrodzi to, co je
poprzedza.
4.
Monsieur
Verdoux – bardzo tak.
Chaplin
jest wspaniały.
5.
Złoto
pustyni – koniecznie, zaskakujący, niebanalny i okraszony
wspaniałą muzyką. Poproszę więcej takich filmów!
6.
Rambo,
pierwsza krew – te filmy... Prawdziwe wybuchy, prawdziwe
strzelanie, prawdziwe samochody - to było coś. A ja miałam
trzynaście lat, chociaż w Polsce to on ukazał się na pewno
później, może jak miałam szesnaście…
7.
Dwa
miliony dolarów napiwku – głupiutki, ale słodziutki. Nicolas
Cage…
8.
Paryżanka
– nie, nudna staruszka.
9.
Chciwość
– zupełnie niepotrzebna znakomita obsada.
10.
Brooklyn
– nie bardzo czytelne te emocje, a miało być o miłości. Lepiej
obejrzeć jakiś inny film z Domhnallem Gleesonem, na przykład „Czas
na miłość”.
11.
Ave,
Cezar! – nudny i pretensjonalny. Z całym szacunkiem dla wszystkich
bezkrytycznych fanów braci Coen.
12.
Cień
– mimo całego uroku i wysiłku Matthiasa Schoenaertsa – nie.
13.
StreetDance
i StreetDance II – fabuła beznadziejna, ale tańczą super.
14.
Zdrajca
w naszym typie – można, ale nie bardzo warto.
15.
Rybka
zwana Wandą – z kategorii: Historia Kina.
16.
Nad
morzem – nie. Ani Jolie ani Pitt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz