wtorek, 24 stycznia 2017


1.
Zanim się rozstaniemy – sympatyczny, dobrze się ogląda, niewiele zostaje.

2.
Tajemniczy sojusznik – tak, warto. Joseph Conrad i ta jego subtelna, zbuntowana, dumna polskość.

3.
Moja miłość – nie rzucił mnie na kolana. jak zwykle francuska maniera, której nie znoszę, ale jeżeli ktoś zdecyduje się znieść boskiego Vincenta Cassela, to zakończenie filmu wynagrodzi to, co je poprzedza.

4.
Monsieur Verdoux – bardzo tak.
Chaplin jest wspaniały.

5.
Złoto pustyni – koniecznie, zaskakujący, niebanalny i okraszony wspaniałą muzyką. Poproszę więcej takich filmów!

6.
Rambo, pierwsza krew – te filmy... Prawdziwe wybuchy, prawdziwe strzelanie, prawdziwe samochody - to było coś. A ja miałam trzynaście lat, chociaż w Polsce to on ukazał się na pewno później, może jak miałam szesnaście…

7.
Dwa miliony dolarów napiwku – głupiutki, ale słodziutki. Nicolas Cage…

8.
Paryżanka – nie, nudna staruszka.

9.
Chciwość – zupełnie niepotrzebna znakomita obsada.

10.
Brooklyn – nie bardzo czytelne te emocje, a miało być o miłości. Lepiej obejrzeć jakiś inny film z Domhnallem Gleesonem, na przykład „Czas na miłość”.

11.
Ave, Cezar! – nudny i pretensjonalny. Z całym szacunkiem dla wszystkich bezkrytycznych fanów braci Coen.

12.
Cień – mimo całego uroku i wysiłku Matthiasa Schoenaertsa – nie.

13.
StreetDance i StreetDance II – fabuła beznadziejna, ale tańczą super.

14.
Zdrajca w naszym typie – można, ale nie bardzo warto.

15.
Rybka zwana Wandą – z kategorii: Historia Kina.

16.
Nad morzem – nie. Ani Jolie ani Pitt.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz