1.10.
Nie mogę pokonać przeziębienia. Zaczęłam pić na wzmocnienie
napój rodem z Indii: wywar z korzenia imbiru (2 plasterki gotowane w niedużej
ilości wody), pół łyżeczki kurkumy, łyżka miodu, odrobina pieprzu i sok z
ćwiartki cytryny. Zobaczymy.
2.10.
W pracy, która jest moim hobby: jestem straszliwie zmęczona,
ale wiem na pewno, że chcę tego – jest
jak powrót do korzeni.
3.10.
Czarny Protest – wszystkie w pracy ubrałyśmy się
odpowiednio. Zosia pomaszerowała na czarno do szkoły. Nie trzeba się zastanawiać, co to da.
4.10.
Lublin nie mieści takiej liczby samochodów, jaka chce się po
nim poruszać. Sytuacja patowa. Każdy musi trzymać kierownicę. Ja niestety też.
5.10.
Kiedy rano na UM a po
południu tam, moje myśli są skoncentrowane wyłącznie na pracy. Jeszcze trochę
potrwa, zanim poczuję się swobodnie. I jestem wyczerpana, jak bateria.
6.10.
„Zapłodnienie w wyniku gwałtu jest rzadkie, bo czynnik
stresu temu nie sprzyja” wyjaśnił arcybiskup naukowiec amator Henryk żałosny
Hoser w radio.
7.10.
Mam trzecią kontrolę zeszłorocznego projektu. Czy ktoś może
mi wytłumaczyć o co chodzi z tymi kontrolami?
8.10.
Odpoczywam,
sprzątam, gotuję, szukam prezentów w Internecie (paczka świąteczna jedzie w
listopadzie).` Kocyk, herbatka.
9.10.
Mam 25
pszczół. Z powodu nagłego ich wymierania Greenpeace zorganizował akcję adopcji.
Dowiedziałam się przy okazji, że w jednym ulu mieszka trzydzieści tysięcy
pszczół, więc 25 to nie jest jakoś strasznie dużo, nie to, co 25 psów. Dowiedziałam się, że pszczoły muszą odwiedzić około 4,
5 miliona kwiatów akacji albo 20 milionów kwiatów koniczyny żeby zebrać nektar
na 1 kilogram miodu. Te liczby.
10.10.
Umarł
Andrzej Wajda. Dopiero był i już go nie ma. Przypominamy sobie filmy, które
nakręcił, kawał historii, moje życie, życie moich rodziców. Ulubione Pan
Tadeusz, Zemsta i Panny z wilka. Nie, Popiół i diament. Zbyszek Cybulski i
Daniel Olbrychski.
11.10.
Kiedyś z
przyjemnością czytałam książki Arturo Perez-Reverte. Teraz męczę jego powieść
Mężczyzna, który tańczył tango. Szukam w niej tego, co sprawiało, że po nocach
pochłaniałam: Szachownicę flamandzką, Klub Dumas, Terytorium Komanczów. Oblężenie. Starszy pan, opowiadający sobie w kółko ten sam erotyczny
sen, wymieniane, przy dosłownie każdej okazji, nazwy ekskluzywnych firm od
zegarków, butów, ubrań oraz powtarzane do obrzydzenia uwagi na temat starczych,
pokrytych plamami dłoni. Opisy wystudiowanych min i gestów głównego, pożal się
Boże, bohatera. Coś tam na końcu się działo, ale było już za późno. Bardzo mnie
przygnębia, kiedy mistrz tak zniża.
12.10.
„Będziemy
dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest
skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to
dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię.” Jarosław Miłosierny
13.10.
Międzynarodowy
dzień noszenia garnituru. No na mojej ulicy tego nie świętują.
14.10.
Spotkałam
faceta i w sekundę tak niesamowita elektryczność powstała między nami, że
zapomniałam o wszystkich argumentach przeciw związkom.
Ale nasz
trwał tylko chwilę, za dwa dni wraca do pracy na południowy Pacyfik (?!) więc znów
jestem wyzwoloną i niezależną.
15.10.
Pogoda jest złowieszcza. Wiatr huczy. Coś się tłucze. We
mnie też.
16.10.
W pracy,
która jest moim hobby, nowi ludzie. Promienieję dobrą energią. Są tacy,
którzy trzymają się blisko i czerpią z niej, są też i tacy, którzy zamieniają
ją w gówno. Ale to już nie jest moja sprawa.
17.10.
Cały dzień poświęciłam
na przygotowanie ofert przetargowych. Kursy specjalizacyjne za pieniądze z UE. Konieczna
biurokracja. Jestem pracownikiem administracji, ogarniam to. A już wieczorem
jestem farmaceutą. Jestem też blogerką. Jestem kierowcą.
Jestem mamą.
Jestem marzycielką.
Tak się
widzę.
18.10.
Kiedy już ręce kompletnie opadają, wtedy otwieram sobie
strony internetowe trzech księgarni i wybieram książki, pakuję do koszyków
(oczywiście najtańsze opcje) i dokładam, dokładam. Potem sprawdzam ile mam zapłacić i
tutaj są trzy warianty: albo jeden kupuję, albo dwa, albo przenoszę wszystko do
schowków. Pomaga.
19.10.
Moja znajoma
zakochała się. Jest w tym zabawna i bezbronna. Wszystko się w niej śmieje i
świeci. On jest daleko, co ma wiele zalet. Patrzę na nią i widzę wszystko.
Piękna jest.
A ponieważ,
jak mówiłam, on jest daleko a ona ma męża, niedługo wszystko opadnie. Kolory
umrą i stanie się nudno.
20.10.
Odwiedziła
mnie koleżanka z czasów Sanofi. Podczas rozmowy zdałam sobie sprawę z
tego, że nie żałuję niczego, co straciłam rozstając się z firmą. Każdego dnia
walczyłam ze sobą wychodząc z domu. Teraz kiedy to wspominam, czuję się wolna.
Fajnie nam się wtedy rozmawiało nocami, w wielkich łóżkach dobrych
hoteli, o naszych życiach, jakbyśmy były na Księżycu.
21.10.
Zosia
interesuje się wszystkim, co związane jest z Irlandią i Celtami. Chociaż teraz
wydaje mi się to oczywiste, wpadłam na pomysł, żeby poszukać wycieczki do
Irlandii. Znalazłam…
22.10.
Pojechałam
na zakupy do Plazy. Tak bardzo wyprowadziły mnie z równowagi, że postanowiłam
korzystać już wyłącznie z Internetu. Umiem tam kupić wszystko, nie muszę cała
zgrzana doświadczać rozczarowań w roztrzęsionym tłumie ludzi. Zostają tylko zakupy
spożywcze. Te dam radę.
23.10.
Odbyłam bardzo
wyczerpującą rozmowę na temat przyszłości Zosi. Chciałaby dzisiaj wiedzieć
jakie wybrać studia – a nie jest pewna swojego pomysłu - czy się nadaje, czy
znajdzie potem pracę, czy jej się to spodoba, czy się sprawdzi. Chciałaby też
mieć pewność, że się tam dostanie. Nie jest łatwo pomóc, z jednej strony
wspierać, z drugiej być głosem rozsądku, nie przeceniać, nie podcinać skrzydeł.
24.10.
Następna
rewelacja. Jerzyk i Selene zaprosili Zosię do Londynu w przyszłym roku, na
tydzień w wakacje. Miałaby mieszkać u Selene. Zosi w
euforii, ja przerażona. Muszę sobie to wszystko ułożyć. Pozbierać się z tym. Na
szczęście mam trochę czasu.
25.10.
Pan Waldemar
przybył, złożył półkę i zamontował u Zosi, zawiesił obrazy, które blisko trzy
lata stały oparte o ściany, przedłużając poczucie niedokończenia oraz poprawił
zawieszenie karnisza, którego stan ostatnio zapowiadał rychłe zawalenie mi się na głowę.
Jeszcze wróci.
26.10.
Muszę się
przyznać, z przykrością, że nie podoba mi się większość książek, które czytam.
Bardzo staram się wybierać je, tak jak filmy, nie przypadkowo. Teraz Murakami,
O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Sporo pisze o bieganiu maratonów, jakby ktoś był ciekawy.
27.10.
Oglądam z
Zosią kultowe kino poprzedniego wieku: Nieoczekiwana zmiana miejsc, Gliniarz z
Beverly Hills. Myślałam, że trzeba przez to przejść jak przez ospę wietrzną,
ale nawet fajnie się ogląda, te skojarzenia…
28.10.
Ekshumacje.
Po co? Przeraża
mnie, kiedy brakuje mi słów. W tym przypadku znów ich nie mam. A może jest tak,
że sama ich nie chcę odnaleźć, ponieważ paraliżują mnie podejrzenia, które snują mi się po głowie.
Kiedy to
przeczytałam, zdałam sobie sprawę, że użyłam słowa ekshumacje uznając, że wystarczy. Teraz może tak, ale niech będzie: ekshumacje ofiar katastrofy
pod Smoleńskiem w 2010 roku.
29.10.
Nie jest
odkryciem, że wiele spraw i rzeczy wydaje się znacznie ładniejszych i
prostszych z daleka, a z bliska prawda okazuje się pospolita i nieciekawa.
Jednak znalezienie się w takiej sytuacji praktycznie, jest znacznie bardziej
przykre, niż tylko wiedza teoretyczna.
30.10.
Źle widzę. W
normalnych okularach - fatalnie blisko, a w okularach do czytania – półtora
metra i ślepa kura. Muszę przyzwyczaić się do zmieniania oprawek.
31.10.
Widziałam nareszcie wspaniały film: Sekrety i kłamstwa. Porusza ważne
tematy, ale przedstawia w sposób prosty i wiarygodny. Zagrany z niezwykła
czułością. Wspaniała Brenda Blethyn.