15 filmowych dni marca
1.
Wszystkie
odloty Cheyenne’a – musu nie ma.
2.
Juno
– ładna bajka.
3.
Spaleni
słońcem – prawdziwa uczta. Przepiękny rosyjski.
4.
Maratończyk
– tak, pierwsza klasa.
5.
Carol
– można, zwłaszcza dla wielbicieli Cate Blanchett.
6.
Lucy
– tak, całkiem zwariowany i Scarlett Johansson.
7.
Kochanek
– malowniczy, jak galeria obrazów.
8.
Hippocrate
– tak, dobry, znakomity.
9.
Dom
z piasku i mgły – dziwny, bardzo emocjonalny, tak.
10.
Trainspotting
– mocne kino i pozycja obowiązkowa dla gimnazjalisty. Ale może w trzeciej klasie, jako
rekompensata za Krzyżaków. Świetna muzyka.
11.
Adwokat
– tacy piękni i zdolni ludzie, a wszystko się w tym filmie rozlatuje.
12.
Bodo,
serial, odcinek 1 i 2 – na razie tak, Atanas Valkov to jedno z tych odkryć.
13.
Jupiter:
Intronizacja – bezbrzeżna, nieopisana pretensjonalność. Sean Bean i Eddie
Redmayne? Awatary jakieś, teraz wszystko jest możliwe.
14.
Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda - zmogłam na szczęście do końca, bo koniec był tego warty. I nie mówię o ostatnich piętnastu minutach beznadziejnego: co było potem. Plus przepiękna scena z pociągiem. No i Brad Pitt.
15.
Tożsamość - z thrillerów - obowiązkowy.
Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda - zmogłam na szczęście do końca, bo koniec był tego warty. I nie mówię o ostatnich piętnastu minutach beznadziejnego: co było potem. Plus przepiękna scena z pociągiem. No i Brad Pitt.
15.
Tożsamość - z thrillerów - obowiązkowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz